As long as I breath...

poniedziałek, 15 września 2014


Rozdział 18
Directioners nigdy nie zawodzą… 

Charlotte właśnie siedziała na łóżku. Strasznie się nudziła. Pewnie skorzystała by z telefonu… gdyby tylko go miała. Dziewczyna głośno westchnęła po czym sięgnęła po laptopa. Uruchomiła go po czym czekała na ekran logowania. W tym momencie usłyszała pukanie do drzwi.  Dziewczyna krzyknęła „ Proszę”, a chwilę później w pokoju zjawił się Zayn.
 - Ohh w końcu wróciłeś. – dziewczyna podniosła na niego wzrok. – Trochę Ci to zajęło.
 - Masz tu te swoje maszynki do golenia. Następnym razem sama sobie pójdziesz kupić.  – mulat położył zakupy na jej łóżku.
 - Czemu? Co się stało? – Char popatrzyła na niego zdziwiona.
 - Wszedłem do sklepu i podszedłem do półki z artykułami dla kobiet. Wszyscy w sklepie się na mnie gapili. Później jak już olałem ich spojrzenia, to szukałem tych cholernych maszynek. Spędziłem jakieś  20 minut, na czytaniu tych wszystkich etykietek i przechodzeniu od półki do półki. Wiesz co jest najlepsze? Nie znalazłem żadnych. Skończyło się na tym, że kucając, przy jednej z półek straciłem równowagę i wylądowałem na tyłku, przeklinając pod nosem. Złapałem się za głowę i próbowałem jakoś poskładać myśli i nastawić się na dalsze poszukiwania. Ludzie gapili się na mnie jeszcze dziwniej i szeptali między sobą, że pewnie jestem pijany. W końcu zjawiła się koło mnie kobieta. Wyglądała bardzo przyjaźnie, uśmiechnęła się i zapytała czy wszystko okej. Ja zrezygnowany odpowiedziałem jej, że szukam golarek dla przyjaciółki, ona tylko pokiwała głową i wyciągnęła rękę do półki centralnie przed moją twarzą i podała mi to opakowanie tych walonych maszynek. Myślałem że się załamię. – Zayn popatrzył na Char całkiem poważnie. Ona ledwo powstrzymała śmiech. Długo nie wytrzymała i wybuchła głośnym śmiechem. – Charlotte to nie jest zabawne!
 - Uwierz mi, jest! – dziewczyna tarzała się ze śmiechu.  – W każdym bądź razie dziękuję Zayn. To kiedy idziemy na fajkę?  - Char pomachała mu paczką.
  - Hmmm, jest jakaś 19, więc uznajmy że za godzinę, okej? Ja pójdę się wykąpać i ogarnąć i o 20 przyjdę do Ciebie i pójdziemy do mnie na balkon. Pasuję? – zapytał.
 - Okej.  – odparła wpisując hasło do komputera.
- Ymm Chari… Jak się czujesz? – Zayn cofnął się od drzwi w ostatnim momencie.
- Szczerze to tak samo jak i wcześniej. – uśmiechnęła się gorzko.
 - No to kiepsko, później pogadamy.– skwitował mulat. – Przyjdę o 20.
 - No ok. Miłej kąpieli. – rzuciła kiedy wychodził. Chłopak w odpowiedzi posłał jej uśmiech, poczym wyszedł z pomieszczenia.
Chari wróciła wzrokiem do ekranu laptopa. Jej oczom ukazało się jej zdjęcie wraz z Emily oraz całą zwariowaną piątką. Uśmiechnęła się, poczym otworzyła przeglądarkę. Szybko  otworzyła w kartach Facebooka, Twittera oraz jakąś stronę plotkarską. Kiedy weszła na twittera zobaczyła że jej skrzynka oraz interakcje są pełne. Charlotte była w szoku, gdyż na facebooku było to samo. Wszędzie dziesiątki, setki a nawet tysiące powiadomień i wiadomości. Dziewczyna otworzyła interakcje oraz wiadomości na fejsie. Sama nie wiedziała czego ma się spodziewać. Zanim jednak zobaczyła te wszystkie powiadomienia, przeskoczyła na stronę plotkarską. To co zobaczyła jako temat dnia, ją zaszokowało.

„ Koniec związków Harry’ego Styles’a i Louis’a Tomlinson’a? Czy właśnie to oznaczają dowody zdrady?”

Dziś rano do naszej redakcji dotarły zdjęcia od anonimowego informatora. Początkowo, nie mogliśmy rozszyfrować ilustracji, jednak kiedy przyjrzeliśmy się bliżej wszyscy zamarliśmy. Zdjęcia, które możecie zobaczyć poniżej, przedstawiają namiętną scenę pomiędzy jednym z wokalistów słynnego zespołu One Direction, Harry’m Styles’em  oraz dziewczyną Louis’a Tomlinson’a, (również z 1D) Charlotte Craven. Nie wierzyliśmy własnym oczom i na początku zastanawialiśmy się czy to nie jest fotomontaż, jednak nasi graficy szybko wykluczyli tą opcję. Ponadto ustaliliśmy, iż zdjęcie pochodzi z wczoraj (tj. 09.10.). Dowiedzieliśmy się również, że właśnie wczoraj Tomlinson przebywał w swoim rodzinnym mieście Doncaster. Wrócił dopiero dzisiaj. Około godziny 14 był on widziany, kiedy wchodził i meldował się w hotelu Dukes. To świadczy, iż Louis został już poinformowany o zaistniałym incydencie. Około 2 godziny później, w hotelu pojawił się Styles. Chłopak zrobił awanturę recepcjonistom wzbudzając sobą zainteresowanie wszystkich wkoło. Nie wiemy jak was, ale naszą redakcję ta sprawa bardzo mocno intryguję. Teraz pozostaję tylko kilka pytań. Co powie na to Emily Cloudy, dziewczyna Harry’ego? Jak czuje się Louis? Co dalej ze związkami obojga wokalistów? Sami już nie wiemy w co wierzyć, ale znacie to powiedzenie? „Każda plotka, zawiera w sobie cząstkę prawdy”

           Charlotte zamarła. Zdenerwowanie ogarnęło całe jej ciało. Dziewczyna właśnie zdała sobie sprawę, czym zawalona była jej skrzynka.  Szatynka spojrzała na zdjęcie, po czym na otwarte karty. Dziewczyna wzięła głęboki oddech, poczym kliknęła na kartę z twitterem. Patrząc na to wszystko dziewczyna zakryła usta dłonią. Jej oczy się zaszkliły. Groźby? Wyzwiska? Próby zastraszenia? Pokazy nienawiści? To wszystko było mało powiedziane. To co tam było, przerastało wszystkie granice etyki i zdrowego rozsądku. Dziewczyna przez kilka minut czytała tweety directionerek skierowanych do niej. Te wszystkie raniące słowa, które były jak igiełki wbijające się w serce Char. Wcześniej dostała od tych dziewczyn tyle ciepła i wsparcia, a teraz? Jedyne co tam widziała to nienawiść bijąca od nich. Charlotte nie wytrzymała. Zamknęła laptopa, kuląc się na łóżku. Dziewczyna łkała, a łzy nie przestawały płynąć. Zamglony wzrok padł na opakowanie golarek kupionych przez Zayna. Golarek, w których były nowe, świeże żyletki…

Louis leżał na łóżku gapiąc się w sufit. Krążył myślami wokół Charlotte i całej tej sprawy. Kochał ją. Chciał jej. Potrzebował jej, jak nikogo innego. Co z tego skoro, zamiast siedzieć z nią, on siedział w jakimś hotelu kiedy ona siedzi w domu razem z przyjaciółmi. Chłopak usłyszał pukanie do drzwi. Lou podniósł sie z materaca i ruszył do drzwi i szybkim ruchem ręki je otworzył. Tuż za nimi stał kruczowłosy chłopak z brązowymi włosami. Ubrany w zwykły t-shirt i dżinsy, całkowicie inaczej niż wcześnie. W ręce trzymał największą butelkę wódki jaką gdziekolwiek mógł dostać. Damien pomachał butelką.
 - Widzę, że masz co mieć powinieneś. – zaśmiał się gorzko Louis.
 - Jak mógłbym o tym zapomnieć.- powiedział z lekkim uśmiechem.
 - Zapraszam. – Louis otworzył drzwi szerzej.
 - Dziękuję. – Damien wszedł do środka. – Ma pan kieliszki?
 - Nie bardzo. – Louis głośno wypuścił powietrze z płuc. – I nie mów mi na „Pan”. Louis jestem.
 - No dobrze. Ja Damien, ale to już chyba wiesz.- uścisnął mu dłoń. – Pójdę do kuchni po kieliszki i zaraz wracam.

Charlotte siedziała na łóżku. Wciąż płakała. Trzymała żyletkę przy nadgarstku. Nie była pewna czy powinna to robić. To znaczy wiadomo, że nie powinna, ale nie wiedziała czy jeśli to zrobi to czy którekolwiek z jej przyjaciół mogłoby to zobaczyć. Dni są gorącę, więc nie mogłaby gotować się w długim rękawie. To na pewno zwróci uwagę jej przyjaciół. Nie mogła dopuścić do tego, by ktoś się dowiedział. Bała się ich reakcji. Nie chciała ich martwić. Każdy z nich miał multum swoich problemów, a ona nie miała prawa dokładać im swoich problemów.
Żyletka delikatnie dotknęła jej skóry. Dziewczyna zaczęła kreślić nią linię, na wysokości nadgarstka. Łzy płynęły z oczu, ale ona nie przestawała. Za jedną kreską, pojawiały się kolejne.

Zayn właśnie wyszedł ze swojego pokoju. Wykąpany, zmierzał po Chari. Martwił się o nią. Widział, że zdolna jest do wielu rzeczy. Pokazała to, rozbijając lustro. Wiedział, że i ona i Louis nie radzą sobie bez siebie, ale tak naprawdę nic nie mógł zrobić. I jedno i drugie było uparte jak cholera. Chłopak stanął pod drzwiami Char. Usłyszał ciche łkanie. Postanowił nie pukać. Wszedł do środka, a to co zobaczył w środku spowodowało, że jego serce przyśpieszyło. Char siedziała na łóżku, z żyletką w dłoni. Z jej nadgarstka stróżkami sączyła się krew. Zayn natychmiast podbiegł do niej i wyrwał żyletkę z jej ręki, rzucając ją na ziemie.
- Chari cholera jasna! Co ty zrobiłaś!? – chłopak wziął ją na ręce i natychmiast zaniósł do łazienki.
- Przepraszam Zayn… Nie mogłam inaczej… - Chari mówiła cicho i nie pewnie.
  Mulat postawił ją przy umywalce w łazience. Sam natomiast pobiegł na dół, do kuchni po apteczkę. Kiedy wrócił, Char siedziała na wannie tamując krew chusteczką.  Chłopak ukląkł przy niej i natychmiast zaczął opatrywać rany. Ona nadal płakała. Jej serce krwawiło, tak samo jak rany na nadgarstku, a może nawet gorzej. Dla Zayna, widok płaczącej przyjaciółki, był równie krzywdzący. Obydwoje milczeli. Żadne nie miało odwagi, by się odezwać. Żadne z nich, nie chciało poruszać drażliwych tematów, a właśnie do nich sprowadziłaby się rozmowa.
Po Kiku minutach, Zayn skończył wiązać wokół jej nadgarstka bandaż. Chłopak spojrzał na nią, poczym bez słowa przytulił. Charlotte wtuliła się w niego bardzo mocno. Char, w końcu poczuła się bezpieczna w ramionach Zayna. Co prawda, to nie to samo co ramiona Louis’a, ale jej wystarczało. Nie liczyła czasu, ale tuliła się do przyjaciela przez co najmniej kilka minut. Jej oczy napuchnięte od łez, powoli wracały do poprzedniego stanu. Zayn popatrzył w nie.
 - To co? Idziemy zapalić? Mamy do pogadania…. – Jego brązowe tęczówki, nie spuszczały wzroku z Char.
 

Louis siedział razem z Damien’em i wypijał kolejny kieliszek wódki. Siedział z nim już dłuższy czas i zdążyli „trochę” wypić.
 - Czyli powiadasz, że dziewczyna wrabia Cię w dziecko i każe płacić alimenty, mimo że puściła się z innym?-  Louis polał sobie i brunetowi.
 - Tsaaa, najgorsze jest to, że nie mam kasy nawet na własne mieszkanie i muszę mieszkać z kumplem, ale ona jeszcze alimentów chce. – Damien zaśmiał się gorzko.
- No to ciekawie masz stary.
 - Tak bardzo. U Ciebie też nienajlepiej. Musisz strasznie cierpieć. – Brunet popatrzył na niego szybko.
- Uwierz mi, cierpię. Jak cholera. – Lou zaśmiał się gorzko. – Ale wiesz co jest w tym wszystkim zdecydowanie najgorsze? Że pomimo tego wszystkiego… Ja nie wyobrażam sobie żyć bez niej. Bez jej pięknego uśmiechu, radosnego śmiechu, cudownego spojrzenia.
 - Więc czemu o nią nie walczysz w tej chwili? – Damien zapytał zainteresowany.
 - Bo moja cholerna duma mi na to nie pozwala. – Louis spuścił wzrok.
_______________________________________________________
Hej kochani. Dawno się nie odzywałam. Rozdział miał być w sumie wczoraj, aczkolwiek internet zawodził więc wstawiam dzisiaj. Przepraszam, za tą długą przerwę. Następny rozdział w niedziele za tydzień :) Kocham Was, Alice

niedziela, 7 września 2014

Rozdział 17

Rozdział 17

"Przecież wiem, że ją kochasz".... Czemu więc mieszka w hotelu?

Lou zatrzasną bagażnik swojego czarnego Astona Martina zaparkowanego pod hotelem, oraz postawił na ziemi swoją gigantyczną walizkę. Wciąż jeszcze nie otrząsnął się, po rozmowie z Char. Cholernie chciał, żeby to wszystko okazało się tylko koszmarem sennym. Niestety to była rzeczywistość. Chłopak upewnił się czy aby na pewno zamknął pojazd, poczym chwytając walizkę, ruszył ku wejściu do hotelu.
 - Dzień Dobry. – przywitał się Louis opierając się o blat biurka recepcjonistów.
 - Witamy Panie Tomlinson. W czym mogę pomóc? – zapytał wysoki, brązowooki chłopak, z dłuższymi czarnymi włosami, zaczesanymi do góry. Był ubrany w granatową marynarkę i białą koszulę. Uśmiechał się serdecznie.
 - Chciałbym wynająć pokój, na kilka nocy. – zaczął. – Nie jestem pewny na ile.
 - No dobrze rozumiem. Apartament czy zwykły pokój? – obdarzył Louisa serdecznym spojrzeniem. Był taki przyjazny. Chyba lubił tą pracę.
 - Pokój … Chociaż w sumie… Co mi szkodzi? I tak wszystko mi jedno.  – westchnął. – Poproszę apartament .
 - Czy coś się stało? – chłopak uniósł brew w zaciekawieniu.
 - Ehh długo by opowiadać. Chyba, że masz po pracy czas i wpadniesz do mojego pokoju z butelką wódki. – zaśmiał się gorzko niebieskooki.
Brunet uśmiechnął się w odpowiedzi. Louis spojrzał na identyfikator przypięty do marynarki. Chłopak nazywał się Damien.
 - Poproszę o dowód. – rzucił brązowooki wpisując coś do bazy komputera hotelowego.
Louis posłusznie wyciągnął dowód z portfela i podał go pracownikowi.

Harry cicho otworzył drzwi i niesłyszalnie przekroczył próg domu. Ściągnął buty,
poczym zaczął ściągać kurtkę. Jego głowa wciąż była zajęta rozmyślaniem o Char. Chłopak nadal nie wiedział, co czuje. Kochał Emily, ale Charlotte też nie była mu obojętna. Dlatego też, zależało mu na jej szczęściu. Był przekonany, że wie co musi zrobić.
Hazza dzwonił do Lou, ponad 30 razy. Ten ani razu nie odebrał. W ten sposób, Harry nie miał pojęcia gdzie miał go szukać. Co, nie powiem, ale strasznie utrudniało mu zadanie. Powoli wszedł do salonu słysząc jak Liam i Niall rozmawiają w kuchni. Z ich konwersacji Hazz wyłapał imie Louis… Natychmiast stanął za ścianą i nasłuchiwał.
 - Więc nie dodzwoniłeś się do niego. – rzucił Niall.
 - No nie, raczej teraz woli zostać sam, ale boję się, że zrobi coś głupiego. – Liam, masował palcami pulsujące skronie. – Wiesz, jak bardzo on ją kocha.
- No wiem. – potwierdził Niall.
W pokoju rozbrzmiał, sygnał telefonu Liama. Chłopak odebrał właśnie smsa. Szybko odebrał wiadomość i spojrzał na Niall’a.
 - To od Danielle. – rzucił powracając wzrokiem do tekstu. – Napisała, że na jednej z stron Directioners znalazła informacje, że Louis’a widziano wchodzącego z walizką do hotelu Dukes.
 - Myślisz, że właśnie tam się zatrzymał? – zapytał Niall.
 - Tak sądzę. W sumie, gdzie indziej miałby pójść. A poza tym myślę, że nie wchodziłby tam tylko na chwile, przecież to nie miałoby sensu. – odparł. – Myślę, że właśnie tam jest Lou.
Ich rozmowę, przerwał huk zamykanych drzwi. Chłopcy spojrzeli po sobie. Nie wiedząc co się dzieje, Liam wyjrzał przez okno. Oparł się o blat i spuścił głowę.
 - Harry….. – powiedział odwracając się do zdezorientowanego blondasa.

       Charlotte, właśnie wyszła z wanny po długiej relaksującej kąpieli. Owinęła swoje ciało ręcznikiem, poczym jeszcze raz spojrzała na poharataną dłoń. Dziewczyna delikatnie dotknęła rany, jednak natychmiast tego pożałowała, sycząc z bólu. Zza okna usłyszała warkot silnika. Stanęła przy oknie odsuwając lekko roletę, poczym patrzyła jak auto Harrego z nim samym wyjeżdża z garażu. Charlotte poczuła dziwny niepokój. Była zła na Harry’ego za tą noc, ale co jak co, ona nie zrobiła nic, żeby go powstrzymać przez co wina była też w dużej mierze jej. Sama nie wiedziała już co robić. Odeszła od okna, poczym ubrała się w swoją piżamę. Wyszła z łazienki podążając do swojego pokoju. Na korytarzu spotkała Zayna.
 - Hej Zayn, kiedy będziesz szedł na fajkę? – zapytała szeptem.
 - Kochana, właśnie jadę do sklepu po nową paczkę, bo tamta się skończyła. – zaśmiał się. – Kupić i tobie?
 - Tsaaa. Myślę, że to dobry pomysł. Przynajmniej nie będę na tobie żerować. – uśmiechnęła się.  – Zayn, mógłbyś jeszcze kupić mi maszynki do golenia?
 - Serio? Mam ci kupować takie babskie gadżety? – mulat uniósł brew wysoko.
 - Ojj no weź, proszę Cię! – uśmiechnęła się serdecznie.
- A jak kupie złe? – brunet westchnął.
- Wątpie. – dziewczyna ruszyła do swojego pokoju. – Dziękuje Zayn.

Louis siedział na łóżku, trzymając w dłoniach swój telefon. Właśnie skończył rozmowę z siostrą, która przebywała teraz u babci. Lou rzucił telefon na łóżko, poczym złapał się za głowę. Cholernie chciał być teraz ze swoimi przyjaciółmi. Ze swoją dziewczyną. Ale… czy ona wciąż była jego dziewczyną? To była jedyna myśl w głowie Loui’ego. Teraz, wszystko było inaczej. Znowu. Najpierw sytuacja z Emily, teraz to. Może po prostu świat nie chce, żeby byli razem?

Harry przekroczył próg hotelu Dukes i stanął przy recepcji. Damien odwrócił się do niego i popatrzył zdziwiony na podenerwowanego i lekko poobijanego Styles’a.
 - Witam Panie Styles. W czym mogę pomóc? – zapytał badawczo.
 - Dzisiaj był tu Louis Tomlinson. Mógłby mi Pan powiedzieć w którym pokoju się zameldował? – zapytał stukając palcami o blat.
 -  Pan wybaczy, aczkolwiek nie jestem upoważniony do udzielania takiej informacji. Ymm, są Panowie razem w zespole myślę, że powinniście wiedzieć o sobie tak rzeczy ja miejsce pobytu…. – zaczął brunet.
 - Czy mógłbyś nie mówić mi, co powinienem a czego nie? Jestem jego przyjacielem do cholery i chce wiedzieć w którym pokoju mieszka! – Harry przestawał nad sobą panować.
 - Nalegam, żeby Pan w tym momencie opuścił nasz hotel. – rzucił poważnie.
 - A ja nalegam, żeby Pan powiedział w którym pokoju jest mój przyjaciel! – Harry krzyczał, zwracając na siebie uwagę wszystkich wkoło.
 - Proszę natychmiast wyjść inaczej wezwę ochronę! – chłopak przyłożył telefon do ucha.
 - Słuchaj mnie uważnie ty popieprzony eleganciku! Natychmiast rusz swój spięty tyłek ubrany w  trochę przyciasne spodnie i  daj mi numer pokoju w którym mieszka mój przyjaciel bo inaczej……
 - Harry co ty do cholery robisz? – zapytał Louis schodząc ze schodów.
  - Panie Tomlinson, przepraszamy za zamieszanie i hałas. Pewnie zakłóciliśmy pański spokój. My i nasz hotel wynagrodzimy to Panu i innym klientom. – Damien zaczął przepraszać Louisa.
 - Żaden problem, to ja powinien przeprosić bo w końcu ten Pan przyszedł do mnie. Później przyjdę i jeszcze o tym porozmawiamy.  -  Lou posłał Damien’owi gorzki uśmiech. – Chodź Harry.
Louis ruszył w stronę schodów poczym wszedł do jednego z pokojów.  Harry podążał tuż za nim. Niebieskooki usiadł na łóżku poczym złapał się za głowę i zaczął się śmiać. Hazza popatrzył na niego zdezorientowany. Stanął oparty o ścianę i czekał. Louis podniósł na niego swój smutny wzrok.
 - Czy mogę wiedzieć co to do cholery było? – zapytał szatyn.
 - Nie chciał powiedzieć mi, w którym pokoju jesteś. – odparł wpatrując się w czubki swoich butów.
 - Harry, on nie jest do tego upoważniony! Nie może tak po prostu dać numer mojego pokoju każdemu kto wejdzie, bez mojej zgody. Podpisałem, że nie chce mieć gości. Jeżeli miałbym ich mieć miałem zadzwonić do recepcji i ich uprzedzić. – Loui pokręcił głową. – Masz przeprosić go, jak będziesz wychodził. Po co właściwie przyszedłeś?
 - Wyjaśnić wszystko. – spojrzał prosto w jego oczy.
 - Nie ma co wyjaśniać. – rzucił natychmiast. – Już wszystko wyjaśnione.
 - Nie znasz całej prawdy. – Hazz nie spuszczał z niego wzroku.
 - Ah jeszcze czegoś nie wiem? No fajnie. Nie wiem czy chce wiedzieć. – Louis parsknął.
 - Charlotte Cię okłamała. – zaczął zielonooki.
  Louis natychmiast spojrzał na Harry’ego i wstał. Z jego twarzy nie można było nic wyczytać. Zdziwienie? Wściekłość? Smutek? Zawiedzenie? Louis chyba sam nie widział co czuł. Nie mógł uwierzyć że Char go okłamała. Hazz wyczuł że od przyjaciela nie biją pozytywne emocje.
 - Co? – Lou wydobył z siebie nie pewne pytanie. – Jak to?
 - Wcale nie chciała się zemścić. Była smutna, wściekła, zrozpaczona ale na pewno nie chciała się zemścić. To nie ona mnie uwiodła. To ja uwiodłem ją. – Hazz powiedział cicho.
 - Czemu mnie okłamała? – zapytał patrząc na niego badawczo.
 - Żeby ratować mi dupę, żebyś nie zrobił mi wtedy czegoś gorszego. – spuścił wzrok. – Naprawdę tego żałowała. Rano, kiedy dotarło do niej to co się stało uderzyła pięścią w lustro. Ma całą rękę poranioną. Zayn opatrzył jej rany, po tym jak mi sprawiła trochę przykrości. Naprawdę żałowała.
 - Harry mogła żałować, ale jednak pozwoliła Ci na to. Uległa Ci. Nie zrobiła nic, żeby Cię powstrzymać. – Louis pokręcił tylko głową.
 - Louis wiem, że ją kochasz. Człowieku idź do niej. Powiedź ile dla Ciebie znaczy, że jej potrzebujesz, że chcesz żeby była przy tobie. Spieprzysz wszystko, jeżeli nie naprawisz tego związku.  – Hazz podszedł do niego i potrząsnął za ramiona.
- To nie tylko ode mnie zależy.  – Louis posłał mu zimne spojrzenie poczym odsunął się. – Powinieneś już iść. Nie zapomnij przeprosić Damien’a.
Harry spojrzał na niego zszokowany poczym  wiedząc, że nic już nie zdziała wyszedł trzaskając drzwiami. Louis był wściekły. Nie mógł opanować swojego gniewu. Miał ochotę coś zniszczyć. A najlepiej samego siebie. Próbował uspokoić swój oddech. Przez 20 minut nie mógł tego zrobić. Kiedy jednak mu się udało. Podniósł się i podszedł do telefonu stojącego na szafce nocnej.
 - Recepcja, słucham? – rzucił męski głos w słuchawce.
 - Tu Tomlinson. – odparł szatyn, siedząc na kawałku łóżka.
 - Ah tak, Pan Tomlinson. W czym mogę pomóc? – głos stał się bardzo przyjazny.
 - Czy mógłby Pan dostarczyć do mojego pokoju dużą butelkę wódki? – zapytał zrezygnowany.
 - Ależ oczywiście. Czy mam dostarczyć również swoje towarzystwo, tak jak mówił Pan wcześniej, przy meldunku? – zapytał.  – Sam chętnie bym z kimś porozmawiał i odreagował.
 - Jeżeli ma Pan ochotę, to zapraszam. – zaśmiał się gorzko. – Przynajmniej będziemy mieć o czym gadać.

piątek, 20 czerwca 2014

POJAWIŁY SIĘ PIERWSZE ZMIANY. POWRÓT ZBLIŻA SIĘ WIELKIMI KROKAMI

niedziela, 23 lutego 2014

Zapowiadana Informacja

Cześć kochani. TA NOTKA JEST BARDZO WAŻNA, PROSZĘ NIE OMIJAJCIE JEJ!


       Jak powszechnie wiadomo, wszystko podlega zmianom. Ludzie, miejsca, uczucia. Tak jest też z nami. Wiele wydarzeń, zmieniło nasze życia i dlatego do niektórych rzeczy podchodzimy poważniej, inaczej, z innym światopoglądem. Jak się pewnie domyślacie,  chodzi o coś związanego ze zmianami. Owszem, ale to nie będą zwykłe przemiany. My się zmieniłyśmy, dlatego też nasz blog się zmieni. Nie będą to jednak jakieś, drobne metamorfozy wyglądu. Nie… To będą dość radykalne poprawki wszystkiego.  Zaczynamy żyć na nowo i nasz blog będzie „nowy”.
Nowy wygląd, nowe treści. Tamten rok, zdecydowanie zawaliłyśmy, dlatego 2014 będzie rokiem metamorfoz. Problemem, jest jednak to, że przez te ewolucje, możemy stracić wielu z was. Jesteśmy tego w pełni świadome, ale według nas jest to bardzo potrzebne temu blogowi i nam. Dlatego nie zdziwcie się, jeżeli z bloga znikną imaginy, a na ich miejscu, będą tylko rozdziały, lub po jakimś czasie pojawi się tylko notka z linkiem do innego, całkiem nowego bloga. Moja działalność jako pisarka stoi pod jednym wielkim znakiem zapytania, gdyż po prostu nie daję rady pisać i opowiadania i imaginów. Dlatego, razem z Elizą, postanowiłyśmy z czegoś zrezygnować i niestety padło na imaginy. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i nie zabijecie za tą decyzję….  Jak mogliście się domyślić, zawieszamy bloga…. Kochamy Was…
                                                                                                               ~ Alice

To była nasza wspólna decyzja, którą powiedzmy sobie szczerze, musicie zaakceptować. Nie zatrzymujemy was. Tak jeszcze „ na pożegnanie” Alice napisała dla was imagin.  Mamy nadzieję, że wam się spodoba.

                                                                                                              ~ Eliza
__________________________________________________________

IMAGIN 
       Z hukiem otworzyłam drzwi do mojego mieszkania. W tym momencie nic się dla mnie nie liczyło.  To co było dla mnie całym światem, teraz okazało się być niczym. Zamknęłam drzwi trzaskiem i natychmiast pobiegłam do łazienki.  Oparłam się o umywalkę, wciąż nie mogąc powstrzymać łez,  napływających do oczu. Upokorzył, zranił,  zniszczył…
Spojrzałam w lustro. Po drugiej stronie tafli, był wrak człowieka. Rozmazany makijaż, podkrążone oczy napuchnięte od płaczu. Niczym nie przypominał tej sympatycznej i wiecznie uśmiechniętej szatynki. Teraz, ta wesoła dziewczyna, straciła chęć do życia. Jedyne czego pragnęłam, to umrzeć.
On, był całym moim światem. To dla niego, żyłam. Teraz, kiedy wiem jakie świństwo mi zrobił, nie miałam sensu życia. Zdradził mnie. Tak, po prostu. Tak, jakby była to najnormalniejsza rzecz. Jak mógł? Dlaczego mi to zrobił?
Natychmiast sięgnęłam  do szafki i wyjęłam z niej żyletkę. Usiadłam pod ścianą, poczym wciąż łkając, podwinęłam rękawy bluzy, . „ Jedno, głębokie cięcie.” – pomyślałam. Było mi ciężko, ale to było jedyne wyjście, by skrócić swoje cierpienie. Przyłożyłam żyletkę do ręki i szybko przeciągnęłam nią po delikatnej skórze. Zrobiłam jeszcze parę cienkich kresek, na poprzednich bliznach i oparłam głowę o ścianę. Moje cierpienie wylewało się ze mnie wraz z krwią. Białe płytki, powoli zabarwiały się czerwoną cieczą. Czułam jak tracę siły życiowe. Jak życie któro mnie wypełniało, teraz ze mnie ulatuje. Moje serce, biło w coraz wolniejszym rytmie. Zamknęłam oczy.
 Zaczynałam tracić przytomność. Nie wiem ile czasu minęło. 5, może 10 minut.. A może tak mi się tylko zdawało. Cały świat, przestawał istnieć. Nie docierały do mnie już żadne dźwięki. Było cicho… Tak spokojnie… Wszystko wydawało się być takie wspaniałe… Śmierć nadchodziła wielkimi krokami…
Do moich uszu dotarły nagle stłumione krzyki. Poczułam jak ktoś, klęka przy mnie krzycząc moje imię. Ledwo otworzyłam oczy, by spojrzeć kto mnie odwiedził. Dostrzegłam jego anielską twarz i boskie rysy twarzy. Potwierdzeniem tego wszystkiego, były jego niewiarygodnie piękne błękitne oczy. Zmierzwione brązowe włosy, delikatnie opadały na niebieskie oczy. Chłopak wciąż krzyczał coś do mnie, ale ja nie potrafiłam wyłapać żadnych słów z tego niewyraźnego bełkotu. Lekko udało mi się unieść kąciki ust, lecz zaraz po tym odpłynęłam, mając w pamięci jedynie spojrzenie jego zabójczych oczu…

Oślepiło mnie ostre światło żarówek. Wzrok nie przyzwyczaił się jeszcze do światła. Ale... Czy ja umarłam? Po kilku minutach,  z powrotem podjęłam próbę otwarcia oczu. Słuch dopiero zaczął powracać do normy dzięki czemu usłyszałam pikanie aparatury szpitalnej… Cholera…. Czyli chyba jednak żyje.
Obudziłam się w śnieżno białej szpitalnej Sali. Za oknami było już ciemno. Obok mnie, dostrzegłam dużo sprzętu, a na swoim nadgarstku, grubo zawiązany bandaż. Delikatnie podniosłam głowę i dopiero teraz dostrzegłam, że tuż obok mnie, na krzesełku siedział on.
 - Loui… Co ty tutaj robisz? – zapytałam słabo. – Powinieneś być w trasie.
 - Cśśś, to nie ważne. – rzucił, a ja dostrzegłam, że ma zaszklone oczy.  – Miałem przeczucie, że dzisiaj coś się stanie. – Lou chwycił mnie za rękę. – Wsiadłem w pierwszy lepszy samolot i przyleciałem do Ciebie.
 - Miałeś przeczucie? – niedowierzałam.
 - Zawsze mam, jeśli chodzi o Ciebie. – uśmiechnął się gorzko, a po jego policzku spłynęła łza. – Tak cholernie bałem się że cię stracę.
 - To wszystko przez niego… On mnie zdradził…. – zaczęłam, ale Louis mnie uciszył.
 - Słońce, nie przemęczaj się. Opowiesz mi kiedy indziej. Jak odpoczniesz trochę. Straciłaś dużo krwi.  Jesteś osłabiona. – ścisnął moją dłoń mocniej.
- A położysz się koło mnie, żebym mogła cię przytulić? – spojrzałam na niego, a on tylko zdjął buty i wskoczył pod kołdrę obok mnie.
 - Nigdy więcej mi tego nie rób. Nie ważne co by się działo i kiedy, dzwoń nawet jakbym miał wywiad.- powiedział tuląc mnie do siebie.
 - Dziękuję Louis. – szepnęłam zaciągając się zapachem jego perfum.
 - Od tego są najlepsi przyjaciele skarbie. – odparł, poczym złożył na czubku mojej głowy delikatny pocałunek.
_________________________________________________

 BARDZO WAS PROSIMY, WYRAŹCIE SWOJĄ OPINIE W KOMENTARZACH!  Chcemy widzieć jak odebraliście tą informację.
P.S. Nie oszczędzajcie słów.... 

No cóż… Nie pozostało nam nic innego jak się pożegnać… Cholera, nie znoszę pożegnań….  
Do następnego spotkania Kochani… Trzymajcie się :*
 Wasze Kochające Alice&Eliza




wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 16 :)


     Rozdział 16
Życie powoli się  stabilizuję…Bardzo powoli… A może wcale?


    Charlotte wybiegła z domu w pogoni za Louisem. Chłopak właśnie pakował walizkę do swojego samochodu zastępczego. Dziewczyna oparła się o bramkę i popatrzyła na niego. Chwyciła się płotu obiema rękami. Lou nie zauważył jej obecności i wciąż szarpał się z walizką.
 - Louis…. – powiedziała, wystarczająco  głośno by chłopak usłyszał.
    Odwrócił się w jej stronę, podchodząc bliżej.  Jego mina wskazywała jak bardzo chłopak był nią rozczarowany.
 - O co chodzi? – zapytał smutno.
 - Co teraz z nami będzie? – szatynka nie spuszczała z niego wzroku.
     Chłopak przez dłuższą chwilę milczał. Stał naprzeciw niej wbijając spojrzenie w ziemie. Loui włożył ręce w kieszenie.
 - Obiecałaś mi coś. – zaczął. – Obiecałaś, że czułości z Harrym nie zniszczą naszego związku. A teraz co? Znosiłem wasze pocałunki, obściskiwania się, ale tego nie zniosę. To za dużo. Nie wiem co z nami. Do końca wierzyłem, że nic takiego się nie stanie. Że dotrwamy do końca tej całej szopki, ale najwyraźniej się przeliczyłem. Zawiodłem się na tobie…. i nie jestem pewny, czy potrafię ci jeszcze zaufać… Wybacz.
   
    Dziewczyna poczuła jak do jej oczu napływają łzy. Louis odwrócił się i wsiadł do samochodu. Kiedy tylko wypowiedział te słowa, poczuł cholernie silne ukłucie w sercu. To było tak jakby ktoś wbijał mu w serce miliony małych igiełek poczym oderwał cząstkę narządu. Louis zaznał pustki, jakiej nigdy w życiu nie czuł. Zza szyby auta dostrzegł Charlotte, która ocierała spływające po twarzy łzy. „ I co dupku narobiłeś? Ona przez ciebie płacze.” – Louis był już w stanie wyjść z samochodu i podejść do niej, ale nie pozwolił sobie na to. To nie miało by sensu. Zdradziła go. Popełniła niewybaczalny błąd. Już wcześniej sprawiła że i on płakał.
    Louis zaklął pod nosem i wyszedł z samochodu. Szybkim krokiem, wszedł na podwórka i zbliżył się do Charlotte. Ona tylko stała jak sparaliżowana. Louis otarł łzy z jej policzków, poczym chwycił jej twarz w dłonie. Złożył na jej ustach delikatny, a zarazem namiętny pocałunek. Potrzebował tego. Ona też. Dzięki temu, przez chwilę było normalnie, tak jak dawniej. No właśnie, przez chwilę.
    Pocałunek nie był krótki, wręcz przeciwnie. Nie potrafili się od siebie oderwać. Dopiero teraz, dotarło do niech, jak bardzo im siebie brakowało. Okoliczności nic dla nich nie znaczyły. Teraz, w tym momencie, najważniejsze było dla nich, że znowu, choć przez ten krótki czas są razem. Jednak jak to mówią, „ wszystko co dobre, szybko się kończy”.
    Louis delikatnie się od niej odsunął, poczym spojrzał w jej napuchnięte od płaczu oczy. Lekko się uśmiechnął.
 - Po mimo tego wszystkiego, ja wciąż cię kocham. – pocałował ją w czoło i z powrotem zaczął się oddalać.
     Charlotte patrzyła jak odchodzi. Kocha ją. Ale jak? Przecież go zdradziła. Cholernie zraniła. Zrobiła coś, czego nie da się wybaczyć. Teraz była pewna, Louis był jedyny w swoim rodzaju. Był kimś, kogo bez dwóch zdań można było nazwać skarbem. Najwspanialszą osobą, jaką Char mogła spotkać. Teraz, jej wyrzuty sumienia były dwukrotnie wyższe. Na własne życzenie, straciła najważniejszą i najwspanialszą osobę w jej życiu.
    Dziewczyna odwróciła się i weszła do domu.

    Harry przyglądał się temu przez okno. Całej tej sytuacji. Czuł się cholernie winny. Nie dość, że to on uwiódł Char, to jeszcze ona wzięła na siebie jego winę by Louis nie zrobił mu krzywdy. Wiedział co musi teraz zrobić. Postawił sobie na cel, że za wszelką cenę doprowadzi do tego, by oni znów byli szczęśliwi.
    Usłyszał trzask tłuczonego szkło. Po raz kolejny dzisiaj. Hałas dobiegał z pokoju Emily. Chłopak natychmiast pobiegł tam i wpadł do pokoju. Nigdzie nie było krwi, a na podłodze leżała tylko zbita ramka ze zdjęciem Emily i Nialla. Dziewczyna skulona siedziała na kanapie trzymając się za czerwone włosy.
 - Ej Emily.. – zaczął Hazza siadając obok niej.
 - Wyjdź! – krzyknęła.
 - Nie wyjdę! – powiedział.
- Dlaczego mi nie powiedzieliście? – zapytała.
 - Bo nie mogliśmy. – rzucił.
 - Przestań pieprzyć, chyba mogłeś mi powiedzieć, że cię kocham! – odpysknęła.
 - Próbowałem ci powiedzieć, wtedy w szpitalu ale wpadł Niall i gromada. Wtedy zapytałaś czy jesteś z Niallem, bo pamiętasz że się z nim całowałaś. Co miałem powiedzieć? „ Nie, nie chodzisz z nim. Jesteś moją dziewczyną, tylko akurat wtedy przelizałaś się z nim i tym samym cholernie mnie raniąc.”? – lekko się zdenerwował.
 - A nie sądzisz, że zasługiwałam na prawdę? – zapytała. – Chyba miałam prawo wiedzieć. A te zdjęcia? Wszystko to fałszywki?
 - Tylko te ze mną i z Charlotte. Twoich z Niallem, nie mieliśmy jak zrobić. – spuścił głowe.
 - Szczere wiesz? – zaśmiała się gorzko. – Chcę zobaczyć oryginały.- dodała po chwili namysłu.
    Harry podniósł się z kanapy, poczym wystawił rękę w kierunku Emily. Dziewczyna patrzyła lekko skołowana.
 - To chodź. Tu ich nie ma. Są w domu twojej kuzynki. – Emily wstała i razem z Hazzą ruszyli do domu obok. 

    Charlotte weszła przez drzwi wprost do salonu. Siedziała tam reszta. Ona tylko powoli zajęła miejsce na kanapie obok Zayna. Chłopak patrzył na nią, próbując coś jakoś dodać jej otuchy. Kiedy tylko siadła chłopak ją przytulił. Ona wtuliła się w niego i przez chwilę w ciszy tak pozostawała. Szybko jednak usiadła prosto.
 - Char, mówił coś? – zapytał Liam.
 - Nie, nic. – rzuciła.
 - A nie wiesz może gdzie pojechał? – kontynuował Niall.
 - Nic mi nie mówił. Zapytałam go tylko, co dalej z nami będzie. – odparła smutno.
 - I co odpowiedział? – wtrącił się Zayn.
 - Powiedział, cytuję „  Zawiodłem się na tobie…. i nie jestem pewny, czy potrafię ci jeszcze zaufać… Wybacz.” – westchnęła.
    Chłopaki milczeli. Żaden nie wiedział co ma powiedzieć. Wbili tylko wzrok w podłogę. Wszyscy byli zasmuceni wiadomością, że nie będzie zbyt łatwo odbudować relacji między Char i Lou.
 - To może ja spróbuję do niego zadzwonić. – powiedział Liam, przerywając ciszę.
    Wstał i ruszył do kuchni by przedzwonić. Niall nerwowo kręcił się na miejscu. Chętnie zerwał by się z kanapy i pobiegł za Paynem. Pewnie tylko nie chciał zostawić przyjaciół samych.
 - No leć do niego, żarłoku. – rzuciła Charlotte i lekko uśmiechnęła się.
    Niall z uśmiechem zerwał się z kanapy i pobiegł do kuchni, pierw obdarzając Char skromnym buziakiem w policzek. Szatynka uśmiechnęła się i spojrzała na Zayna.
 - Poszedłbym na papierosa. – zaczął. – Idziesz ze mną?
 - Bardzo chętnie. – odparła podnosząc się z kanapy.

    Harry podał Emily kolejne zdjęcia do ręki.
 - Ooo  a tutaj jesteśmy w wesołym miasteczku, na naszej pierwszej randce i trzymasz miśka, którego wygrałem dla ciebie w wesołym miasteczku, rzucając w puszki, małymi piłeczkami. – zaśmiał się lekko. – To zrobiłem ci na przejażdżce London Eye. Była awaria kolejki i byliśmy uwięzieni na samej górze przez 1,5 godziny. Zaczęłaś strasznie panikować i musiałem cię uspokoić. Histeryzowałaś i krzyczałaś. Nie wiedziałem jak cię uspokoić więc cię pocałowałem.
 - To był nasz pierwszy pocałunek? – zapytała.
 - Nie. – uśmiechnął się. – Pierwszy był w moim pokoju. To był dzień po naszym koncercie. Zaproponowaliśmy wam śniadanie, a kiedy przyszłyście, podstępem zwabiłem cię tu i powiedziałem, że po prostu chciałem z tobą zostać sam na sam. Wtedy cię po raz pierwszy pocałowałem. 
 - Ohh szalony Hazza. – zaśmiała się, biorąc do ręki następne zdjęcie . – A to chyba nie my.
 - Tak, Charlotte i Louis. – Harry uśmiechnął się. – To był wasz drugi koncert. Char na nim śpiewała swoją piosenkę, a ty robiłaś nam zdjęcia. Wtedy właśnie po raz pierwszy powiedzieliśmy o was światu.
 - Wow. Jestem w szoku. – powiedziała.
 - Jeszcze w większym szoku będziesz jak opowiem ci resztę. – podniósł się powoli. – Ale to kiedy indziej. Wracajmy do domu, bo chłopaki się zaczną martwić.
 - To ty idź, ja jeszcze zostanę. – rzuciła wstając. - Pójdę tylko wziąć sobie coś ze spiżarni.
    Podeszła do niego i delikatnie się przytuliła. Harry objął ją i upajał się jej ciepłem, obecnością. Dziewczyna  jednak, szybko wyrwała się z uścisku, zarzucając zielonookiemu ręce na szyję. Stanęła na placach i lekko pocałowała loczka. Chłopak był totalnie skołowany. Nie wiedział co się dzieje wokół, jednak szybko oddał pocałunek, wręcz go pogłębiając. Jego serce znowu zabiło mocniej na bliskość jej ust. Całus nie miał końca. Dla nich ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Emily jednak po jakimś czasie lekko się odsunęła.
 - Jeszcze bardziej zadziwiające jest to, że zaczynam sobie wszystko przypominać wiesz? – uśmiechnęła się.
   
    Malik i Char wkroczyli właśnie na balkon. Mulat szybko wyjął ze spodni paczkę fajek. Wyciągnął jedną i z powrotem schował pudełko. Charlotte patrzyła na niego z zainteresowaniem.
 - Ej, a co ze mną? – zapytała, leko zdenerwowana.
 - Ale co? – Malik nie ogarniał.
 - No a mi nie dasz? – wyjaśniła spokojnie.
 - To ty palisz? – zdziwił się Zayn.
- Dawno nie paliłam, ale owszem. Zdarza mi się. – rzuciła wyjmując paczkę z jego kieszeni. – Ale nikt o tym nie wie. Nawet Emily.
 - Ohh masz sekret przed przyjaciółką. – skwitował, podając Char zapalniczkę. – A ja mam w końcu z kim palić.
 - Tak, tylko na razie nikomu nie mów. – dziewczyna powoli odpaliła papierosa, od razu się zaciągając. – Nie chce żeby wiedzieli.
 - Ale mi powiedziałaś. – rzucił jej krótkie spojrzenie, poczym wziął od niej zapalniczkę i sam zapalił.
- Nie będę ukrywać, że z nich wszystkich ufam ci najbardziej. A poza tym, nie chce słuchać gadania Emily jak bardzo to szkodzi, że później wspomnę jej słowa i tak dalej.  – dziewczyna wypuściła powoli dym z płuc. – Jesteś moim przyjacielem Zayn.
 - To zaszczyt, że zdobyłem twoje zaufanie i przyjaźń, tak naprawdę nic nie robiąc.  – oparł się o balustradę.
 -  Nie mów że nic, bo jednak coś. A kto mi się pomógł dzisiaj umyć i pogadał ze mną? – dziewczyna zrobiła to samo i spojrzała na mulata. – A poza tym, ludzie do ciebie lgną Malik.
- Ohh naprawdę dużo zrobiłem. Szok, normalnie. – zaśmiał się.
    Przez kilka minut, obydwoje w spokoju zaciągali się i wypuszczali dym. Żadne nie zaczynało rozmowy, a cisza nie była dla nich niezręczna. Dzięki temu, obydwoje mogli pogrążyć się w długiej zadumie. Po chwili jednak Zayn, postanowił przerwać rozmyślania.
 - Char, co jeszcze powiedział ci Louis? – ona lekko zdziwiona wbiła w niego wzrok. – Jak weszłaś do domu to widziałem, że coś było nie tak.
 - Tylko przyjaciel jest w stanie zauważyć coś takiego. – uśmiechnęła się lekko i znowu się zaciągnęła. – Powiedział, że pomimo tego wszystkiego, on wciąż mnie kocha.
 -To chyba dobrze. – rzucił, gasząc papierosa.
 - No właśnie, przez te słowa dostałam takich cholernych wyrzutów sumienia, że po prostu nie mogłam sobie darować. – ona również zgasiła. – Miałam ochotę strzelić sobie kulkę w łeb.
 - Dobrze, że jednak z tego zrezygnowałaś. – powiedział Zayn grzebiąc w kieszeni spodni.
 - Kto powiedział, że zrezygnowałam. – rzuciła szeptem, tak by nie usłyszał.
 - Hmm? – podniósł na nią wzrok. – Powtórz bo nie słyszałem.
 - Nie, nic . – uśmiechnęła się.
               --------------------------------------------------------------------------------------------------
No hejka tu Alice :) mam nadzieję że rozdział się podoba :) u mnie jak zawsze problemy z internetem <33 Liczę na szczere komentarze i opinie :) Pa :****
              --------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej tu Eliza. Sorka za tak długie opóźnienie. Rozdział miał być wczoraj ,ale Ali jak zwykle coś się z internetem działo i trudno było nawet przesłać. Mam nadzieję że rozdział się podoba i Ala postara się sprężyć z kolejnym rozdziałem. Co do dyskusji o rozdziale ,pojawi się jakoś w najbliższym czasie ( piszcie w komentarzach czy wam się podoba ten pomysł ,bo jak nie to nie ma sensu tego robić. Napiszcie też nam jaki temat mamy poruczyć :) ). Razem z Alą pomyślałyśmy o tym że może będziemy do was dzwonić jako taki bonusik na koniec miesiąca. Numery telefony możecie wysyłać na aska Ali . Ona nie będzie odpowiadać na te pytanie. Lecz jeśli dalej masz opór ,żeby tam napisać swój numer to skontaktujesz się z nami przez aska i podamy Ci np. naszego Facebooka :). To chyba tyle więc no Paa:*

czwartek, 2 stycznia 2014

Podsumowanie Roku 2013

Hej kochani :) dzisiaj jesteśmy we dwie :) Rok 2013, na blogu uważamy oficjalnie za zakończony :) Podsumujmy teraz wszystko co działo się na blogu i w naszym życiu przez ten ostatni czas. 
       No więc zacznijmy od tego jak zakończyłyśmy ten rok w naszym życiu. Powiedzmy sobie szczerze, że ten rok nie przyniósł nam zbyt wielu fantastyczny wydarzeń i wspomnień. Oczywiście nie cały ten czas był zły. Bywały sytuacje, kiedy niepohamowana radość i szczęście aż od nas biło, ale niektóre wydarzenia, pozostawią po sobie ślad na psychice, do końca życia.

Alice : No cóż, El ( Eliza) kupiła zepsute spodnie, i właśnie je naprawia,
Eliza: A Alice w końcu ku mojej radości zdobyła buty zimowe na płaskim obcasie.
Alice: Eli wkurzyła, że nie dostała rozdziału 15 do wcześniej i był Foch Forever twierdząc, że ona go nie przeczyta bo jest już upubliczniony. ( I tak go potajemnie przeczytała xD)
Eliza :Sąsiedzi Alice zapraszali nas na drinki, twierdząc że pokażą nam małe kotki. ( nic że to było przed pasterką na którą się ,,wybierałyśmy" )
Alice : A to, było mocne xD  Poza tym jeżeli, chcecie kogoś obwiniać za to że nie ma rozdziałów i imaginów, to wszystko przez Elizę, bo dzwoni do mnie i nie daje pisać xD
Eliza: Okej... To więcej nie będę dzwonić i zobaczymy ile napiszesz siedząc na fb :). Jeszcze jak wracałyśmy do domu to podjechał jakiś samochód ,a facet wystawił łeb z niego i zaczął majtać brwiami xDD
Alice : Ejjj, ale no....! Zmieniam zdanie, to nie przez telefony Elizki.... Nie siedzę na fb! A poza tym internet w laptopie mam od kilu dni -.-'   NIE ZWALAJ NA MNIE WINY!!! A to też było mocne xD A pamiętasz ludzi na 6obcy.pl jak im to opowiadałyśmy?
Eliza: Facet się rozłączył ,a facetka się śmiała ;p. Pamiętasz tego psa co teraz przed nim uciekamy ?
Alice : Ooo tak, za każdym razem jak go wkładamy na podwórko to i tak nas goni xD Pamiętasz " Nie kopaj, nie kopaj!" xD Albo jak próbowałyśmy wymyślić co będzie dalej w opowiadaniu?? :)
Eliza: Ta Charlotte będzie w ciąży z Harrym ( ,a tak serio to żartuje to moja wyobraźnia a Ala nie chce jej w opowiadaniu wykorzystać ;c )
Alice : Ale nie o to chodzi, że nie chce, bo gdybym nie chciała to chyba bym się nie pytała nie?? Chodzi mi o to, że w sumie to było by dość przewidywalne a ja tak nie chce! Ona ma nie być w ciąży z Harrym! Nie Eliza, nie będzie w ciąży z Louisem! Na razie nie, albo może w ogóle. Gdyby była w ciąży to zrobiłaby się z tego taka Moda Na Sukces i było by : Charlotte z Harrym, potem ją i dziecko zostawia. NIE, TAK NIE BĘDZIE! Poza tym, UWAGA UWAGA, ELIZA ZRZEKŁA SIĘ PRAW DO NASZEGO MALEŃSTWA!!!
Eliza: Nie to że się zrzekam czy coś ale to nasze prywatne sprawy i nie będziemy tego ujawniać na blogu dziękuję i Paaaa:***
Alice : Teraz się nie wypowiadasz na ten temat! Wstydzisz się tego co zrobiłaś! Zawiodłam się na tobie!
Eliza: Jak wspomniałam wcześniej . DZIĘKUJE I PAAA:*
Alice: A to menda... No nic, w każdym bądź razie, czas to zakończyć. Więc, Kochani moi, podsumowując. Ten rok i dla nas i dla bloga, nie był najlepszy. Może też dlatego nie było postów. Nie było motywacji, pomysłów. W tym roku jednak będzie może trochę inaczej. Postaram się pisać częściej. Oddzielać szkołę, życie prywatne i bloga, a El będzie się bardziej udzielać. Może jakieś imagify, albo jakieś informacje i animacje i obrazki. Jak to się mówi? " Nowy Rok, Nowe Życie". I my będziemy się tym kierować. Może też częściej będziemy organizować takie dyskusję? Np. na temat rozdziałów. Po każdym rozdziale będziemy dodawać taką dyskusję, o dobrych, złych czy głupich rzeczach. To może być dobry pomysł. O reszcie zmian powiemy wam kiedy indziej. A teraz chciałyśmy podziękować, za wszystkie komentarze, opinie czy głosy w ankietach :) Serdecznie wam dziękujemy i liczymy że będzie tego z każdym miesiącem więcej :) Także, kochani do kiedyś ;) Pa :*

                                                          

   ~Alice i Eliza


poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 15

Rozdział 15
Prawda boli…
Szczerość rani…
Kłamstwo uzależnia…
           

Pierwsze promienie wschodzącego słońca wpadły przez okna do całego domu. Była jakaś 9 : 30 kiedy Charlotte obudziła się wtulona w nagi tors Harrego, owinięta lekką satynową pościelą. Jej włosy, w niesamowitym nieładzie, zasłaniały pół twarzy. Od razu mówiły, że ich właścicielka wyszła dopiero z łóżka po ciężkiej nocy. Harry wciąż jeszcze spał.
            Charlotte przetarła oczy ręką, po czym lekko wspierając się na łokciach , zajęła pozycję siedzącą, zakrywając kołdrą ciało. Harry wykorzystując okazję, przekręcił się na bok, tyłkiem do szatynki. Char delikatnie wstała z łóżka, zbierając z podłogi części swojej garderoby. Dziewczyna, przez chwilę miała w głowie kompletną pustkę, jednak już po chwili uświadomiła sobie co wczoraj zrobiła. Natychmiast wbiegła do łazienki w pokoju Hazzy. Wzięła pierwszy lepszy ręcznik i szybko owinęła nim nagie ciało. Oparłszy się o umywalkę, spojrzała w lustro na swoje podkrążone oczy. W nocy spała może ze dwie lub trzy godziny.
 - Coś ty najlepszego narobiła idiotko? – zapytała patrząc na swoje odbicie w zimnej, szklanej tafli.
            Dziewczyna złapała się za głowę, poczym przez chwilę chodziła w tą i z powrotem zastanawiając się co dalej będzie. Charlotte jak najszybciej ubrała się, we wszystkie znalezione wcześniej rzeczy, po czym jeszcze raz rzuciła okiem na dziewczynę z lustra. Wyglądała okropnie. Przemęczona, oczy podkrążone. Rozmazany makijaż i mało efektowna piżama złożona z za dużych Louisowych szortów, (które lubiła podwijać i nosić jak krótkie spodenki, i tak też zrobiła ) i szarej za dużej Hazzowej koszulki. ( wraz z rozpoczęciem przedstawienia dla Emily, dziewczyna musiała zrezygnować z połowy ciuchów Tomlinsona )
            Wezbrała w niej złość. Dziewczyna była cholernie wściekła na samą siebie. Nie mogła patrzeć na swoje odbicie. Z jej oczu potoczyły się łzy. Oparłszy się o zlew, szybko spuściła głowę. Nie potrafiła zapanować nad swoimi emocjami. Emanowały od niej, wszystkie możliwe negatywne emocje. Złość, smutek, rozżalenie, zawiedzenia, strach. Za dużo tego by wymieniać. Przeniosła wzrok, na żałosną postać po drugiej stronie lustra. Nie mogła tak dalej. Nie wytrzymała.
            Z jej ust wydobył się krzyk wściekłości i nienawiści. Nienawiści do samej siebie. Dziewczyna z całej siły uderzyła pięścią w taflę. Szkło rozleciało się we wszystkie kierunki, a ona sama skuliła się na podłodze, trzymając swoją rękę na kolanach i wydając z siebie jedynie stłumiony wrzask bólu. Jej dłoń natychmiast pokryła się czerwoną cieczą, która bezustannie spływała na podłogę, zostawiając na niej szkarłatne ślady.
            Od razu ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Ona jednak nie była w stanie podejść. Nawet nie myślała o bólu fizycznym. W głowie miała ból psychiczny.
 - Charlotte! Wpuść mnie! – krzyczał Harry zatroskanym głosem. – Wszystko w porządku? Słyszałem tłuczone szkło.
 - Tak, w porządku. – odkrzyknęła z nadzieją, że już pozbyła się chłopaka.
 -Jeżeli jest w porządku, to mnie wpuść.- powiedział pociągając za klamkę.
 - Nie.-dziewczyna delikatnie dotknęła nadgarstka zakrwawionej ręki. Zasyczała z bólu.
 - Charlotte do cholery! Otwórz albo wywarzę drzwi. – uderzył w drzwi.
 - Rób co chcesz! Mam to w dupie! – odwarknęła, kuląc się pod ścianą, jeszcze bardziej.
            Czas płynął wolno. Krew z nadgarstka dziewczyny też jeszcze powolnie zostawiała szkarłatne ślady na jej nogach. Char nienawidziła siebie. Nadal nie potrafiła zrozumieć, dlaczego to zrobiła. Dlaczego zdradziła Louisa i przespała się z Harrym. Tylko to jedno pytanie krążyło w jej głowie. Teraz, nic do niej nie dochodziło. Żadne obrazy i dźwięki z zewnątrz. Była wpatrzona w jeden punkt na ścianie.
            Kiedy tak siedziała, nie zwracając uwagi na wszystko, co dzieje się wokoło, do łazienki wparował Harry.
            Chłopak zobaczył skuloną pod ścianą przyjaciółkę.
 - Charlotte…  - szepnął.
            Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że lustro leżało w kawałeczkach u jego stóp i wokół szatynki, a podłoga była pokryta szkarłatną cieczą. Tej krwi nie było trochę. Jej ilość była przerażająca. Dostrzegł poharataną rękę dziewczyny, oraz jej czerwone nogi po których spływała krew.
 - Cholera Jasna! – podbiegł do dziewczyny. – Co ty najlepszego zrobiłaś?!
 - Harry wyjdź! – krzyknęła odpychając go od siebie.
 - O nie nie, moja droga. Ja stąd nie wyjdę! – wziął ją na ręce. – Nie wierć się!
 - Harry, zostaw mnie! Głuchy jesteś? – darła się, wciąż nie potrafiąc zachować panowania nad swoim ciałem. – Postaw mnie na ziemi i wyjdź stąd!
            Hazza nie zwracając uwagi na jej krzyki, wciąż niósł ją, teraz już po schodach. Dziewczyna nie przestawała wrzeszczeć na Harrego,  budząc sobą zainteresowanie innych domowników. Chłopcy siedzący w salonie, natychmiast z niego wyszli i ruszyli w ślad za loczkiem, do kuchni. Styles usadził Charlotte na krześle.
 - I masz się stąd nie ruszać. – powiedział do niej. Chłopcy stanęli za nią, uniemożliwiając jej ucieczkę. 
            Chłopak wziął z jednej z szafek apteczkę, po czym delikatnie zaczął przemywać jej rękę wodą utlenioną, sprawdzając czy nie zostało w niej szkło. Ona tylko cichutko syczała z bólu. Wiedziała, że z nimi nie wygra.
 - Eh Char… Już wiem, co miał na myśli Louis, mówiąc bym się tobą opiekował. – rzucił Hazz.
 - A mówił coś o tym żebyś mnie przeleciał? – zapytała z wyrzutem Charlotte.
            Zielonooki, przerwał swoją czynność i spojrzał szatynce prosto w oczy pełne łez.
Przełknął ślinę, po czym szybko wrócił do poprzedniego zajęcia. Bez słowa opatrzył rękę dziewczyny, i jak gdyby nigdy nic ruszył bez słowa na górę. Oparła się o stół i zaczęła płakać.
 - To nie było zbyt miłe wiesz? – rzucił Zayn.
 - Wiem. Nie chciałam tego powiedzieć. – schowała twarz w dłoniach.
 - Ale jednak powiedziałaś. – powiedział mulat i wziął dziewczynę na ręce. – Robimy tak. Chłopaki, idziecie zobaczyć co z Harrym i zobaczyć w jakim stanie jest łazienka i ją posprzątajcie, a ja pomogę Char się ogarnąć.
 - Przecież mogę iść sama. – przerwała mu.
- Siedź i nie marudź. – chłopak zaniósł ją do łazienki i usadził w wannie.
 - Mam się przy tobie kąpać? – zadrwiła.
 - Nie kąpać, po prostu cię obmyję z tej krwi. Zostaniesz w ubraniach, jaki problem. Później Ci jakieś przyniosę. – zaczął powoli odkręcać wodę, delikatnie ustawiać poziom jej ciepła. – Macie szczęście, że Emily i Niall pojechali do szpitala na kontrolne badania, bo jakby ona to wszystko widziała i słyszała, to byłby nasz koniec.

            Louis całą noc, nie mógł się dodzwonić do Char. Do Harrego tym bardziej. Kiedy obydwoje nie odbierali, postanowił znaleźć kogoś kto zajmie się jego siostrą, a on złoży małą wizytę w Londynie i wyjaśni swojej dziewczynie kim jest Diana, i że nic dla niego nie znaczy.
            Chłopak siedział właśnie na lotnisku. Przeszedł przez odprawę i czekał na swój samolot. Ostatni raz postanowił zadzwonić do Harrego. Może przynajmniej teraz odbierze. Loui czekał kilka sygnałów, aż w końcu usłyszał oschły ton Hazzy.
 - Halo?
 - Cześć Hazz, co tam? Dzwoniłem wcześniej, ale nie odbieraliście z Char…. – zaczął, ale nie było mu dane skończyć.
 - To trzeba było nie włóczyć się z pannami i nie dawać im swojej komórki, tylko siedzieć na dupie tutaj, albo przywieść siostrę do Londynu. Wtedy na pewno Charlotte by odebrała. A teraz jakoś tak wyszło, że kawałki jej telefonu wyrzuciliśmy do śmietnika. – burknął Harry.
 - Co się stało? – zapytał.
 - Po rozmowie z twoją panną, rzuciła telefonem o ścianę.
 - Ona nie jest moją panną. To tylko dawna znajoma. Leżała pijana na środku jezdni więc wziąłem ją do siebie. Jak gadałem Char, to przyszła koleżanka do Felicity i poszedłem otworzyć drzwi, a Diana wzięła mój telefon i zaczęła gadać głupoty. Hazz wiesz, że nie zrobiłbym tego dziewczynie którą kocham. – Louis oparł głowę o ścianę.
  - Taaa. – odpowiedział obojętnie.
 - O co ci chodzi Styles? – zapytał niebieskooki lekko zirytowany.
 - Przespałem się z twoją dziewczyną. – wypalił.
            Rozum Louisa się zatrzymał. Czas przestał płynąć. Wszystko co było wokół wyparowało. Tomlinson zaczął powoli trawić słowa przyjaciela. Chłopak zacisnął pięść.
 - Co zrobiłeś? – zapytał z udawanym spokojem.
 - Przespałem się z Charlotte. – powtórzył kładąc nacisk na każde słowo.
 - Powiedz mi, że żartujesz… - wycedził Tomlinson.
 - Nie będę kłamał… - rzucił Styles.
 - Zabiję Cię. – Louis rozłączył się poczym wstał i kopnął w swoją walizkę.


            Charlotte siedziała na pralce owinięta ciepłym szlafrokiem, przyglądając się jak Zayn szoruje wannę z czerwonych śladów i kropek.
 - Jesteś kochany, wiesz Zayn? – uśmiechnęła się lekko.
 - Wiem. – odpowiedział skromnie. – Chari, chciałbym wiedzieć…. Powiesz Louisowi? O tej nocy z Harry.
 - Raczej będę musiała. – spuściła głowę. – Nie mogę tego przed nim ukrywać. Zresztą wiesz, sam nie jest święty. Imprezuje przecież teraz ze swoją dziewczyną.
 - Ta co przejęła jego telefon? - podniósł się na chwilę po czym znowu wrócił do szorowania wanny.
 - Tak, właśnie ta. – rzuciła smutno Char.
 - A skąd ta pewność że to jego dziewczyna? Może Hazz ma rację z tym, że to tylko głupi dowcip siostry Lou? – drążył temat.
 - Nie wiem, w każdym bądź razie bardzo mnie to zraniło, ale pomimo tego i tak nie mogę sobie darować nocy z Harrym. – zaśmiała się gorzko. – Nie mogę uwierzyć że zdradziłam Louisa. On mi tego nie wybaczy.
 - Wybaczy wybaczy. – uśmiechnął się Zayn. – Kocha cię, więc wybaczy. On zawsze wybacza. Prędzej czy później wszystko wróci do normy.
 - A jak nie? Może lepiej mu nie mówić… - zaczęła.
 - O nie, nie, nie. – zaprotestował mulat. – Nie możesz go okłamywać. Louis na to nie zasłużył. Musisz mu powiedzieć, wybaczy ci na pewno. Wiem, że się boisz, ale nie powiedzenie mu jest akurat chyba najgorszym wyjściem z sytuacji, wiesz?
- Wiem, ale ja chyba nie dam rady. – schowała twarz w dłoniach.
            Zayn rzucił gąbkę do wanny, wytarł ręce o ścierkę i przytulił Charlotte. Wiedział że właśnie tego potrzebowała. Przecież właśnie od tego tu był, prawda? Był przyjacielem, a przyjaciel nie zostawia drugiego w potrzebie, tylko jest z nim na dobre i na złe.
 - Powiedz mi tak szczerze. – zaczął Zayn, wciąż tuląc do siebie Char. – Żałujesz tego? – dziewczyna pokiwała głową. – Kochasz Louisa najmocniej na świecie? – znowu pokiwała. – Nie dasz rady bez Louisa żyć? – potwierdziła. – Kochana, powiedz to Louiemu i na pewno ci wybaczy. On powiedział to samo kiedy wczoraj z nim gadałem. – uśmiechnął się lekko.  – A poza tym, przecież żałujesz tego co zrobiłaś, działałaś pod impulsem, nie zdawałaś sobie do końca sprawy co robisz. Sama zresztą powiedziałaś, że to brakowało ci Lou i pragnęłaś, chociaż przez chwilę poczuć się jak kiedyś. Zresztą i tak z Louisem było lepiej, tak?
            Charlotte odsunęła się od mulata i spojrzała w jego czekoladowe oczy. Lekko się zaśmiała, ale nie był to śmiech radości. Raczej rozczarowania i goryczy. Rozczarowania samą sobą.
 - Ja i Louis… jeszcze tego nie robiliśmy. – Zayn wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.


Louis właśnie wchodził na podwórze ich rezydencji. Był wściekły. Mógłby teraz spalić wszystko co ma za sobą. Ciągną swoją walizkę, która uległa lekkiemu sfatygowaniu, kiedy chłopak wyrzucił na nią swoją agresję. Był zdeterminowany. Chciał naprawdę zabić Harrego za to co zrobił. Zadzwonił dzwonkiem do drzwi i czekał. Wrota otworzył Niall.
 - Hej Lou… - zaczął zdziwiony.
 - Gdzie on jest? – zapytał wściekły wchodząc, a właściwie wpychając się do środka.
            Chłopak obszedł cały parter, ale nie znalazł tego kogo szukał. Byli wszyscy, Zayn, Liam, Emily i Niall, ale Harrego i Charlotte nie było.
            Rzucił się w kierunku schodów. Nie panował nad sobą. Najważniejsze było dla niego teraz znaleźć i dokopać Harremu. Natychmiast znalazł się pod pokojem loczka. Nie czekając chwili wszedł do środka. Styles siedział na łóżku. Jak tylko zauważył Louisa, od razu się podniósł.
 - Jak mogłeś mi to zrobić? – krzyczał Louis. Podszedł do przyjaciela i zaczął szarpać nim za bluzkę. Uderzył go z prawej pięści w twarz, 2 czy 3 razy. Z nosa zielonookiego zaczęła sączyć się krew.   – JAK MOGŁEŚ!?
 - Louis ja… - zaczął.
 - CO TY? CO TY? – przerwał mu. – Zostawiłem ci pod opieką cały mój świat, a ty tak po prostu się z nią przespałeś! Miałeś jej pilnować i troszczyć się a nie od razu mi ją zabierać!
 - Louis przestań! – krzyknął damski głos zza jego pleców.
            Louis jak na zawołanie się odwrócił. Za nim, w drzwiach stała Charlotte. Była ubrana w jego dresy i czarny t-shirt. Rękę miała zabandażowaną, a oczy podkrążone i czerwone od płaczu. Wyglądała naprawdę źle. Wszystko co Louis czuł w tej chwili minęło. Jego serce ogarnęło poczucie winy. To była jego wina. To przez niego dziewczyna tak wyglądała. Zapragnął ją teraz przytulić. Zostawił Harrego i podszedł o krok do dziewczyny.
 - To moja wina. Nie Harrego. – powiedziała i spuściła głowę. Musiała to zrobić, inaczej Louis poznałby się że kłamała. – To ja go uwiodłam. Chciałam się zemścić, za tą dziewczynę z Doncaster. Nie mogłam tego znieść. Nie potrafiłam odpuścić. On protestował, ale w końcu mi uległ.
            Louis stał osłupiały. Na korytarzu zgromadzili się wszyscy. Wpatrzeni byli w Louisa który ja idiota stał i się nie ruszał. Układał sobie to w myślach.
 - Przepraszam Louis. Jeżeli chcesz mnie uderzyć, proszę bardzo. – ciągnęła dalej. – To była tylko i wyłącznie moja wina.
 - Charlotte… - Harry próbował się wtrącić.
 - Diana, to tylko znajoma, której pomogłem gdy była pijana. Nigdy nie pomyślałbym o zdradzeniu Cię. – powiedział smutno Louis. – Jak mogłaś pomyśleć, że chcę cię uderzyć? Nie potrafiłbym tego zrobić. Nie mogę uwierzyć że to zrobiliście. Czym sobie na to zasłużyłem.
 - Co się tu do cholery dzieje? – wydarła się Emily.
 - Co się dzieje? – powtórzył Louis. – Powiem Ci…
 - Louis nie! – protestował Liam.
 - A co zamierzacie dalej ją okłamywać? – wydarł się Louis. W tym czasie, Niall i Zayn pomagali Harremu zatamować krwawienie. – Nie widzisz na co nam wyszło to przedstawienie?
 - Louis mów! – niecierpliwiła się Emily.
 - Nigdy przenigdy nie chodziłaś z Niallem. – zaczął Lou. – Raz po pijaku się z nim całowałaś, przyłapała was Charlotte, moja dziewczyna, a później Harry, twój chłopak to zobaczył i wybiegł z domu. Ty wpadłaś pod samochód i doznałaś amnezji. Ubzdurałaś sobie, że chodzisz z Niallem, a Harry z twoją najlepszą przyjaciółką. Lekarz zabronił nam powiedzieć ci prawdę i musieliśmy udawać, że wszystko jest tak jak myślisz. Najgorszy jest jednak fakt, że kiedy musiałem wyjechać opiekować się siostrą, nastąpiło pewne nieporozumienie, i twoja najlepsza przyjaciółka, a zarazem moja dziewczyna, przespała się z twoim prawdziwym chłopakiem Harrym. Dziękuję za uwagę.  Do widzenia. – powiedział sarkastycznie.
            Louis wyminął Charlotte i zmierzył do wyjścia.  Wszyscy wbili wzrok w Emily, która wciąż jeszcze trawiła słowa Louisa. Jej zdenerwowanie na twarzy mówiło wszystko. Dziewczyna wybiegła z pomieszczenia i zamknęła się na strychu.
 - Dlaczego go okłamałaś? – zapytał Harry.

 - Bo nie mogłam pozwolić, żeby zrobił ci coś gorszego niż to. – odparła Charlotte, poczym odwróciła się i wyszła z pokoju Hazzy…
______________________________________________
Hej Gwiazdki moje <3 Wreszcie jest coś nowego , tak wiem :) Pewnie myśleliście, że dodam imagina. Tak miało być, ale jednak łatwiej mi było napisać rozdział niż imagina, dlatego też jest piętnastka :) Słuchajcie :) no więc TAM NA GÓRZE, POJAWIŁA SIĘ NOWA ZAKŁADKA :D " WASZE POMYSŁY" Tam piszcie pomysły na imaginy, bo mi chwilowo brakuje swoich pomysłów :( Kochani moi, Święta się zbliżają i urodziny Louisa :) Wszystko tak szybko :) czasu brak, nauki sporo :( cóż, wiecie jak to jest, poprawianie ocen ( czas w końcu zacząć xD), przygotowania do świąt i u mnie jeszcze Jasełka :)  Nie mogę się doczekać świąt i sylwestra :) Macie już jakieś plany? :) ja jeszcze nie mam, ale myślę że już niedługo :) 
      Słuchajcie, nie będę już robiła szantażów, bo widzę że to nic nie daje, bo raz, będę miała 12, a za drugim 1,2. Kochani, komentujcie bo jak nie będę miała komentarzy to nie będę wiedziała ile osób czyta, a jak nie będę tego wiedziała, to mogę skończyć bloga, bo jaki jest sens pisania sama dla siebie?Chce przeczytać co sądzicie o rozdziale, jak myślicie co stanie się dalej. To dla mnie wiele znaczy. ( Dla Elizy też :>)
 P.S. Chciałam się wam pochwalić że wygrałam sobie nagrodę, w konkursie literackim :3 

Jeszcze chciałam pochwalić determinację Oliwii :D

zaczęło się od tego : 









a skończyło na tym xD


Słoneczko kochane, NIE RÓB TEGO WIĘCEJ XD
Kocham Was <33
~Alice :* 

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 14 ( WAŻNA NOTKA POD SPODEM )

       

Rozdział 14
Ona, zapomniała, że Go kocha…. Ymmm no cóż… On nie jest lepszy….

 - No nareszcie! – krzyknęła Emily, zbierając torbę z ziemi i wsadzając ją do bagażnika samochodu Harry’ego. – Ileż można na was czekać?
 - Dużo kochana, dużo. – zaśmiała się Charlotte.
 - Czy nikt was nie nauczył punktualności? – zapytała żartobliwie Em.
 - No najwyraźniej nie bardzo. – rzucił roześmiany Harry.
     Minął już tydzień od wyjazdu Louisa. Chłopak dzwonił codziennie pytając o stan zdrowia Emily i samopoczucie innych. Dzisiaj, Emi została wypisana ze szpitala i miała wrócić do domu. Jej przyjaciele, zadbali o każdy szczegół mieszkania. Powynosili wszystkie stare zdjęcia, porobili nowe. Charlotte i Hazza opanowali mistrzowsko grę aktorską. Wszystko było po prostu idealnie.
    Emily wsiadła do samochodu, gdzie czekał Niall. Chłopak uśmiechnął się nieśmiało i powiedział pod nosem jego słodkie „Cześć”. Emi szeroko się uśmiechnęła, poczym rzuciła się na szyję Niallowi. ( W tym samochodzie, był również Zayn, ale nie zwracajmy na to uwagi xD)
 - Hej kochanie! – powiedziała. – Tak się cieszę że cię widzę.
    Obydwoje czule się do siebie uśmiechnęli, poczym złączyli swoje usta w pocałunku. Char spojrzała na Hazze, stojącego tuż bok niej. Nie była w stanie wyczytać nic z jego twarzy. Przez chwile, był smutny, a potem znów na ustach zagościła obojętność. Od dzisiaj, jest już chłopakiem Charlotte. Co z tego że udawanym? Chłopak to chłopak, prawda? A poza tym i tak mieli się zachowywać jak prawdziwa para, więc no cóż.
Ostatni czas, był dla nich wszystkich ciężkim okresem. Char pożegnała się z Louisem, na 2 tygodnie, Harry musiał oddać wszystkie swoje wspomnienia z Emily Niallowi, Louis cierpi z tęsknoty za przyjaciółmi, Nialla męczą wyrzuty sumienie, że przez niego Harry cierpi, Zayn przechodzi chwilowe załamanie nerwowe z powodu takiej jednej dziewczyny…. A Liam? Liam jest jedynym, który może nie przejmować się rzeczami dziejącymi się wkoło. Mimo wszystko, Nasz kochany Daddy próbuje na wszystkie sposoby pocieszyć swoich przyjaciół i znaleźć sposób by im pomóc. Taki przyjaciel to skarb.
Charlotte poczuła, jak jej telefon wibruje w kieszeni. Szybko go wyciągnęła. Na wyświetlaczu pojawiło się imie „Louis”. Bez wahania i z uśmiechem na ustach odebrała połączenie.
 - No hej . – rzuciła, szczerząc się.
 - Cześć kochanie. – usłyszała uroczy głosik Louisa. – Co tam u was?
 - Nic ciekawego. Właśnie odebraliśmy Emily ze szpitala.- Emily niemo zapytała się „ Kto to?” Charlotte jednak ją zignorowała. – Teraz jedziemy pozwiedzać Londyn, może coś jej się przypomni.
 - Nie wiem, czy pamiętasz kochanie moje, ale ja TUTAJ JESTEM. – pomachała do szatynki. – Jak to Louis to go pozdrów.
 - Zamknij się Em. – zaśmiała się Charlotte. – Masz serdeczne pozdrowienia od Emily. No już cię słucham.
 - Ohh Dziękuję i nawzajem. Właśnie mówiłem, jak bardzo chciałbym być koło ciebie. Zwiedzać z wami Londyn.- powiedział Lou.
 - Człowieku, przecież w Londynie to ty, co drugi dzień byłeś, a nawet codziennie. – zaśmiała się dziewczyna.
 - No dobra, ale jednak z wami to, co innego, a poza tym Londyn to takie piękne miasto. – odparł wesoło.
 - Spokojnie, jeszcze tydzień i z nami będziesz. – uśmiechnęła się, patrząc na resztę wariatów z samochodu. – Jak wrócisz, to daje ci maksymalnie godzinę. Więcej z nami nie wytrzymasz.
 - Wytrzymam, wytrzymam. Siedzę z chłopakami już jakieś 2 lata non stop, więc wiesz… ja sobie radę dam. – zaśmiał się. – Dobra kochana, ja kończę, bo siostra wzywa. Zadzwonię wieczorem, albo już jutro. Pa pa. – pożegnał się.
 - Pa. – zawtórowała Chari.
    Szybko odsunęła telefon od ucha i schowała go w kieszeni spodni. Wszyscy wkoło niej, gadali ze sobą i wygłupiali się. Emily wciąż się uśmiechała. Harry świetnie udaje. Ale no cóż, przynajmniej, daje radę, choć czasem jest mu ciężko. Chłopak delikatnie przysunął się do Charlotte i objął ją ramieniem. Spojrzała na niego i czule się uśmiechnęła. On odwzajemnił gest. 
 - No dobra gołąbeczki, pocałujcie się w końcu. – rzuciła Emily.
 - Co? – zapytali obydwoje zdziwieni.
 - No przecież widzę, jak Harry ledwo się powstrzymuje, ty lepsza nie jesteś. – zaśmiała się. – Nie wiem w sumie, czego wy się wstydzicie. Chcecie się całować, całujcie się, przecież nie będziemy was za to gnębić albo mówić „Fuuuuuu”. Jesteśmy dorośli przecież.
    Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła, po czym przyciągnęła do siebie Niallera i dała mu szybkiego całusa w sam środek ust.
- Fuuuuuuuuuu! – powiedział teatralnie Zayn. U wszystkich wywołało to napad głupawki. Mulat jednak dostał za to od Emily w głowę. – Auuuu.
- Zamknij się Malik. – zaśmiała się ruda. – No a teraz buzi buzi.
 - Daj spokój Em. – zaczerwieniła się Char.
 - Daj spokój, daj spokój. Ale co ja takiego robię, hmm? – przedrzeźniała ją i przewracała oczami.
 - Kurde, skup się na krajobrazie, Emily! – szatynka walnęła ją w kolano. – Przecież właśnie po to jedziemy tą dłuższą drogą, żebyś spróbowała sobie coś przypomnieć, a ty mi tutaj gadasz o jakimś buzi buzi. Kobieto, ogarnij się!
    Emily naburmuszona założyła ręce, poczym bez słowa wlepiła wzrok w obraz za szybą. Charlotte odetchnęła z ulgą. Spojrzała na Hazze, który posyłał jej wdzięczne spojrzenia. Obydwoje ucieszyli się, kiedy Emily się uciszyła i dała im spokój. Ale czy aby na pewno oboje? Char na pewno, ale Hazza, który ostatnio trochę nam się wahał w uczuciach? Czy naprawdę ucieszył się na wiadomość, że do pocałunku nie dojdzie? A może towarzyszyły mu inne emocje? Może poczuł się zawiedziony i podenerwowany? „ Co się ze mną dzieje do cholery?! Sam nie wiem, czego już tak naprawdę chce.” Chłopak mocniej zacisną palce wokół kierownicy.

    Louis siedział za kierownicą swojego drogiego samochodu. Deszcz dudnił o szyby wozu.  Chłopak pogrążony był w swoich rozmyślaniach. Jego myśli krążyły wokół Charlotte. Tęsknił za nią. Miał nadzieję, że jak tylko wróci, to okaże się, że Emily odzyskała pamięć, a ich gra aktorska, będzie mogła dobiec końca. Że znowu będzie mógł być szczęśliwy z Char. Życie raczej nie miało na razie w planach, by wszystko wróciło do normy.
    Chłopak dostrzegł, że w promieniu świateł jego samochodu, ktoś leży na ziemi. Lou natychmiast zatrzymał pojazd i nie zważając na deszcz, wyszedł z auta, by sprawdzić, co się dzieje z tym człowiekiem. Już po zrobieniu paru kroków, przekonał się, że jest to dziewczyna. Leżała na boku, tyłem do niego. Miała piękne jasno brązowe włosy, takie lekko falowane, jak ma Charlotte, kiedy rano ich nie wyprostuje. I gdyby nie fakt, że Char jest w Londynie z resztą ekipy, to pewnie uwierzyłby, że to może być ona. Delikatnie szturchnął nią, a ona zaś, wydała z siebie tylko pomruk nie zadowolenia.
 - Ej, wstawaj. – rzucił, kiedy do jego nosa uderzył zapach alkoholu.
 - Zarazzz… - mruknęła. – Jesce 5 minut mamo.
 - Nie jestem twoją mamą słońce. – zaśmiał się. – No dawaj, wstań.
 - Zaraaaazzzzz….. jeszcze chwilę. – odburknęła i dalej leżała na asfalcie.
 - Kochana, nie możesz leżeć w centrum drogi. – powiedział.
 - Oj tam oj tam…. – dziewczyna leniwie machnęła ręką, poczym zaczęła szukać o wiele wygodniejszej pozycji do snu.
    Louis tylko westchnął poczym zaczął podnosić nieznajomą dziewczynę. Nie ułatwiała mu tego, ale no cóż. Nie może przecież zostawić pijanej dziewczyny leżącej na środku dość ruchliwej ulicy. Wziął dziewczynę na ręce poczym spojrzał na jej twarz.
 - Diana?! – otworzył szerzej oczy zaskoczony.

    W Londynie słońce właśnie chowało się za horyzont. Ulice, powoli zaczynały się wypełniać zakochanymi parami, którzy chcieli spędzić ze sobą kilka romantycznych chwil i miło wykorzystać te ostatnie dni wakacji. Szóstka przyjaciół, wróciła niedawno z wycieczki po Londynie. Wszyscy przebywali w salonie wygłupiając się i grając w gry na PlayStation. Wszyscy, ale nie ona.
    Charlotte siedziała na strychu, zajmując miejsce przy dużym oknie z widokiem na Londyn. Dziewczyna była pogrążona w swoich rozmyślaniach. Pragnęła teraz przytulić się do Louisa, na chwilę zapomnieć o tych wszystkich problemach. Emily, naprawdę dała jej dzisiaj w kość. Szatynka miała już naprawdę dosyć tego udawania z Harrym. „To wszystko jest do dupy.” pomyślała. Siedząc na parapecie, obracała w ręce swoją komórkę. Spojrzała na wyświetlacz, sprawdzając czy nie ma jakiś nieodebranych połączeń, albo nieodczytanych smsów. Miała cichą nadzieję, że jednak coś tam znajdzie, chociaż sprawdzała telefon już 5 razy. Dziewczyna zamknęła oczy. Po chwili jej policzki pokryły się słoną cieczą. Charlotte nie dawał już rady. Chciała znów być szczęśliwa. Ale z Louisem przy boku. Szatynka odblokowała telefon, po czym wybrała numer Lou. Czekała 2, czy 3 sygnały. Z każdą sekundą traciła nadzieję, że jej ukochany odbierze.
- Hej kochanie. – usłyszała głos Louiego.
- Cześć. - na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
 - Wszystko w porządku? – zaniepokoił się chłopak.
 - Tak, w najlepszym. – otarła łzy z policzków.
 - Kłamiesz, płakałaś. – dziewczyna lekko się zdenerwowała na te słowa. – Mów szybko co się stało?
 - Kochanie, nic się nie stało. Chciałam po prostu usłyszeć twój głos. Możesz mi uwierzyć, wszystko jest w porządku. – broniła się, chociaż i tak wiedziała że Loui jej nie uwierzy. No i miała rację.
 - Nie umiesz kłamać, nawet przez telefon wiesz? – rzucił. – Teraz mów co jest, bo i tak ci nie wierze. Ktoś cię skrzywdził? Powiedział coś?
 - Nie… Ja po prostu, chce żebyś był przy mnie. – znowu się rozpłakała. – Brakuje mi ciebie, twojego ciepła. Mam już dosyć udawania. Chce być tylko i wyłącznie z tobą.
- Ej, słoneczko moje. – zaczął Lou. – Wiesz, że kocham cię najmocniej na świecie i chciałbym być teraz z tobą. Mi też strasznie Ciebie brakuje, ale musimy być silni. Przetrwamy tą sytuację i jak tylko Emily wszystko sobie przypomni to jak słowo daję wyjedziemy gdzieś, tylko we dwoje na co najmniej tydzień. Wyłączymy telefony i odłączymy Internet, będziemy tylko my i jakiś domek w lesie. Ale teraz musisz dać radę, musisz przetrwać kochanie. Wierzę, że dasz radę. Obiecaj mi, że się nie poddasz.
 - Obiecuję. – powiedziała przez łzy.
 - No i o to chodzi. – zaśmiał się Louis. W słuchawce telefonu Charlotte usłyszała dzwonek do drzwi. – Kochanie, odłożę telefon stół i pójdę otworzyć. Zaraz wrócę, ok.?
 - Ok. – rzuciła poczym usłyszała jak Louis odkłada telefon.
    Dziewczyna, po tej krótkiej rozmowie poczuła się trochę lepiej. Wiedziała, że Louis ją kocha i że wesprze każdą jej decyzję. 
    Charlotte usłyszała jakieś szelesty.
 - Halo? – zapytał damski głos w słuchawce.
 - Halo, kim ty jesteś? – rzuciła lekko zdziwiona.
 - No jak to kim? Dziewczyną Louisa. – odparł dumny głos.
    Po chwili nieznajoma się rozłączyła. Charlotte odsunęła telefon od ucha i spojrzała na wyświetlacz. Był tam jedynie napis „ Połączenie zakończone”. Czuła narastający w niej gniew. Dziewczyna zamknęła oczy i zacisnęła pięści. Czy to było możliwe? Czy możliwe było że Louis ją zdradził? Jeszcze niedawno mówił, jak bardzo ją kocha, a teraz? Jego telefon przejęła jakaś laska, przedstawiająca się za jego dziewczynę. Wiedziała, że fanki są w stanie zrobić wszystko, ale skoro nic dla niego nie znaczyła to co robiła w jego domu? Przecież to nie było logiczne? Louis nigdy nie zapraszał obcych do swojego domu. Szatynka, oparła głowę o ścianę i pozwoliła łzom wypłynąć.


    Louis wrócił do pokoju, w którym zostawił swój telefon. Kiedy tylko przekroczył próg, pomieszczenia zobaczył Dianę, bawiącą się jego telefonem. Od razu do niej podbiegł, wyrywając telefon z rąk. Szybko odblokował ekran, by sprawdzić czy Char wciąż jest na linii. Na jego nieszczęście, Charlotte już nie było.
 - Jakaś głupia była ta dziewczyna, z którą gadałeś…- rzuciła Diana, układając się na kanapie.
 - Co jej nagadałaś? – zapytał spokojnie nie odrywając wzroku od wyświetlacza.
 - Ja nic. Chodź, połóż się koło mnie. – powiedziała rozkazującym tonem.
 - Co jej powiedziałaś? – podniósł głos.
 - No nic. – podniosła się lekko z kanapy, podchodząc do niego.
    Jej ręka powędrowała na jego plecy i zaczęła zjeżdżać nią coraz niżej. Louis był u kresu wytrzymałości. Jej dłoń, była na wysokości biodra chłopaka i nie zamierzała się zatrzymywać, spadając wciąż w dół. Lou był wściekły. Ku zdziwieniu dziewczyny, Tomlinson mocno chwycił ją za nadgarstki i przygwoździł do ściany.
 - CO JEJ POWIEDZIAŁAŚ DO CHOLERY! – wykrzyknął prosto w twarz dziewczyny.
 - Że jestem twoją dziewczyną… Ałła, Louis, to boli. Auu… Ała Lou, błagam puść… - dziewczyna posłała mu błagalne spojrzenie.
    Wściekły niebieskooki puścił ją poczym wyszedł z pokoju, zostawiając w nim samą Dianę. Sam, bezskutecznie próbował dodzwonić się do swojej dziewczyny. A może…. Już byłej dziewczyny? Nie, zapomnij Tomlinson! – skarcił się w myślach. – Ty kochasz ją, ona kocha ciebie. Nie ma innej możliwości.

    Zrozpaczona Charlotte odrzucała każdy telefon, zdezorientowanego Louisa. Nie chciała go słuchać. Nie miała ochoty słuchać, żadnych tandetnych ( lub nie tandetnych) tłumaczeń. Chciała po prostu w spokoju wszystko przemyśleć.

 - Dobra ekipo, ja idę spać. – rzucił Harry, spoglądając na radosnych przyjaciół.
 - No idź, do swojej dziewczyny. – zaśmiała się Emily.
 - No już idę, idę . – posłał wszystkim uśmiech. – Dobranoc.

    Chłopak jak zazwyczaj nie otrzymał odpowiedzi. Ruszył w kierunku piętra, w celu dojścia do swojego pokoju. Jednakże, coś kazało mu pójść na strych. Chciał przekonać się, co go tak ciągnie. Powoli stawał na każdym schodku, by czasem tylko nie zaskrzypiał. Gdzieś w połowie drogi, usłyszał szloch. Kiedy tylko wszedł na górę, dostrzegł leżący przy ścianie telefon, roztrzaskany na kilka kawałków. Podniósł lekko wzrok i zobaczył postać skuloną przy grzejniku. Dziewczyna miała twarz schowaną w kolanach, ale od razu rozpoznał w niej Charlotte. Natychmiast znalazł się przy niej i trzymał w swoich ramionach. Dziewczyna wtuliła się w niego, nie przerywając rozpaczliwego szlochu. Hazza zaczął powtarzać „ Cśśśś wszystko będzie dobrze.”
 - Nic nie będzie dobrze Styles. – krzyknęła. – Louis ma dziewczynę w Doncaster.
 - Co?! – niedowierzał.
 - To co słyszysz Harry. – zaszlochała ponownie.
 - Chodź do pokoju, tam mi wszystko opowiesz. – powiedział głaskając ją po włosach.


 - I ona wtedy powiedziała, że jest dziewczyną Louisa! – Char nie potrafiła pohamować łez, płynących po jej policzkach.
 - A to menda. – rzucił Harry tuląc ją do swojej piersi. – Już spokojnie. Cśśś jestem z tobą.
 - No wiem, ale mi jest głupio i strasznie źle… Czuję się oszukana. A ja go kocham, rozumiesz?
 - Rozumiem. – potwierdził.
 - Czemu jestem taka brzydka? Ta jego dziewczyna pewnie jest śliczna i bogata A nie to co ja… - zaszlochała rozczarowana.
 -Ej przestań! – skarcił ją Hazz. – A może to zwykły żart jego siostry? Albo jakiejś fanki? Słońce, przecież wiesz, że Lou Cię kocha. A nawet jeśli ma dziewczynę, to jest idiotą, bo jak można zdradzać tak wspaniałą dziewczynę jak ty. Jesteś piękną kobietą. – Chari podniosła na niego zapłakane oczy. - Do tego jesteś niesamowicie inteligentna i wrażliwa. Zawsze podziwiałem w tobie odwagę i to że umiesz zachować się w każdej sytuacji. Nigdy nie spotkałem takiej szalonej i żywiołowej dziewczyny, która za jednym razem może być też cicha i nieśmiała. Jesteś świetna i uwierz w to w końcu.
 - Dziękuję Hazz. – Charlotte złożyła na jego policzku delikatny pocałunek. – Dziękuję, że mam tak wspaniałego przyjaciela.
 - To ja dziękuję, że miałem zaszczyt poznania Cię. – uśmiechnął się.
    Char wtuliła się w tors chłopaka. Uspokoiła się przy nim i zrozumiała, że musi to wszystko na spokojnie przemyśleć.
 - Chari… - zaczął Hazz. Ona spojrzała na niego. – Ja przepraszam…
 - Za co? – zdziwiła się.
    Chłopak wpił się w jej usta i delikatnie położył na łóżku. Pocałunki z każdą chwilą stawały się coraz namiętniejsze. Ręka Harrego subtelnie podwinęła koszulkę niebieskookiej i wsunęła się pod cienki materiał bluzki. Ona nie protestowała.
 - Przepraszam, ale tak cholernie Cię pragnę…. – szepnął Harry między gorącymi pocałunkami.




__________________________________________________________
        Witajcie po długiej przerwie kochani. Tutaj wasza Alice. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Przepraszam za moją długą nieobecność, ale mam problemy zdrowotne, a co za tym idzie sporo zaległości w szkole. Do tego, muszę napisać jeszcze opowiadanie na konkurs. Wiem, że zaniedbuję blog, ale to jest jeden z powodów, dla których Eliza pojawiła się na blogu. Ona będzie przekazywała wam wiadomości ode mnie i wcielała w życie moje pomysły.
          Jeżeli macie pomysły na bloga to dajcie znać w komentarzach. Mam nadzieję że wybaczycie mi tą sporą nieobecność. DAJCIE OPINIE NA TEMAT ROZDZIAŁU W KOMENTARZACH! ( LICZĘ NA CO NAJMNIEJ 12 KOMENTARZY, BO WŁAŚNIE TYLE BYŁO POD TYM POSTEM)
                                        KOCHAM WAS
                                        ~Alice

________________________________________________________
Witajcie. Całą notkę napisała Alice. Miała ją wstawić sama ,ale internet jej się trochę zawieszał ;c.
~Eliza
Ps. Tak wiem bardzo się rozpisałam ;> :P.