piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 12 :) + PIERWSZY ROK BLOGA!!!!

Hej hej :) To ja Alice :) Mam dzisiaj dla was nowy rozdział ;*
WAŻNE INFORMACJE!!! PROSZĘ PRZECZYTAJCIE!
1. Dzisiaj mija dokładnie rok, od założenia bloga :) JEEEEEEEEEEEEEEEJ :D Nawet nie wiecie jak się cieszę :) Najlepsze jest to, że ten blog nie istniał by bez was :** Chciałabym serdecznie podziękować:
-  za ten wspaniały rok.
-  za wasz zmarnowany czas, kiedy siedzieliście i czytaliście moje wypociny :) 
- Za 25 308 wyświetleń ( na chwilę obecną :))
- Za 208 komentarzy :)
- za cierpliwość do mnie, kiedy musieliście dłuuuuuugo czekać, na coś nowego :) 
- za włączanie się w zmienianie tego bloga :)
- za to, że po prostu jesteście <3
Szczególnie, dziękuję ludziom, którzy są prawie od początku, (chociaż sądzę, że nie wiele was tu jest :) ) i tym, którzy pomimo długich przerw między postami, wciąż są z nami i czytają :)
                                          

DZIĘKUJĘ!


Z okazji 1 urodzin bloga, miałam napisać imagina, ale niedawno wróciłam od przyjaciółki z nocowania, i sądzę że nie wyrobiłabym się do północy, a chciałam jeszcze dzisiaj dodać ten post :) Tak więc, przepraszam, ale bedzie dzisiaj rozdział 12 :)
2. Przypominam o ankiecie :) 
3. Rozdział 12 :) Specjalnie dla was :) Od razu mówię, że pisałam go dawno temu, gdyż wątek z wypadkiem wymyśliłam razem z Tuśką, jakoś na samym początku i stwierdziłyśmy, że wlepimy go jakoś później :) Za wszystkie nieprawidłowości w tekście, względem wcześniejszych rozdziałów, PRZEPRASZAM :) Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
______________________________________________


Rozdział 12

Jeśli moglibyśmy cofnąć czas…

                Była godzina 2:48, kiedy rozległ się dźwięk telefonu Charlotte. Dziewczyna nie spała. Była zbyt zajęta zamartwianiem się, że nie mogła zmrużyć oka. Na wyświetlaczu pojawił się nieznajomy numer. Szybko odebrała telefon.
 - Halo? – zapytała nie pewnie.
 - Czy rozmawiam z panną Charlotte Craven? – zapytał głos w słuchawce.
 - Tak, to ja. O co chodzi?
 - Przepraszam, za tak późną porę, ale dzwonię ze szpitala przy ulicy Lee Street. Pani przyjaciółka miała wypadek. Czy mogła by pani przyjechać jak najszybciej na oddział?
                Char zamarła. Poczuła ukłucie w sercu. Do jej oczu napłynęły łzy.
 - Oczywiście, będę za jakiś 20 minut. – powiedziała bez zastanowienia. – Dowidzenia.
                Rozłączyła się i pobiegła do salonu, gdzie przebywał Liam, razem z Danielle.
 - Liam, musisz jechać ze mną. – rzuciła ubierając się w żakiet.
 - Ale co się dzieje! – zapytał chłopak stając w drzwiach. – Char, spokojnie. Jesteś zdenerwowana i myślisz, że w takim stanie będziesz prowadzić?
 - Liam, proszę ruszaj się. – rzuciła ciągnąc go za ramię. – Emily jest w szpitalu. Miała wypadek, a ty jesteś jedyną trzeźwą osobą w tym domu, więc musisz pokazać mi drogę na Lee Street.
                Liam bez słowa ubrał się i poszedł za nią do samochodu. Jechali około 15 minut. Pod szpitalem, Char zamknęła samochód i pędem pobiegli do budynku. Gdy znaleźli się na korytarzu zobaczyli Harry’ego. Siedział na krzesełku i wpatrywał się w przestrzeń.
 - Harry, gdzie Emily? Co z nią? – zasypywała go pytaniami.
 - Jest na Sali operacyjnej, operują ją. – powiedział z udawanym spokojem. – Potrącił ją samochód. Na moich oczach! Ma złamane kilka żeber i jedno z nich przebiło płuco. Nie wiadomo czy przeżyje.
                Harry zaczął płakać. Dziewczyna przytuliła go i również zalała się łzami. Liam usiadł obok nich.  Wszyscy siedzieli i z niecierpliwością oczekiwali końca operacji….


                Minęły dwie kolejne godziny. Nic się nie działo. Harry cały czas miał przed oczami drastyczny obraz wypadku i to jak pędem skoczył do Emily. Trzymał ją na kolanach rozpaczliwie wzywając pomocy. W końcu jakimś cudem, ktoś zadzwonił na pogotowie.  „A teraz? Teraz ona przeze mnie cierpi. To wszystko moja wina .” – obwiniał się Hazza. Niedługo potem wyszedł do nich lekarz. Wszyscy jak na komendę wstali.
 - Panie doktorze, co z nią? – zapytał Hazz.
 - Najtrudniejsze za nami. – uśmiechnął się lekarz. – Operacja udała się. Jej stan jest stabilny, ale odwiedzić ją będzie można dopiero jutro, kiedy dokończymy robić testy.
 - No dobrze, tak więc przyjdziemy jutro po południu. – powiedział Liam.
                Doktor odszedł, a Harry przytulił Char i Liam’a.
 - Hazz idziesz? – zapytał tatusiek.
 - Nie, ja przy niej zostanę. – odparł.
                Liam i Charlotte wyszli ze szpitala i pojechali prosto do domu. Była już godzina 6:12. Char pożegnała się z przyjacielem i poszła do sypialni Louis’a. Położyła się na łóżku i poczuła ręce na swojej tali. Louis objął ją i słodko zasnęła.

                Harry, siedział w szpitalu, wciąż obwiniając się o wypadek Emily. Miał w głowie słowa, które powiedział jej tuż przed wypadkiem. „ Nie Emily, nie możesz zniknąć z mojego życia. Po prostu nie możesz mnie tak zostawić. Nie możesz…” – pomyślał.  Po jego policzkach spływały gorzkie łzy. Po jakimś czasie, chłopak zasnął. W śnie spotkał swoją ukochaną. Dziewczyna podeszła do niego, pocałowała go i szepnęła na ucho dwa słowa. Kocham Cię! Poczym jak gdyby nigdy nic zniknęła. Hazza obudził się. Miał  nieodparte wrażenie jakby, ona stała i czuwała nad nim. Czuł jej obecność. Spojrzał na zegarek, który wskazywał 13:04. Szybko wstał z krzesełka i poszedł poszukać lekarza. Mężczyzna zgodził się, by Hazz wszedł do Sali szpitalnej. Chłopak leciał niczym na skrzydłach, by jak najszybciej zobaczyć Emi. Wpadł do pomieszczenia i w jego oczach znów pojawiły się łzy. Emily była blada. Jej ciało bezwładnie leżało na łóżku. Kilka łez spadło na podłogę. Harry podszedł bliżej i spostrzegł liczne siniaki na ciele ukochanej. Usiadł na stołku, przy łóżku. Wciąż patrzył na twarz dziewczyny, tak jakby liczył, że ta zaraz otworzy oczy i uśmiechnie się do niego promiennie. Wiedział, że tak się nie stanie, lecz wciąż miał nadzieję. Wyciągnął dłoń i chwycił nią rękę Emi. Nie była już tak ciepła jak zazwyczaj.
 - Nie zostawiaj mnie proszę, musisz żyć. Dla mnie, dla Char, dla rodziców i kuzynki. Nie możesz tak po prostu nas zostawić. – szepnął błagalnym głosem. – Obudź się, proszę!
 Jego gorzkie łzy spływały na białą pościel. Zaczął wspominać ostatnie tygodnie. Poznali się w połowie lipca, a teraz? Jest już połowa sierpnia. Niby to krótko, ale wystarczająco, by pokochać drugą osobę. Teoretycznie im wystarczyło kilka dni. Harry przypomniał sobie wszystkie chwile spędzone z Emily, pocałunki i radość przebywania z nią. Wciąż jednak zastanawiał się, dlaczego go zdradziła. Jeszcze kilka godzin przed tym mówiła mu jak bardzo go kocha, a na imprezie całuje się z jego najlepszym kumplem. To nie miało najmniejszego sensu….                                                                                                                                   

                Mijały kolejne tygodnie. Emily była w śpiączce i nikt nie wiedział czy ona jeszcze się obudzi. Harry nie odstępował jej na krok. Wciąż czekał. Codziennie przychodziła Charlotte i reszta chłopaków. Rodzice dziewczyny i Beth ciągle wydzwaniali z pytaniem czy obudziła się. Za każdym razem odpowiadali, że nie. Lekarze tracili nadzieję, gdyż Emi powinna obudzić się kilka godzin po operacji, a nie tygodni.
 Hazz jak zawsze siedział przy Em. Opowiadał jej jak minął mu dzień. Dzielił się z nią najnowszymi wieściami od Beth. Mówił jak bardzo tęskni i chciałby ją przytulić, pocałować.  Chłopak płakał, gdy wypowiadał każde słowo. Do Sali weszła Charlotte. Zobaczyła jak loczek płacze. Podeszła i przytuliła go bez słowa. Chłopak wtulił twarz w jej ramię i zaczął jeszcze głośniej płakać. Po 15 minutach Harry wrócił do siebie. Siedzieli tak w ciszy. Nagle Charlotte podskoczyła.
 - Co się stało? – zapytał Hazz.
 - Ona… Ona poruszyła palcem u ręki. – powiedziała dziewczyna.
                Harry  bacznie obserwował dłoń Emily. Po kilkunastu sekundach dziewczyna poruszyła palcem. Harry zesztywniał, a z jego oczu poleciały kolejne łzy. Char zerwała się na równe nogi i pobiegła po lekarza. Harry wciąż patrzył na nią z niedowierzaniem.
Po chwili powieka dziewczyny lekko drgnęła i powoli zaczęła się unosić…

                Emily obudziła się cała obolała . Zaczęła otwierać oczy, lecz poraziło ją ostre światło. Zamknęła oczy z powrotem. Czuła się beznadziejnie. Nie wiedziała gdzie jest i co się dzieje. Jakimś cudem udało jej się otworzyć powieki i rozejrzeć się dookoła.  Spojrzała na chłopaka, który siedział na krześle i płakał.
 - O mój Boże! – krzyknął. -  Obudziłaś się, tak się cieszę, nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem.
 -  K…kim… t …ty … jesteś? – zapytała.
 - Wraca Ci poczucie humoru. – zaśmiał się przez łzy.
 - Ale …. Kim …. Ty… jesteś?? – znowu zadała to samo pytanie.
                Chłopak posmutniał, kiedy zrozumiał, że ona nie żartuje. Do Sali wbiegł lekarz. Dokładnie obejrzał Emi, zadał kilka podstawowych pytań: typu jak się nazywasz? Skąd jesteś? Ile masz lat?. Wyciągnął z Sali Harry’ego i Char. Gdy byli już na korytarzu, doktor odezwał się:
 - Dziewczyna ma amnezję. Nie wiadomo czy jej wspomnienia, kiedykolwiek powrócą. Miejmy nadzieję, że tak. Nie należy jej denerwować. Niedługo będzie mogła wyjść ze szpitala i wrócić do domu. Czy państwo są jakoś spokrewnieni?
 - Nie, jesteśmy przyjaciółmi i razem z piątką osób, zaopiekujemy się nią. Nasi rodzice są w Bostonie. – odparła Chari.
 - Czy nie będzie problemem, jeżeli zamieszkacie wszyscy razem? Potrzebne jest jej towarzystwo najbliższych.
 - To żaden problem. – rzucił Hazza. – Dla niej zrobimy wszystko.
 - I jeszcze jedno: nie wolno jej mieszać w głowie. Najlepiej będzie jak będą państwo robili wszystko po jej myśli. Tak jak ona sobie to wyobraża.
 - Kiedy będziemy mogli ją zabrać? – zapytała Char.
 - Myślę, że w przyszłym tygodniu. – powiedział lekarz. – Teraz, niech państwo idą przedstawić się Emily. Proszę jej powiedzieć, od jakiego czasu się znacie i skąd.
 - Dobrze. – rzekli w tym samym czasie.
                Lekarz odszedł, a oni pobiegli do Sali. Dziewczyna patrzyła się na nich w zadumaniu, tak jakby chciała sobie coś przypomnieć.
 - Cześć Emily. – powiedziała niepewnie Char. – Pamiętasz mnie? Ym… Jestem Charlotte Craven.  Znamy się od 10 lat i jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Spotkałyśmy się na balecie…
 - Charlotte. Coś mi świta. – rzuciła. – Nazywałam Cię Chari?
 - Tak. – uśmiechnęła się uradowana. – Chari lub Char.
 - Zaczynam Cię kojarzyć coraz bardziej. – zaśmiała się. – A to urocze dziecko z loczkami, to kto?
 - Ja jestem Harry Styles. – uśmiechnął się. – Znamy się od miesiąca. Poznaliśmy się na moim koncercie. One Direction, mówi Ci to coś?
 - Powiedzmy, że tak troszeczkę. – powiedziała smutno.
 - To nic. – odparł i usiadł obok niej. – Wiesz, ja byłem twoim…
                Do Sali wpadło kolejne pięć osób. Kiedy zobaczyli, że Emi się obudziła, wszyscy zaczęli skakać ze szczęścia. Harry i Char ogarnęli ich i wyprowadzili na korytarz, by powiedzieć  im o wszystkim.
 - Ej, idioci! – powiedziała Char. – Ogarnijcie się!
- No co? My się po prostu cieszymy. – rzucił Loui.
 - Słuchajcie, ona nas nie pamięta. – powiedział Hazz, a wszyscy jak na zawołanie przestali się śmiać. – Emily ma amnezję. Trochę kojarzy Charlotte, ale przecież zna ją 10 lat. Być może, któreś z nas zapadło jej w pamięć, tak mocno, że sobie coś przypomni. Może być trochę wredna, ale nie miejcie jej tego za złe. Mnie nazwała „uroczym dzieckiem z loczkami”.
                Wszyscy wybuchli śmiechem.
 - Jest jeszcze coś. – dodała Char. -  Lekarz powiedział, że nie można jej denerwować. W przyszłym tygodniu ją wypiszą i wtedy zamieszkamy wszyscy razem, bo tutaj ma tylko nas. A poza tym, nie zaprzeczajcie niczemu. Jeżeli pomyśli, że np. Danielle nie chodzi z Liam’em, tylko np. z Zayn’em, to musimy udawać, że tak jest, dopóki nie wróci jej pamięć.  Będziemy musieli spełniać, każdą jej zachciankę. Nawet te najdziwniejsze. Nie możemy zostawić jej samej, nawet na chwilę. Ktoś musi przy niej być, zrozumiano?
                Wszyscy pokiwali głowami, na znak, że zrozumieli.
 - A teraz, grzecznie wchodzimy i się przedstawiamy, tak? – zapytał Liam.
 - Tak, właśnie tak robimy. – powiedziała Chari i pokazała gestem, że mogą wejść.
                Weszli do pomieszczenia i ustawili się w rządku. Em patrzyła na nich zdziwiona. Każdy po kolei przedstawił się i powiedział skąd się znają. Emily wciąż patrzyła na Niall’a. Aż w końcu rzuciła:
 - Ja Cię pamiętam, Niall. Całowaliśmy się. Czy my jesteśmy parą?
                Wszyscy spojrzeli na niego, a potem na Harry’ego. W jego oczach było widać ból i smutek. Wiedział, że nie może jej teraz powiedzieć prawdy, bo mogło by się to źle skończyć. Niall też to wiedział.
 - Ym… Tak, jesteśmy parą. – wyjąkał blondas.
                Wszyscy odetchnęli z ulgą. Emily uśmiechnęła się do niebieskookiego.
 - Chodź do mnie. – poprosiła.
                Chłopak niepewnie ruszył. Wiedział, że Emily chciała się z nim przywitać, ale inaczej niż z innymi. Nie chciał zranić Hazzy, ale nie miał innego wyboru. Usiadł na krzesełku obok dziewczyny. Ona wyciągnęła ku niemu ramiona. Blondyn przytulił Emi i po chwili ona go pocałowała. Wszyscy patrzyli na Hazzę smutnym wzrokiem. Miał szkliste oczy.
 - Harry pójdziesz ze mną po kawę dla naszej siódemki? – zapytała Chari widząc w jakim stanie jest jej przyjaciel.
Harry tylko pokiwał głową i wyszedł. Na korytarzu Harry nie wytrzymał. Zaczął płakać. Charlotte bez słowa przytuliła go i pozwoliła wypłakać mu się na swoim ramieniu…

                Emily wciąż była wtulona w Niall’a. Wszyscy byli zdołowani, całą tą sytuacją. Po chwili odezwała się Em:
 - Tak właściwie, to oni są ze sobą?
 - Kto? – zapytał Loui.
 - No jak to kto? Charlotte i to urocze dziecko z loczkami, Harry. – parsknęła.
                Louis stał zamyślony. Nikt się nie odzywał. Po chwili jednak Lou powiedział:
 - Tak, są ze sobą. – wymusił uśmiech. – Wiecie co? Może ja pomogę im z tą kawą.
             Rzucił i wyszedł z pomieszczenia.  Zobaczył ich na korytarzu. Od razu podszedł i powiedział :
 - To się narobiło.
 - O co chodzi? – zapytała Charlotte.
 - Emily myśli, że jesteście parą. – powiedział ze smutkiem w głosie.
 - Co!? – krzyknęli razem. – Jak to?
 - Tak po prostu. – odparł, a po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.
 - Jeśli tylko moglibyśmy cofnąć czas, to nie zorganizowalibyśmy tej głupiej imprezy. – dodała Char. – A teraz idźmy po tą kawę.
                Wszyscy razem poszli do szpitalnego bufetu. Kupili napój kofeinowy i wrócili do pomieszczenia. Przed wejściem Hazza złapał Char za rękę. Weszli do Sali i Hazz próbował udawać, że wszystko jest w porządku.
 - Jak wy uroczo ze sobą wyglądacie. – uśmiechnęła się Emi.
 - Yyym… Dzięki. – rzuciła Char.
                Wszyscy rozmawiali i śmiali się. Widzieli ten smutek w oczach Harry’ego i Lou. Nie mogli nic na to poradzić. O 18:00 odwiedziny się skończyły i wszyscy musieli opuścić szpital. Pożegnali się z Emi i wyszli. Nikt nie był w dobrym nastroju. Całą drogę milczeli. Gdy tylko wbiegli do domu, rozeszli się do pokojów. Chari wróciła do wielkiego pustego domu Beth. Zadzwoniła do niej i rodziców Emi, z dobrymi i złymi wieściami. Gdy skończyła rozmowę, pobiegła do swojego pokoju i zaczęła płakać. Chodziła po całym pokoju. Zmęczona, położyła się do łóżka, lecz nie mogła zasnąć…


                Harry siedział na swoim łóżku i myślał. Ciągle miał w głowie słowa Char: „Jeśli tylko moglibyśmy cofnąć czas…”. Wyciągnął duży notes w kratkę i długopis. Przypomniał sobie jak kiedyś, ktoś powiedział mu, że gdy jest smutny lub zdenerwowany to najlepiej, żeby zamknął drzwi do swojego pokoju i zgasił światło, by przemyśleć wszystko w ciszy i spokoju. Zapisał na kartce linijkę tekstu. Po chwili przypomniał sobie wszystkie chwile spędzone z Emi. Zaczął pisać kolejne linijki. Po kilku godzinach, nabazgrał nad tekstem słowo „MOMENTS”…

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 11


Rozdział 11
Zdrajca wśród nas….. a może to tylko przyjaciółka…… Nieszczęścia chodzą parami….


*2 tygodnie później.

 - Tomlinson, weź mi przynieś tą kanapkę ze stołu! – darł się Horan z ogródka.
 - Masz do niej ok. 10 metrów Niall. – rzucił Zayn poprawiając okulary przeciwsłoneczne.
            Piękna pogoda, słonecznie, gorąco. Czyli coś, co w Wielkiej Brytanii nie zdarzało się często. Chłopcy wylegiwali się na leżakach przy basenie, korzystając z urlopu. Zostało im jeszcze 2 tygodnie luzu, a potem znów wracają do koncertowania. Teraz cała piątka opalała się w swoim ogrodzie…. No może czwórka, nie licząc Tomlinsona który poszedł po lemoniadę dla wszystkich.
 - A co ja jestem Niall? Twój kelner? – krzyknął Lou idąc z tacą napoju.
 - No nie, ale wiesz…. Mógłbyś podać kumplowi. – wyszczerzył się.
            Louis przewrócił oczami i zgarnął kanapkę ze stołu. Postawił tackę na stole, a kanapkę rzucił żarłokowi, poczym zabrał dla siebie szklankę lemoniady i wrócił na swój leżak.
 - Wiecie co? – zaczął Liam.
 - No co żeś znowu wymyślił? – zapytał Harry.
 - Sądzę, że powinniśmy się gdzieś wybrać. – dokończył.
 - A mianowicie gdzie? – zapytał Malik.
 - No nie wiem. Na jakieś wakacje. Może Paryż? Albo Malibu? Kalifornia? Bahamy? Hiszpania? Malediwy?  Po prostu, żeby nie siedzieć w domu! Zabralibyśmy dziewczyny. Ucieszyłyby się ze wspólnych wakacji. – rzucił Payne. – Danielle dawno nie była na jakimś prawdziwym urlopie!
 - Podoba mi się ten pomysł. – powiedział Styles. – Spędzę z Emily trochę czasu sam na sam.
 - Jeden problem Harry.  – przypomniał mu Louis. –Emily i Charlotte nie zgodzą się, byśmy zafundowali im wakacje. Nie chcą byśmy im za zakupy płacili, więc dlaczego miały by się zgodzić na fundowane wakacje?
            Styles przypomniał sobie minę Emi, kiedy zaproponował że zapłaci za jej zakupy. Dziewczyna stwierdziła, że nie pozwoli żeby on za nią płacił, nawet za drobne wydatki.
 - Masz racje Lou. – powiedział Styles.
            Przez chwilę, wśród przyjaciół zapanowała cisza. Hazza usilnie próbował znaleźć sposób, żeby jego dziewczyna zgodziła się na wyjazd.
 - No to nie będą wiedziały. – wyszczerzył się Horan.
 - Co masz na myśli? – Loui spojrzał badawczo.
 - Wynajmiemy samolot. Powiemy, że chcemy pokazać im Londyn z lotu ptaka, ale najpierw tego samego dnia ty i Harry zorganizujecie im jakoś czas na podwójnej randce, żebyśmy mogli spakować im walizki. Przecież nie pojadą bez bagaży. Potem spotkamy się na lotnisku, gdzie bagaże będą już spakowane i włożone do samolotu. Powiemy im w momencie, kiedy będziemy już w powietrzu. – powiedział Niall, dumny ze swojego planu.
            Chłopcy spojrzeli na niego z podziwem i lekkim zdziwnieniem. To był naprawdę świetny plan.
 - To jest genialne Niall. – stwierdził Harry. – Nie wiem jak Louis, ale ja to Cię kocham normalnie.
            Wszyscy się zaśmiali i od teraz gadali już tylko o wspólnym wyjeździe.


            Chari i Emily stały właśnie przy półkach w sklepie H&M. Jak co tydzień wybrały się na zakupy.
 - Hej Em, co sądzisz?? – zapytała Char pokazując przyjaciółce biały t-shirt z wizerunkiem Louisa. 
 - Hahaha no sądzę, że jest świetna. – zaśmiała się i wyciągnęła koszulkę z Harrym.  – A o tej co sądzisz?
 - No musisz ją kupić, Harremu się spodoba. – uśmiechnęła się.
 - Ty też masz kupić tą bluzkę . – Rzuciła brązowooka.
 - No oczywiście. – zaśmiała się Char
- Taaaa, a teraz serio. Co sądzisz o tej? – Em wskazała na czarną bluzkę Jacka Danielsa na ramiączkach z wycięciami po bokach. – Podoba mi się, ale nie wiem czy będę w niej dobrze wyglądać.
 - Oczywiście, że będziesz w niej dobrze wyglądać! – powiedziała entuzjastycznie Char. – Nawet lepiej niż dobrze. Musisz ją wziąć. NATYCHMIAST. Ta bluzka będzie pasowała  do twoich czerwonych włosów.
 - Oj cicho, bo muszę jeszcze odrosty pomalować, a poza tym to kolor mi się spłukał. Dzięki że mi przypomniałaś o włosach. Pójdziemy do Rossmana po farbę? – zapytała brązowooka.
 - Jasne, to może już chodźmy. I tak mamy już z 10 toreb z ciuchami.
             Ruda gestem wskazała że ma rację. Podeszły do lady, zapłaciły za bluzki, poczym ruszyły w stronę drogerii. Tam kupiły farbę i kilka….. no może kilkanaście niezbędnych kosmetyków. Kiedy wracały do domu, zadzwonił telefon Charlotte. To był Louis. Dziewczyna wygrzebała komórkę z torebki poczym odebrała.
 - No co tam kochanie? – zapytała na wstępie.
 - A nic słoneczko. – usłyszała miły głos Zayna.
 - Zayn? Po co dzwonisz z telefonu Lou? Przecież masz mój numer. – dopytywała.
 - No tak, ale kasa mi się na koncie skończyła. – rzucił rozbawiony. Charlotte zrobiła „face palm”
 - Dobra, co chcesz? – zapytała załamana.
 - No bo my, chcielibyśmy urządzić imprezę dzisiaj, tylko dla nas, jak zwykle zresztą. Tylko nie wiemy czy przyjdziecie i ile mamy zamawiać alkoholu.  – dokończył.
 - No możemy przyjść. Alkoholu to tyle co zawsze, z tym że ja dzisiaj nie piję.  – rzuciła, a Emily popatrzyła na nią z miną typu „WTF?!” – Nie ważne dlaczego, po prostu nie piję. - Z nami się nie napijesz?? – wtrąciła się Emily.
 - Z frajerami nie piję. – zaśmiała się Charlotte. – Nie no żartuję. Po prostu nie mam ochoty dzisiaj chlać.
 - No to co, do zobaczenia o 21:30? – zapytał Zayn.
 - No oczywiście. – uśmiechnęła się szatynka. – Pa.

 Impreza trwała w najlepsze. Jak można było poznać po zachowaniu Zayna, który latał w bokserkach, masce i płetwach do pływania imprezowicze nieźle już nawaleni (nie licząc oczywiście Char ) bawili się dalej. Na zegarze wybiła właśnie 00:00. Bawili się w salonie tańcząc ( na stole ) i śpiewając ( sprośne piosenki ) . Chari przeszukała pomieszczenie wzrokiem w poszukiwaniu Emi. Dziewczyny nie było. Najdziwniejsze było to, że Nialler również sobie gdzieś poszedł. Miała przeczucie, że stanie się coś złego. Charlotte poszła po nową butelkę piwa dla Lou. Weszła do kuchni i zapaliła światło. To co tam ujrzała, przerosło wszystko co mogła sobie wyobrazić. Na blacie w kuchni siedziała Emily, a tuż przed nią stał Niall. Chłopak całował się z Em. Char wypuściła z rąk, pustą butelkę, która roztrzaskała się o podłogę. Para odskoczyła od siebie, aczkolwiek wciąż byli blisko.
 - O mój Boże! – powiedziała Em. – Char, proszę nie mów Harry’emu!
 - Żartujesz sobie !? – krzyknęła Chari. – Mam milczeć jak grób, kiedy ty liżesz się z jego najlepszym kumplem!?
 - Char, prosz…. – urwała, gdy zobaczyła nad ramieniem przyjaciółki dobrze znaną jej postać.
            Harry stał w progu kuchni i patrzył na nią szklanymi oczami. W pewnym momencie, nie wytrzymał i z furią wybiegł z domu. Emily zeskoczyła z blatu i uwalniając się z objęć blondyna, pobiegła za ukochanym. Stanęła na progu budynku. Usłyszała cichy szloch. Powoli ruszyła w stronę, skąd dobiegał dźwięk. Spostrzegła, jak na ławce przed domem siedzi Hazza, chowając twarz w dłoniach. Niepostrzeżenie znalazła się obok chłopaka i usiadła na ławce.
 - Harry… - szepnęła, kładąc rękę na jego ramieniu.
 - NIE DOTYKAJ MNIE! – krzyknął na cały głos. – NAJLEPIEJ ZNIKNIJ Z MOJEGO ŻYCIA !
 - Hazz, nie mówisz tego poważnie… - zaczęła.
 - MÓWIĘ CAŁKIEM POWAŻNIE! – odparł. – DAJ MI ŚWIĘTY SPOKUJ!
 - Ale, pozwól mi wytłumaczyć… - dziewczyna próbowała załagodzić sytuację.
 - ODWAL SIĘ ODE MNIE ! – chłopak wstał i skierował się w stronę furtki.
 - Harry, proszę! – błagała, jednak on tylko szedł nie zatrzymując się, ani na chwilę. – Proszę, wróć! – wybiegła za nim.
            Chłopak wciąż szedł, nie zwracając uwagi na prośby Emily. Po jego policzkach spływała kolejna fala łez. Nie mógł zrozumieć, dlaczego ona to zrobiła. Szedł przed siebie, nie wiedząc gdzie ma się skierować. Chciał po prostu odejść jak najdalej i w spokoju przemyśleć całą sytuację. Niczego nie był już pewien. Jedyną rzeczą, którą wiedział na pewno jest to, że kocha Emily…

 - Harry… - szepnęła, zrozpaczona dziewczyna. – Nie zostawiaj mnie…
            Poczuła gorzkie łzy na swojej twarzy. Jej kolana zaczęły się uginać. Emily bezsilnie opadła na chodnik. Klękała licząc, że Hazza wróci, znów weźmie ją w ramiona   i namiętnie pocałuje. Jednak tak nie było. Czekała przez długi czas, lecz on nie wracał.
Poczuła jak jej siła powraca. Wstała z kolan i zaczęła biec w stronę, gdzie zniknął Harry.

            Charlotte wciąż była w szoku. Stała tak wpatrując się w Niall’a. Po chwili do kuchni wbiegła reszta chłopaków, razem z Danielle.
 - No co jest? – zapytał Zayn. – Jesteś jakaś przygnębiona, a przecież to jest PARTY HARD w stylu 1D, a nie pogrzeb. Gdzie jest Hazza i Emily?
Char poczuła jak jej serce ogarnia smutek. Odwróciła się do Lou i przytuliła go z całej siły. Chłopak o nic nie pytał tylko objął dziewczynę. Z jej oczu poleciały łzy. Wiedziała, że Em, może teraz zrobić coś głupiego i bardzo się o to bała. Nie chciała powtórki z przeszłości, kiedy to Emi chciała popełnić samobójstwo. A stało się to dwa lata temu, gdy w liceum jej były Matt zerwał z nią, dla pustej, plastikowej laluni, którą była Caroline Funke. Dziewczyna chciała podciąć sobie żyły, ale na szczęście Charlotte posiada klucz do domu Emily i gdyby tego dnia poszłaby z mamą na zakupy, zamiast odwiedzić przyjaciółkę to teraz odwiedzałaby ją na cmentarzu. Char dobijała się wtedy do drzwi, lecz nikt jej nie otwierał. Weszła jednak do środka i znalazła Emily leżącą na podłodze w łazience. Wokół było mnóstwo krwi. Dziewczyna szybko zadzwoniła po pogotowie i udało się im uratować życie, jej przyjaciółki.
            Charlotte wróciła do rzeczywistości i oderwała się od Lou. Opowiedziała reszcie o tym co stało się przed chwilą i swoich obawach. Wszyscy zaczęli martwić się o Harry’ego i Emily. Obydwoje byli zdolni do wszystkiego. Loui próbował dodzwonić się do loczka, ale on zdążył wyłączyć telefon. A Emily? Ona nawet go nie wzięła. Char siedziała na kanapie w objęciach Danielle, która wciąż pocieszała zrozpaczoną przyjaciółkę. Wszyscy momentalnie wytrzeźwieli i zaangażowali się w poszukiwanie „zaginionych”….


Emily biegła ile sił w nogach. Te 15 minut biegu otrzeźwiły ją i teraz dokładnie pamiętała co się wydarzyło. Nie zatrzymywała się. Gdy była już w centrum miasta, ujrzała po drugiej stronie ulicy, przy wejściu do parku postać, którą poznałaby wszędzie. To był Harry. Szybko wbiegła na drogę. Była tak zdeterminowana, że nawet nie zauważyła nadjeżdżającego, zawrotną prędkością czarnego BMW. Jedyne co zapamiętała, to pisk opon i krzyk Harry’ego….