niedziela, 7 września 2014

Rozdział 17

Rozdział 17

"Przecież wiem, że ją kochasz".... Czemu więc mieszka w hotelu?

Lou zatrzasną bagażnik swojego czarnego Astona Martina zaparkowanego pod hotelem, oraz postawił na ziemi swoją gigantyczną walizkę. Wciąż jeszcze nie otrząsnął się, po rozmowie z Char. Cholernie chciał, żeby to wszystko okazało się tylko koszmarem sennym. Niestety to była rzeczywistość. Chłopak upewnił się czy aby na pewno zamknął pojazd, poczym chwytając walizkę, ruszył ku wejściu do hotelu.
 - Dzień Dobry. – przywitał się Louis opierając się o blat biurka recepcjonistów.
 - Witamy Panie Tomlinson. W czym mogę pomóc? – zapytał wysoki, brązowooki chłopak, z dłuższymi czarnymi włosami, zaczesanymi do góry. Był ubrany w granatową marynarkę i białą koszulę. Uśmiechał się serdecznie.
 - Chciałbym wynająć pokój, na kilka nocy. – zaczął. – Nie jestem pewny na ile.
 - No dobrze rozumiem. Apartament czy zwykły pokój? – obdarzył Louisa serdecznym spojrzeniem. Był taki przyjazny. Chyba lubił tą pracę.
 - Pokój … Chociaż w sumie… Co mi szkodzi? I tak wszystko mi jedno.  – westchnął. – Poproszę apartament .
 - Czy coś się stało? – chłopak uniósł brew w zaciekawieniu.
 - Ehh długo by opowiadać. Chyba, że masz po pracy czas i wpadniesz do mojego pokoju z butelką wódki. – zaśmiał się gorzko niebieskooki.
Brunet uśmiechnął się w odpowiedzi. Louis spojrzał na identyfikator przypięty do marynarki. Chłopak nazywał się Damien.
 - Poproszę o dowód. – rzucił brązowooki wpisując coś do bazy komputera hotelowego.
Louis posłusznie wyciągnął dowód z portfela i podał go pracownikowi.

Harry cicho otworzył drzwi i niesłyszalnie przekroczył próg domu. Ściągnął buty,
poczym zaczął ściągać kurtkę. Jego głowa wciąż była zajęta rozmyślaniem o Char. Chłopak nadal nie wiedział, co czuje. Kochał Emily, ale Charlotte też nie była mu obojętna. Dlatego też, zależało mu na jej szczęściu. Był przekonany, że wie co musi zrobić.
Hazza dzwonił do Lou, ponad 30 razy. Ten ani razu nie odebrał. W ten sposób, Harry nie miał pojęcia gdzie miał go szukać. Co, nie powiem, ale strasznie utrudniało mu zadanie. Powoli wszedł do salonu słysząc jak Liam i Niall rozmawiają w kuchni. Z ich konwersacji Hazz wyłapał imie Louis… Natychmiast stanął za ścianą i nasłuchiwał.
 - Więc nie dodzwoniłeś się do niego. – rzucił Niall.
 - No nie, raczej teraz woli zostać sam, ale boję się, że zrobi coś głupiego. – Liam, masował palcami pulsujące skronie. – Wiesz, jak bardzo on ją kocha.
- No wiem. – potwierdził Niall.
W pokoju rozbrzmiał, sygnał telefonu Liama. Chłopak odebrał właśnie smsa. Szybko odebrał wiadomość i spojrzał na Niall’a.
 - To od Danielle. – rzucił powracając wzrokiem do tekstu. – Napisała, że na jednej z stron Directioners znalazła informacje, że Louis’a widziano wchodzącego z walizką do hotelu Dukes.
 - Myślisz, że właśnie tam się zatrzymał? – zapytał Niall.
 - Tak sądzę. W sumie, gdzie indziej miałby pójść. A poza tym myślę, że nie wchodziłby tam tylko na chwile, przecież to nie miałoby sensu. – odparł. – Myślę, że właśnie tam jest Lou.
Ich rozmowę, przerwał huk zamykanych drzwi. Chłopcy spojrzeli po sobie. Nie wiedząc co się dzieje, Liam wyjrzał przez okno. Oparł się o blat i spuścił głowę.
 - Harry….. – powiedział odwracając się do zdezorientowanego blondasa.

       Charlotte, właśnie wyszła z wanny po długiej relaksującej kąpieli. Owinęła swoje ciało ręcznikiem, poczym jeszcze raz spojrzała na poharataną dłoń. Dziewczyna delikatnie dotknęła rany, jednak natychmiast tego pożałowała, sycząc z bólu. Zza okna usłyszała warkot silnika. Stanęła przy oknie odsuwając lekko roletę, poczym patrzyła jak auto Harrego z nim samym wyjeżdża z garażu. Charlotte poczuła dziwny niepokój. Była zła na Harry’ego za tą noc, ale co jak co, ona nie zrobiła nic, żeby go powstrzymać przez co wina była też w dużej mierze jej. Sama nie wiedziała już co robić. Odeszła od okna, poczym ubrała się w swoją piżamę. Wyszła z łazienki podążając do swojego pokoju. Na korytarzu spotkała Zayna.
 - Hej Zayn, kiedy będziesz szedł na fajkę? – zapytała szeptem.
 - Kochana, właśnie jadę do sklepu po nową paczkę, bo tamta się skończyła. – zaśmiał się. – Kupić i tobie?
 - Tsaaa. Myślę, że to dobry pomysł. Przynajmniej nie będę na tobie żerować. – uśmiechnęła się.  – Zayn, mógłbyś jeszcze kupić mi maszynki do golenia?
 - Serio? Mam ci kupować takie babskie gadżety? – mulat uniósł brew wysoko.
 - Ojj no weź, proszę Cię! – uśmiechnęła się serdecznie.
- A jak kupie złe? – brunet westchnął.
- Wątpie. – dziewczyna ruszyła do swojego pokoju. – Dziękuje Zayn.

Louis siedział na łóżku, trzymając w dłoniach swój telefon. Właśnie skończył rozmowę z siostrą, która przebywała teraz u babci. Lou rzucił telefon na łóżko, poczym złapał się za głowę. Cholernie chciał być teraz ze swoimi przyjaciółmi. Ze swoją dziewczyną. Ale… czy ona wciąż była jego dziewczyną? To była jedyna myśl w głowie Loui’ego. Teraz, wszystko było inaczej. Znowu. Najpierw sytuacja z Emily, teraz to. Może po prostu świat nie chce, żeby byli razem?

Harry przekroczył próg hotelu Dukes i stanął przy recepcji. Damien odwrócił się do niego i popatrzył zdziwiony na podenerwowanego i lekko poobijanego Styles’a.
 - Witam Panie Styles. W czym mogę pomóc? – zapytał badawczo.
 - Dzisiaj był tu Louis Tomlinson. Mógłby mi Pan powiedzieć w którym pokoju się zameldował? – zapytał stukając palcami o blat.
 -  Pan wybaczy, aczkolwiek nie jestem upoważniony do udzielania takiej informacji. Ymm, są Panowie razem w zespole myślę, że powinniście wiedzieć o sobie tak rzeczy ja miejsce pobytu…. – zaczął brunet.
 - Czy mógłbyś nie mówić mi, co powinienem a czego nie? Jestem jego przyjacielem do cholery i chce wiedzieć w którym pokoju mieszka! – Harry przestawał nad sobą panować.
 - Nalegam, żeby Pan w tym momencie opuścił nasz hotel. – rzucił poważnie.
 - A ja nalegam, żeby Pan powiedział w którym pokoju jest mój przyjaciel! – Harry krzyczał, zwracając na siebie uwagę wszystkich wkoło.
 - Proszę natychmiast wyjść inaczej wezwę ochronę! – chłopak przyłożył telefon do ucha.
 - Słuchaj mnie uważnie ty popieprzony eleganciku! Natychmiast rusz swój spięty tyłek ubrany w  trochę przyciasne spodnie i  daj mi numer pokoju w którym mieszka mój przyjaciel bo inaczej……
 - Harry co ty do cholery robisz? – zapytał Louis schodząc ze schodów.
  - Panie Tomlinson, przepraszamy za zamieszanie i hałas. Pewnie zakłóciliśmy pański spokój. My i nasz hotel wynagrodzimy to Panu i innym klientom. – Damien zaczął przepraszać Louisa.
 - Żaden problem, to ja powinien przeprosić bo w końcu ten Pan przyszedł do mnie. Później przyjdę i jeszcze o tym porozmawiamy.  -  Lou posłał Damien’owi gorzki uśmiech. – Chodź Harry.
Louis ruszył w stronę schodów poczym wszedł do jednego z pokojów.  Harry podążał tuż za nim. Niebieskooki usiadł na łóżku poczym złapał się za głowę i zaczął się śmiać. Hazza popatrzył na niego zdezorientowany. Stanął oparty o ścianę i czekał. Louis podniósł na niego swój smutny wzrok.
 - Czy mogę wiedzieć co to do cholery było? – zapytał szatyn.
 - Nie chciał powiedzieć mi, w którym pokoju jesteś. – odparł wpatrując się w czubki swoich butów.
 - Harry, on nie jest do tego upoważniony! Nie może tak po prostu dać numer mojego pokoju każdemu kto wejdzie, bez mojej zgody. Podpisałem, że nie chce mieć gości. Jeżeli miałbym ich mieć miałem zadzwonić do recepcji i ich uprzedzić. – Loui pokręcił głową. – Masz przeprosić go, jak będziesz wychodził. Po co właściwie przyszedłeś?
 - Wyjaśnić wszystko. – spojrzał prosto w jego oczy.
 - Nie ma co wyjaśniać. – rzucił natychmiast. – Już wszystko wyjaśnione.
 - Nie znasz całej prawdy. – Hazz nie spuszczał z niego wzroku.
 - Ah jeszcze czegoś nie wiem? No fajnie. Nie wiem czy chce wiedzieć. – Louis parsknął.
 - Charlotte Cię okłamała. – zaczął zielonooki.
  Louis natychmiast spojrzał na Harry’ego i wstał. Z jego twarzy nie można było nic wyczytać. Zdziwienie? Wściekłość? Smutek? Zawiedzenie? Louis chyba sam nie widział co czuł. Nie mógł uwierzyć że Char go okłamała. Hazz wyczuł że od przyjaciela nie biją pozytywne emocje.
 - Co? – Lou wydobył z siebie nie pewne pytanie. – Jak to?
 - Wcale nie chciała się zemścić. Była smutna, wściekła, zrozpaczona ale na pewno nie chciała się zemścić. To nie ona mnie uwiodła. To ja uwiodłem ją. – Hazz powiedział cicho.
 - Czemu mnie okłamała? – zapytał patrząc na niego badawczo.
 - Żeby ratować mi dupę, żebyś nie zrobił mi wtedy czegoś gorszego. – spuścił wzrok. – Naprawdę tego żałowała. Rano, kiedy dotarło do niej to co się stało uderzyła pięścią w lustro. Ma całą rękę poranioną. Zayn opatrzył jej rany, po tym jak mi sprawiła trochę przykrości. Naprawdę żałowała.
 - Harry mogła żałować, ale jednak pozwoliła Ci na to. Uległa Ci. Nie zrobiła nic, żeby Cię powstrzymać. – Louis pokręcił tylko głową.
 - Louis wiem, że ją kochasz. Człowieku idź do niej. Powiedź ile dla Ciebie znaczy, że jej potrzebujesz, że chcesz żeby była przy tobie. Spieprzysz wszystko, jeżeli nie naprawisz tego związku.  – Hazz podszedł do niego i potrząsnął za ramiona.
- To nie tylko ode mnie zależy.  – Louis posłał mu zimne spojrzenie poczym odsunął się. – Powinieneś już iść. Nie zapomnij przeprosić Damien’a.
Harry spojrzał na niego zszokowany poczym  wiedząc, że nic już nie zdziała wyszedł trzaskając drzwiami. Louis był wściekły. Nie mógł opanować swojego gniewu. Miał ochotę coś zniszczyć. A najlepiej samego siebie. Próbował uspokoić swój oddech. Przez 20 minut nie mógł tego zrobić. Kiedy jednak mu się udało. Podniósł się i podszedł do telefonu stojącego na szafce nocnej.
 - Recepcja, słucham? – rzucił męski głos w słuchawce.
 - Tu Tomlinson. – odparł szatyn, siedząc na kawałku łóżka.
 - Ah tak, Pan Tomlinson. W czym mogę pomóc? – głos stał się bardzo przyjazny.
 - Czy mógłby Pan dostarczyć do mojego pokoju dużą butelkę wódki? – zapytał zrezygnowany.
 - Ależ oczywiście. Czy mam dostarczyć również swoje towarzystwo, tak jak mówił Pan wcześniej, przy meldunku? – zapytał.  – Sam chętnie bym z kimś porozmawiał i odreagował.
 - Jeżeli ma Pan ochotę, to zapraszam. – zaśmiał się gorzko. – Przynajmniej będziemy mieć o czym gadać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku, widzę że chcesz skomentować ;D Niezmiernie nas to cieszy. Mamy jednak do ciebie małą prośbę. Podpiszcie się ludzie! Nawet nie wiemy komu mamy dziękować za wszystkie słowa : >