piątek, 3 maja 2013

Rozdział 10


Rozdział 10
Bo nie ma to jak zapomnieć o przyjaciołach…. Imprezy pożegnalne nie zawsze kończą się dobrze…..


Emily siedziała na krześle w kuchni, trzymając twarz w dłoniach .Wciąż próbując przypomnieć sobie, co robiła zeszłej nocy. Upiła się o wiele bardziej niż Char i po raz kolejny w jej życiu męczył ją kac. Uznała, że należy po południu pójść razem z przyjaciółką do chłopaków, by sprawdzić czy wszyscy przeżyli wczorajszy melanż. Jednak na razie, trzeba poczekać aż Charlotte łaskawie ruszy swoje urocze cztery litery i wstanie z łóżka.
Właśnie upijała łyk kawy, kiedy do pomieszczenia weszła zaspana Chari. Dziewczyna lekko otworzyła oczy i spojrzała na Em. Lekko pomachała do przyjaciółki.
 - Aż tak nieprzytomna jesteś, czy tylko udajesz? – odezwała się Emi.
 - Nie udaję. – wymamrotała. – Leki jeszcze nie zaczęły działać, a moja głowa pęka.
            Dziewczyna lekko się zaśmiała. Wyciągnęła kubek z kofeiną w stronę ledwo przytomnej przyjaciółki, która szybko go chwyciła. Duszkiem wypiła zawartość naczynia, poczym oddała jej pusty kubek.
 - Pamiętasz coś z wczorajszego wieczora? – zapytała brązowooka.
 - Pamiętam wszystko. – zaśmiała się szatynka. – Dokładnie wszystko…..
 - Szczęściara! – uśmiechnęła się ruda. – No to teraz opowiadaj.


            Po niecałej godzinie, obie czuły się całkiem dobrze. Kiedy Char opowiedziała Emily o wczorajszej imprezie, wspólnie zdecydowały,  pójść do chłopaków. Szybko rozeszły się do pokoi, by ubrać się, umyć itp. Po 30 minutach, obie wyszykowane stały już pod drzwiami. Charlotte właśnie zakładała swoje czarne baleriny. Miała na sobie białą bokserkę oraz zwiewną spódniczkę z motywem kwiatów. Emi ubrała dżinsowe shorty, fioletowy top i białe baleriny. Jak najszybciej wyszły z domu. Po dwóch minutach stały już pod wejściem do willi chłopaków. Z uśmiechem przekroczyły próg. Od razu skierowały się do salonu. Na kanapie siedziało dwóch ledwo przytomnych chłopaków i Liam, który za pomocą pilota skakał z kanału na kanał, a Lou i Hazz wyglądali jak żywe trupy. Daddy odwrócił się do nich i lekko się uśmiechnął.
 - Część dziewczyny. – rzucił.
 - No hej. – odpowiedziała Char.
            Zwłoki Larry’ego natychmiast zaczęły się uśmiechać i delikatnie podnosić. Pierwszy podniósł się Louis. Od razu podszedł do swojej dziewczyny. STOP! Powinnam napisać doczołgał się do swojej dziewczyny :D Chłopak szepnął tylko ciche „ Hej ” i wpił się w usta szatynki. To samo uczynił Hazza, jednak zanim zrzucił swoje zwłoki z kanapy minęło trochę czasu. W jakiś dziwny sposób dotarł do Emily.
 - A gdzie żarłok i Dj Malik? – zaśmiała się brązowooka. – Śpią?
 - Nie. Od wczorajszego wieczoru ich nie widzieliśmy. – odezwał się Harry.
 - O CHOLERA! – krzyknęła Charlotte i rzuciła się pędem w stronę schodów.
            Dziewczyna przypomniała sobie, że poprzedniego wieczora zamknęły przyjaciół na balkonie, bez możliwości wejścia do środka. Biegła jak huragan. Szybko znalazła się w pokoju Niall’a i otworzyła przeszklone drzwi. Spojrzała na lewo i lekko się zaśmiała. Pod ścianą słodko spali Zayn i Niall. Chłopcy byli wtuleni w siebie, więc wyglądało to uroczo. Charlotte zobaczyła, że blondasek mimo wysokiej temperatury powietrza, trochę się trzęsie. Kucnęła przy nim i objęła go ramieniem. Chłopak lekko otworzył oczy. Spojrzał na dziewczynę, swymi błękitnymi oczami.
 - Char? To ty? – zapytał cicho.
 - Tak Niall, to ja. -  wygięła usta w słabym uśmiechu.
 - Ja… chciałem ci powiedzieć…. że kiedyś cię zabiję. – zaczął się podnosić.
 - Czyli że pamiętasz? – zaśmiała się sama do siebie.
 - No….. tak jakby. – wychrypiał niebieskooki.
            W tym czasie na balkon wybiegła reszta domowników. Ze zdziwieniem spojrzeli na śpiącego pod ścianą Zayn’a i Char pomagającą Niall’owi wstać. Kiedy Horan stał już na własnych nogach, Zayn zaczął się powoli rozbudzać. Wszyscy przenieśli na niego swój wzrok i patrzyli jak Malik się budzi. Po chwili powieki chłopaka lekko się uniosły. Brązowe oczy chłopaka zatrzymały się na stojącej przed nim dziewczynie. Zayn bez słowa podniósł się i wszedł do domu. Wszyscy popatrzyli po sobie ze zdziwieniem. Niall wsparty o Char doczołgał się do wejścia do budynku. Przy pomocy dziewczyny zszedł na dół, gdzie siedział już Malik. Chłopak zajmował krzesło w kuchni, a w ręce trzymał kubek wody. Charlotte usiadła obok niego. Mulat nie zwracał na nią uwagi, więc dziewczyna zaczęła się do niego przybliżać. Nie wiedziała co ma zrobić, więc wciąż się przybliżała. Kiedy dzieliło ją od niego tylko cienka warstwa powietrza, dziewczyna objęła go na wysokości żeber i wtuliła się w niego, miażdżąc przy tym żebra chłopaka. Zayn zasyczał.
 - Gniewasz się? – zapytała Char z chytrym uśmiechem na ustach.
 - Owszem. – wydusił z trudnością. Chari jeszcze mocniej się w niego wtuliła – Puść mnie, bo zaciskasz swe macki jak meduza.
 - Oj no nie gniewaj się, Zayn. – zaśmiała się szeroko. – Nie puszczę cię, dopóki nie przestaniesz się fochać.
 - PUŚĆ MNIE! – krzyknął chłopak.
 - Malik nie gniewaj się!
 - Ohhhh no dobra! – chłopak nie wytrzymał. – Tylko przestań miażdżyc moje żebra. Są zbyt cenne!
            Char z triumfem, puściła biednego mulata. Zayn korzystając z okazji podniósł się z krzesła i stanął za zdziwionym Louis’em, który właśnie wszedł do pomieszczenia.
 - Louis, bracie, trzymaj swoją dziewczynę z dala ode mnie! – wyszeptał do ucha Lou.
 - Char….. co ty zrobiłaś Malikowi? – zapytał niebieskooki.
 - Nic kochanie, nie mogłabym go skrzywdzić. – rzuciła roześmiana nastolatka.
 - To jest WIEDZMA I ZŁO WCIELONE! – wydarł się mulat. – Ona miażdżyła mi żebra, swoimi mackami. Chciała mnie zabić!
 - Zayn, chyba przesadzasz. – powiedział Louis. – Czy ta urocza istotka, miałaby tyle siły, żeby zmiażdżyć żebra, takiemu silnemu facetowi jak ty?
            Char uśmiechnęła się promiennie i pocałowała Lou w policzek.
 - Ona cię omotała! Rzuciła jakiś urok! Ocknij się chłopcze! – Malik nie dawał za wygraną i wciąż gadał do ucha Lou, który był coraz bardziej rozbawiony całą sytuacją.
 - Wiesz Zayn, wydaje mi się, że naoglądałeś się za dużo Harry’ego Potter’a. – uśmiechnęła się niebieskooka ślicznotka.
            22 lipca, godzina 19:48. Impreza pożegnalna Beth trwa już od 16.00. Wszyscy goście bawią się świetnie. Chłopaki z 1D właśnie szaleją na scenie, a ich dziewczyny świetnie się bawiły tuż przy scenie. Uśmiechy nikomu nie schodzą z twarzy :) W pewnym momencie Charlotte zauważyła, że gapi się na nią chłopak Beth. Nie jest to pierwszy raz, kiedy zauważa jego wzrok na sobie. Dziewczyna złapała przyjaciółkę za łokieć.
 - Emi, Josh znowu się na mnie gapi. – krzyknęła jej do ucha.
 - Znowu?! Rany to już jakiś 10 raz w ciągu tych kilku godzin. Mówiłaś, że patrzy się na ciebie w ten sposób odkąd się poznaliśmy, tak? – Char kiwnęła głową. – Nie no, on jest jakiś chory psychicznie. Mam pomysł. Pójdziesz teraz sama na górę, a ja zobaczę czy za tobą pójdzie. Jak tak, to ja idę za nim żeby ten bydlak ci czegoś nie zrobił, bo tak szczerze to coś mu nie ufam. On się na ciebie gapi jakby chciał cię rozebrać wzorkiem. Na miejscu Beth już dawno bym go zostawiła.
            Charlotte dogadała się z Emily i ruszyła w stronę piętra. Emily w tym czasie poszła po Beth, by najprawdopodobniej przyłapać jej chłopaka na gorącym uczynku.
            Char szła z ręką na sercu. Bała się. Naprawdę się bała. Już od pierwszego spotkania, Josh wręcz nie mógł od niej oderwać wzroku, a nawet z nią flirtował.
            Całej tej sytuacji z zainteresowaniem przyglądała się Natalie. Beth, już jakiś czas temu powiedziała jej, że jest przekonana, że Josh ją zdradza i zastanawia się czy zakończyć ten związek. Nat zastanawiała się czy iść za dziewczynami, ale zdecydowała się jednak zostać.
            Josh kiedy tylko zobaczył, że Charlotte ruszyła w stronę piętra, sama, poszedł za nią. Char od razu mu się spodobała. Była w jego typie. Bardzo szybko pokonał schody i wszedł do  jednego z pokojów za Charlotte.
            Dziewczyna odwróciła się szybko i cofnęła o kilka kroków w tył. Chłopak uśmiechnął się do niej szelmowsko.
- Co ty tutaj robisz? – zapytała przerażona. Jej serce biło jak młot.  
 - Wiesz, że o to samo mógłbym zapytać ciebie? – podszedł kilka kroków w przód, a szatynka jeszcze bardziej się cofała, jednak natrafiła na ścianę.
„Cholera, koniec drogi….” Pomyślała i z przerażeniem wpatrywała się w podchodzącego Josha. Chłopak zatrzymał się dopiero, kiedy dzieliła ich tylko cienka warstwa powietrza. Patrzył w jej oczy i uśmiechał się w przyjazny, ale nie przyjazny sposób. Dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale on ją uciszył.
 - Cśśśś….. – przyłożył palec do jej ust. – Nikt się o tym nie dowie. Bądź spokojna…. Od początku wpadłaś mi w oko, a wreszcie zostałem z tobą sam na sam. W ciemnym, pustym pokoju, kiedy na dole trwa impreza….. Nikt nie usłyszy……
            Chłopak uśmiechnął się i chwycił jej twarz w dłonie. Zaczął powoli przysuwać swoją twarz do jej twarzy, a ona stała jak sparaliżowana. Nie mogła się ruszyć, a tym bardziej krzyczeć. Brunet wpił się w jej usta z zachłannością. Charlotte poczuła że znowu może się poruszać i zaczęła wyrywać się chłopakowi, jednakże on był silniejszy. Trzymał ją w swoich ramionach i nie zamierzał puścić.
 - Przestań się wyrywać…. Wiem, że tego pragniesz… - wyszeptał wprost do jej ucha.
Chłopak od nowa zaczął ją całować. Jego ręce powędrowały, na plecy szatynki i zjeżdżały coraz niżej i niżej. Przerażona dziewczyna, miała już łzy w oczach. Poczuła jak opuszki palców, Josha dotykają zewnętrznej strony jej uda. Po chwili drzwi do pokoju otworzyły się wielkim hukiem i wpadł przez nie wściekły Louis. Josh popatrzył w stronę Tomlinsona i już po chwili puścił Char. Z ust Lou wydobył się tylko cichy zwrot „ Ty bydlaku”, poczym wściekły podbiegł do bruneta i przywalił mu pięścią w twarz. Josh upadł na podłogę, a Chari stała i patrzyła się w zadziwieniu i przerażeniu. BooBear spojrzał na swoją przerażoną dziewczynę. Natychmiast ruszył w jej stronę. Dziewczyna podbiegła do niego i wtuliła się w tors chłopaka. Louis otoczył ukochaną swoimi ramionami. Chari poczuła się bezpieczniejsza, a jej serce spowolniło, wracając do normalnego rytmu. Do pokoju wbiegła Emily wraz z Beth. Kiedy zobaczyły Josha kulącego się na podłodze oraz Louisa i Char wtulonych w siebie, od razu zrozumiały co się stało. Josh podniósł się z ziemi, wciąż trzymając się za lekko krwawiący nos.
 - Wynoś się z mojego domu bydlaku. – wycedziła przez zęby Beth. – To koniec. Nie chce cię widzieć na oczy. Zniknij z naszego życia idioto!
 - Jeszcze tego pożałujesz…. – zagroził zielonooki i naburmuszony wyszedł z pomieszczenia, zmierzając ku drzwiom wyjściowym.
            Wszyscy spojrzeli na tulącą się parę. Louis pocałował swoją dziewczynę w czubek głowy, poczym cicho zapytał:
 - Wszystko w porządku?
 - Teraz już tak. – wymamrotała wtulona w jego t-shirt.