poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 15

Rozdział 15
Prawda boli…
Szczerość rani…
Kłamstwo uzależnia…
           

Pierwsze promienie wschodzącego słońca wpadły przez okna do całego domu. Była jakaś 9 : 30 kiedy Charlotte obudziła się wtulona w nagi tors Harrego, owinięta lekką satynową pościelą. Jej włosy, w niesamowitym nieładzie, zasłaniały pół twarzy. Od razu mówiły, że ich właścicielka wyszła dopiero z łóżka po ciężkiej nocy. Harry wciąż jeszcze spał.
            Charlotte przetarła oczy ręką, po czym lekko wspierając się na łokciach , zajęła pozycję siedzącą, zakrywając kołdrą ciało. Harry wykorzystując okazję, przekręcił się na bok, tyłkiem do szatynki. Char delikatnie wstała z łóżka, zbierając z podłogi części swojej garderoby. Dziewczyna, przez chwilę miała w głowie kompletną pustkę, jednak już po chwili uświadomiła sobie co wczoraj zrobiła. Natychmiast wbiegła do łazienki w pokoju Hazzy. Wzięła pierwszy lepszy ręcznik i szybko owinęła nim nagie ciało. Oparłszy się o umywalkę, spojrzała w lustro na swoje podkrążone oczy. W nocy spała może ze dwie lub trzy godziny.
 - Coś ty najlepszego narobiła idiotko? – zapytała patrząc na swoje odbicie w zimnej, szklanej tafli.
            Dziewczyna złapała się za głowę, poczym przez chwilę chodziła w tą i z powrotem zastanawiając się co dalej będzie. Charlotte jak najszybciej ubrała się, we wszystkie znalezione wcześniej rzeczy, po czym jeszcze raz rzuciła okiem na dziewczynę z lustra. Wyglądała okropnie. Przemęczona, oczy podkrążone. Rozmazany makijaż i mało efektowna piżama złożona z za dużych Louisowych szortów, (które lubiła podwijać i nosić jak krótkie spodenki, i tak też zrobiła ) i szarej za dużej Hazzowej koszulki. ( wraz z rozpoczęciem przedstawienia dla Emily, dziewczyna musiała zrezygnować z połowy ciuchów Tomlinsona )
            Wezbrała w niej złość. Dziewczyna była cholernie wściekła na samą siebie. Nie mogła patrzeć na swoje odbicie. Z jej oczu potoczyły się łzy. Oparłszy się o zlew, szybko spuściła głowę. Nie potrafiła zapanować nad swoimi emocjami. Emanowały od niej, wszystkie możliwe negatywne emocje. Złość, smutek, rozżalenie, zawiedzenia, strach. Za dużo tego by wymieniać. Przeniosła wzrok, na żałosną postać po drugiej stronie lustra. Nie mogła tak dalej. Nie wytrzymała.
            Z jej ust wydobył się krzyk wściekłości i nienawiści. Nienawiści do samej siebie. Dziewczyna z całej siły uderzyła pięścią w taflę. Szkło rozleciało się we wszystkie kierunki, a ona sama skuliła się na podłodze, trzymając swoją rękę na kolanach i wydając z siebie jedynie stłumiony wrzask bólu. Jej dłoń natychmiast pokryła się czerwoną cieczą, która bezustannie spływała na podłogę, zostawiając na niej szkarłatne ślady.
            Od razu ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Ona jednak nie była w stanie podejść. Nawet nie myślała o bólu fizycznym. W głowie miała ból psychiczny.
 - Charlotte! Wpuść mnie! – krzyczał Harry zatroskanym głosem. – Wszystko w porządku? Słyszałem tłuczone szkło.
 - Tak, w porządku. – odkrzyknęła z nadzieją, że już pozbyła się chłopaka.
 -Jeżeli jest w porządku, to mnie wpuść.- powiedział pociągając za klamkę.
 - Nie.-dziewczyna delikatnie dotknęła nadgarstka zakrwawionej ręki. Zasyczała z bólu.
 - Charlotte do cholery! Otwórz albo wywarzę drzwi. – uderzył w drzwi.
 - Rób co chcesz! Mam to w dupie! – odwarknęła, kuląc się pod ścianą, jeszcze bardziej.
            Czas płynął wolno. Krew z nadgarstka dziewczyny też jeszcze powolnie zostawiała szkarłatne ślady na jej nogach. Char nienawidziła siebie. Nadal nie potrafiła zrozumieć, dlaczego to zrobiła. Dlaczego zdradziła Louisa i przespała się z Harrym. Tylko to jedno pytanie krążyło w jej głowie. Teraz, nic do niej nie dochodziło. Żadne obrazy i dźwięki z zewnątrz. Była wpatrzona w jeden punkt na ścianie.
            Kiedy tak siedziała, nie zwracając uwagi na wszystko, co dzieje się wokoło, do łazienki wparował Harry.
            Chłopak zobaczył skuloną pod ścianą przyjaciółkę.
 - Charlotte…  - szepnął.
            Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że lustro leżało w kawałeczkach u jego stóp i wokół szatynki, a podłoga była pokryta szkarłatną cieczą. Tej krwi nie było trochę. Jej ilość była przerażająca. Dostrzegł poharataną rękę dziewczyny, oraz jej czerwone nogi po których spływała krew.
 - Cholera Jasna! – podbiegł do dziewczyny. – Co ty najlepszego zrobiłaś?!
 - Harry wyjdź! – krzyknęła odpychając go od siebie.
 - O nie nie, moja droga. Ja stąd nie wyjdę! – wziął ją na ręce. – Nie wierć się!
 - Harry, zostaw mnie! Głuchy jesteś? – darła się, wciąż nie potrafiąc zachować panowania nad swoim ciałem. – Postaw mnie na ziemi i wyjdź stąd!
            Hazza nie zwracając uwagi na jej krzyki, wciąż niósł ją, teraz już po schodach. Dziewczyna nie przestawała wrzeszczeć na Harrego,  budząc sobą zainteresowanie innych domowników. Chłopcy siedzący w salonie, natychmiast z niego wyszli i ruszyli w ślad za loczkiem, do kuchni. Styles usadził Charlotte na krześle.
 - I masz się stąd nie ruszać. – powiedział do niej. Chłopcy stanęli za nią, uniemożliwiając jej ucieczkę. 
            Chłopak wziął z jednej z szafek apteczkę, po czym delikatnie zaczął przemywać jej rękę wodą utlenioną, sprawdzając czy nie zostało w niej szkło. Ona tylko cichutko syczała z bólu. Wiedziała, że z nimi nie wygra.
 - Eh Char… Już wiem, co miał na myśli Louis, mówiąc bym się tobą opiekował. – rzucił Hazz.
 - A mówił coś o tym żebyś mnie przeleciał? – zapytała z wyrzutem Charlotte.
            Zielonooki, przerwał swoją czynność i spojrzał szatynce prosto w oczy pełne łez.
Przełknął ślinę, po czym szybko wrócił do poprzedniego zajęcia. Bez słowa opatrzył rękę dziewczyny, i jak gdyby nigdy nic ruszył bez słowa na górę. Oparła się o stół i zaczęła płakać.
 - To nie było zbyt miłe wiesz? – rzucił Zayn.
 - Wiem. Nie chciałam tego powiedzieć. – schowała twarz w dłoniach.
 - Ale jednak powiedziałaś. – powiedział mulat i wziął dziewczynę na ręce. – Robimy tak. Chłopaki, idziecie zobaczyć co z Harrym i zobaczyć w jakim stanie jest łazienka i ją posprzątajcie, a ja pomogę Char się ogarnąć.
 - Przecież mogę iść sama. – przerwała mu.
- Siedź i nie marudź. – chłopak zaniósł ją do łazienki i usadził w wannie.
 - Mam się przy tobie kąpać? – zadrwiła.
 - Nie kąpać, po prostu cię obmyję z tej krwi. Zostaniesz w ubraniach, jaki problem. Później Ci jakieś przyniosę. – zaczął powoli odkręcać wodę, delikatnie ustawiać poziom jej ciepła. – Macie szczęście, że Emily i Niall pojechali do szpitala na kontrolne badania, bo jakby ona to wszystko widziała i słyszała, to byłby nasz koniec.

            Louis całą noc, nie mógł się dodzwonić do Char. Do Harrego tym bardziej. Kiedy obydwoje nie odbierali, postanowił znaleźć kogoś kto zajmie się jego siostrą, a on złoży małą wizytę w Londynie i wyjaśni swojej dziewczynie kim jest Diana, i że nic dla niego nie znaczy.
            Chłopak siedział właśnie na lotnisku. Przeszedł przez odprawę i czekał na swój samolot. Ostatni raz postanowił zadzwonić do Harrego. Może przynajmniej teraz odbierze. Loui czekał kilka sygnałów, aż w końcu usłyszał oschły ton Hazzy.
 - Halo?
 - Cześć Hazz, co tam? Dzwoniłem wcześniej, ale nie odbieraliście z Char…. – zaczął, ale nie było mu dane skończyć.
 - To trzeba było nie włóczyć się z pannami i nie dawać im swojej komórki, tylko siedzieć na dupie tutaj, albo przywieść siostrę do Londynu. Wtedy na pewno Charlotte by odebrała. A teraz jakoś tak wyszło, że kawałki jej telefonu wyrzuciliśmy do śmietnika. – burknął Harry.
 - Co się stało? – zapytał.
 - Po rozmowie z twoją panną, rzuciła telefonem o ścianę.
 - Ona nie jest moją panną. To tylko dawna znajoma. Leżała pijana na środku jezdni więc wziąłem ją do siebie. Jak gadałem Char, to przyszła koleżanka do Felicity i poszedłem otworzyć drzwi, a Diana wzięła mój telefon i zaczęła gadać głupoty. Hazz wiesz, że nie zrobiłbym tego dziewczynie którą kocham. – Louis oparł głowę o ścianę.
  - Taaa. – odpowiedział obojętnie.
 - O co ci chodzi Styles? – zapytał niebieskooki lekko zirytowany.
 - Przespałem się z twoją dziewczyną. – wypalił.
            Rozum Louisa się zatrzymał. Czas przestał płynąć. Wszystko co było wokół wyparowało. Tomlinson zaczął powoli trawić słowa przyjaciela. Chłopak zacisnął pięść.
 - Co zrobiłeś? – zapytał z udawanym spokojem.
 - Przespałem się z Charlotte. – powtórzył kładąc nacisk na każde słowo.
 - Powiedz mi, że żartujesz… - wycedził Tomlinson.
 - Nie będę kłamał… - rzucił Styles.
 - Zabiję Cię. – Louis rozłączył się poczym wstał i kopnął w swoją walizkę.


            Charlotte siedziała na pralce owinięta ciepłym szlafrokiem, przyglądając się jak Zayn szoruje wannę z czerwonych śladów i kropek.
 - Jesteś kochany, wiesz Zayn? – uśmiechnęła się lekko.
 - Wiem. – odpowiedział skromnie. – Chari, chciałbym wiedzieć…. Powiesz Louisowi? O tej nocy z Harry.
 - Raczej będę musiała. – spuściła głowę. – Nie mogę tego przed nim ukrywać. Zresztą wiesz, sam nie jest święty. Imprezuje przecież teraz ze swoją dziewczyną.
 - Ta co przejęła jego telefon? - podniósł się na chwilę po czym znowu wrócił do szorowania wanny.
 - Tak, właśnie ta. – rzuciła smutno Char.
 - A skąd ta pewność że to jego dziewczyna? Może Hazz ma rację z tym, że to tylko głupi dowcip siostry Lou? – drążył temat.
 - Nie wiem, w każdym bądź razie bardzo mnie to zraniło, ale pomimo tego i tak nie mogę sobie darować nocy z Harrym. – zaśmiała się gorzko. – Nie mogę uwierzyć że zdradziłam Louisa. On mi tego nie wybaczy.
 - Wybaczy wybaczy. – uśmiechnął się Zayn. – Kocha cię, więc wybaczy. On zawsze wybacza. Prędzej czy później wszystko wróci do normy.
 - A jak nie? Może lepiej mu nie mówić… - zaczęła.
 - O nie, nie, nie. – zaprotestował mulat. – Nie możesz go okłamywać. Louis na to nie zasłużył. Musisz mu powiedzieć, wybaczy ci na pewno. Wiem, że się boisz, ale nie powiedzenie mu jest akurat chyba najgorszym wyjściem z sytuacji, wiesz?
- Wiem, ale ja chyba nie dam rady. – schowała twarz w dłoniach.
            Zayn rzucił gąbkę do wanny, wytarł ręce o ścierkę i przytulił Charlotte. Wiedział że właśnie tego potrzebowała. Przecież właśnie od tego tu był, prawda? Był przyjacielem, a przyjaciel nie zostawia drugiego w potrzebie, tylko jest z nim na dobre i na złe.
 - Powiedz mi tak szczerze. – zaczął Zayn, wciąż tuląc do siebie Char. – Żałujesz tego? – dziewczyna pokiwała głową. – Kochasz Louisa najmocniej na świecie? – znowu pokiwała. – Nie dasz rady bez Louisa żyć? – potwierdziła. – Kochana, powiedz to Louiemu i na pewno ci wybaczy. On powiedział to samo kiedy wczoraj z nim gadałem. – uśmiechnął się lekko.  – A poza tym, przecież żałujesz tego co zrobiłaś, działałaś pod impulsem, nie zdawałaś sobie do końca sprawy co robisz. Sama zresztą powiedziałaś, że to brakowało ci Lou i pragnęłaś, chociaż przez chwilę poczuć się jak kiedyś. Zresztą i tak z Louisem było lepiej, tak?
            Charlotte odsunęła się od mulata i spojrzała w jego czekoladowe oczy. Lekko się zaśmiała, ale nie był to śmiech radości. Raczej rozczarowania i goryczy. Rozczarowania samą sobą.
 - Ja i Louis… jeszcze tego nie robiliśmy. – Zayn wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.


Louis właśnie wchodził na podwórze ich rezydencji. Był wściekły. Mógłby teraz spalić wszystko co ma za sobą. Ciągną swoją walizkę, która uległa lekkiemu sfatygowaniu, kiedy chłopak wyrzucił na nią swoją agresję. Był zdeterminowany. Chciał naprawdę zabić Harrego za to co zrobił. Zadzwonił dzwonkiem do drzwi i czekał. Wrota otworzył Niall.
 - Hej Lou… - zaczął zdziwiony.
 - Gdzie on jest? – zapytał wściekły wchodząc, a właściwie wpychając się do środka.
            Chłopak obszedł cały parter, ale nie znalazł tego kogo szukał. Byli wszyscy, Zayn, Liam, Emily i Niall, ale Harrego i Charlotte nie było.
            Rzucił się w kierunku schodów. Nie panował nad sobą. Najważniejsze było dla niego teraz znaleźć i dokopać Harremu. Natychmiast znalazł się pod pokojem loczka. Nie czekając chwili wszedł do środka. Styles siedział na łóżku. Jak tylko zauważył Louisa, od razu się podniósł.
 - Jak mogłeś mi to zrobić? – krzyczał Louis. Podszedł do przyjaciela i zaczął szarpać nim za bluzkę. Uderzył go z prawej pięści w twarz, 2 czy 3 razy. Z nosa zielonookiego zaczęła sączyć się krew.   – JAK MOGŁEŚ!?
 - Louis ja… - zaczął.
 - CO TY? CO TY? – przerwał mu. – Zostawiłem ci pod opieką cały mój świat, a ty tak po prostu się z nią przespałeś! Miałeś jej pilnować i troszczyć się a nie od razu mi ją zabierać!
 - Louis przestań! – krzyknął damski głos zza jego pleców.
            Louis jak na zawołanie się odwrócił. Za nim, w drzwiach stała Charlotte. Była ubrana w jego dresy i czarny t-shirt. Rękę miała zabandażowaną, a oczy podkrążone i czerwone od płaczu. Wyglądała naprawdę źle. Wszystko co Louis czuł w tej chwili minęło. Jego serce ogarnęło poczucie winy. To była jego wina. To przez niego dziewczyna tak wyglądała. Zapragnął ją teraz przytulić. Zostawił Harrego i podszedł o krok do dziewczyny.
 - To moja wina. Nie Harrego. – powiedziała i spuściła głowę. Musiała to zrobić, inaczej Louis poznałby się że kłamała. – To ja go uwiodłam. Chciałam się zemścić, za tą dziewczynę z Doncaster. Nie mogłam tego znieść. Nie potrafiłam odpuścić. On protestował, ale w końcu mi uległ.
            Louis stał osłupiały. Na korytarzu zgromadzili się wszyscy. Wpatrzeni byli w Louisa który ja idiota stał i się nie ruszał. Układał sobie to w myślach.
 - Przepraszam Louis. Jeżeli chcesz mnie uderzyć, proszę bardzo. – ciągnęła dalej. – To była tylko i wyłącznie moja wina.
 - Charlotte… - Harry próbował się wtrącić.
 - Diana, to tylko znajoma, której pomogłem gdy była pijana. Nigdy nie pomyślałbym o zdradzeniu Cię. – powiedział smutno Louis. – Jak mogłaś pomyśleć, że chcę cię uderzyć? Nie potrafiłbym tego zrobić. Nie mogę uwierzyć że to zrobiliście. Czym sobie na to zasłużyłem.
 - Co się tu do cholery dzieje? – wydarła się Emily.
 - Co się dzieje? – powtórzył Louis. – Powiem Ci…
 - Louis nie! – protestował Liam.
 - A co zamierzacie dalej ją okłamywać? – wydarł się Louis. W tym czasie, Niall i Zayn pomagali Harremu zatamować krwawienie. – Nie widzisz na co nam wyszło to przedstawienie?
 - Louis mów! – niecierpliwiła się Emily.
 - Nigdy przenigdy nie chodziłaś z Niallem. – zaczął Lou. – Raz po pijaku się z nim całowałaś, przyłapała was Charlotte, moja dziewczyna, a później Harry, twój chłopak to zobaczył i wybiegł z domu. Ty wpadłaś pod samochód i doznałaś amnezji. Ubzdurałaś sobie, że chodzisz z Niallem, a Harry z twoją najlepszą przyjaciółką. Lekarz zabronił nam powiedzieć ci prawdę i musieliśmy udawać, że wszystko jest tak jak myślisz. Najgorszy jest jednak fakt, że kiedy musiałem wyjechać opiekować się siostrą, nastąpiło pewne nieporozumienie, i twoja najlepsza przyjaciółka, a zarazem moja dziewczyna, przespała się z twoim prawdziwym chłopakiem Harrym. Dziękuję za uwagę.  Do widzenia. – powiedział sarkastycznie.
            Louis wyminął Charlotte i zmierzył do wyjścia.  Wszyscy wbili wzrok w Emily, która wciąż jeszcze trawiła słowa Louisa. Jej zdenerwowanie na twarzy mówiło wszystko. Dziewczyna wybiegła z pomieszczenia i zamknęła się na strychu.
 - Dlaczego go okłamałaś? – zapytał Harry.

 - Bo nie mogłam pozwolić, żeby zrobił ci coś gorszego niż to. – odparła Charlotte, poczym odwróciła się i wyszła z pokoju Hazzy…
______________________________________________
Hej Gwiazdki moje <3 Wreszcie jest coś nowego , tak wiem :) Pewnie myśleliście, że dodam imagina. Tak miało być, ale jednak łatwiej mi było napisać rozdział niż imagina, dlatego też jest piętnastka :) Słuchajcie :) no więc TAM NA GÓRZE, POJAWIŁA SIĘ NOWA ZAKŁADKA :D " WASZE POMYSŁY" Tam piszcie pomysły na imaginy, bo mi chwilowo brakuje swoich pomysłów :( Kochani moi, Święta się zbliżają i urodziny Louisa :) Wszystko tak szybko :) czasu brak, nauki sporo :( cóż, wiecie jak to jest, poprawianie ocen ( czas w końcu zacząć xD), przygotowania do świąt i u mnie jeszcze Jasełka :)  Nie mogę się doczekać świąt i sylwestra :) Macie już jakieś plany? :) ja jeszcze nie mam, ale myślę że już niedługo :) 
      Słuchajcie, nie będę już robiła szantażów, bo widzę że to nic nie daje, bo raz, będę miała 12, a za drugim 1,2. Kochani, komentujcie bo jak nie będę miała komentarzy to nie będę wiedziała ile osób czyta, a jak nie będę tego wiedziała, to mogę skończyć bloga, bo jaki jest sens pisania sama dla siebie?Chce przeczytać co sądzicie o rozdziale, jak myślicie co stanie się dalej. To dla mnie wiele znaczy. ( Dla Elizy też :>)
 P.S. Chciałam się wam pochwalić że wygrałam sobie nagrodę, w konkursie literackim :3 

Jeszcze chciałam pochwalić determinację Oliwii :D

zaczęło się od tego : 









a skończyło na tym xD


Słoneczko kochane, NIE RÓB TEGO WIĘCEJ XD
Kocham Was <33
~Alice :* 

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 14 ( WAŻNA NOTKA POD SPODEM )

       

Rozdział 14
Ona, zapomniała, że Go kocha…. Ymmm no cóż… On nie jest lepszy….

 - No nareszcie! – krzyknęła Emily, zbierając torbę z ziemi i wsadzając ją do bagażnika samochodu Harry’ego. – Ileż można na was czekać?
 - Dużo kochana, dużo. – zaśmiała się Charlotte.
 - Czy nikt was nie nauczył punktualności? – zapytała żartobliwie Em.
 - No najwyraźniej nie bardzo. – rzucił roześmiany Harry.
     Minął już tydzień od wyjazdu Louisa. Chłopak dzwonił codziennie pytając o stan zdrowia Emily i samopoczucie innych. Dzisiaj, Emi została wypisana ze szpitala i miała wrócić do domu. Jej przyjaciele, zadbali o każdy szczegół mieszkania. Powynosili wszystkie stare zdjęcia, porobili nowe. Charlotte i Hazza opanowali mistrzowsko grę aktorską. Wszystko było po prostu idealnie.
    Emily wsiadła do samochodu, gdzie czekał Niall. Chłopak uśmiechnął się nieśmiało i powiedział pod nosem jego słodkie „Cześć”. Emi szeroko się uśmiechnęła, poczym rzuciła się na szyję Niallowi. ( W tym samochodzie, był również Zayn, ale nie zwracajmy na to uwagi xD)
 - Hej kochanie! – powiedziała. – Tak się cieszę że cię widzę.
    Obydwoje czule się do siebie uśmiechnęli, poczym złączyli swoje usta w pocałunku. Char spojrzała na Hazze, stojącego tuż bok niej. Nie była w stanie wyczytać nic z jego twarzy. Przez chwile, był smutny, a potem znów na ustach zagościła obojętność. Od dzisiaj, jest już chłopakiem Charlotte. Co z tego że udawanym? Chłopak to chłopak, prawda? A poza tym i tak mieli się zachowywać jak prawdziwa para, więc no cóż.
Ostatni czas, był dla nich wszystkich ciężkim okresem. Char pożegnała się z Louisem, na 2 tygodnie, Harry musiał oddać wszystkie swoje wspomnienia z Emily Niallowi, Louis cierpi z tęsknoty za przyjaciółmi, Nialla męczą wyrzuty sumienie, że przez niego Harry cierpi, Zayn przechodzi chwilowe załamanie nerwowe z powodu takiej jednej dziewczyny…. A Liam? Liam jest jedynym, który może nie przejmować się rzeczami dziejącymi się wkoło. Mimo wszystko, Nasz kochany Daddy próbuje na wszystkie sposoby pocieszyć swoich przyjaciół i znaleźć sposób by im pomóc. Taki przyjaciel to skarb.
Charlotte poczuła, jak jej telefon wibruje w kieszeni. Szybko go wyciągnęła. Na wyświetlaczu pojawiło się imie „Louis”. Bez wahania i z uśmiechem na ustach odebrała połączenie.
 - No hej . – rzuciła, szczerząc się.
 - Cześć kochanie. – usłyszała uroczy głosik Louisa. – Co tam u was?
 - Nic ciekawego. Właśnie odebraliśmy Emily ze szpitala.- Emily niemo zapytała się „ Kto to?” Charlotte jednak ją zignorowała. – Teraz jedziemy pozwiedzać Londyn, może coś jej się przypomni.
 - Nie wiem, czy pamiętasz kochanie moje, ale ja TUTAJ JESTEM. – pomachała do szatynki. – Jak to Louis to go pozdrów.
 - Zamknij się Em. – zaśmiała się Charlotte. – Masz serdeczne pozdrowienia od Emily. No już cię słucham.
 - Ohh Dziękuję i nawzajem. Właśnie mówiłem, jak bardzo chciałbym być koło ciebie. Zwiedzać z wami Londyn.- powiedział Lou.
 - Człowieku, przecież w Londynie to ty, co drugi dzień byłeś, a nawet codziennie. – zaśmiała się dziewczyna.
 - No dobra, ale jednak z wami to, co innego, a poza tym Londyn to takie piękne miasto. – odparł wesoło.
 - Spokojnie, jeszcze tydzień i z nami będziesz. – uśmiechnęła się, patrząc na resztę wariatów z samochodu. – Jak wrócisz, to daje ci maksymalnie godzinę. Więcej z nami nie wytrzymasz.
 - Wytrzymam, wytrzymam. Siedzę z chłopakami już jakieś 2 lata non stop, więc wiesz… ja sobie radę dam. – zaśmiał się. – Dobra kochana, ja kończę, bo siostra wzywa. Zadzwonię wieczorem, albo już jutro. Pa pa. – pożegnał się.
 - Pa. – zawtórowała Chari.
    Szybko odsunęła telefon od ucha i schowała go w kieszeni spodni. Wszyscy wkoło niej, gadali ze sobą i wygłupiali się. Emily wciąż się uśmiechała. Harry świetnie udaje. Ale no cóż, przynajmniej, daje radę, choć czasem jest mu ciężko. Chłopak delikatnie przysunął się do Charlotte i objął ją ramieniem. Spojrzała na niego i czule się uśmiechnęła. On odwzajemnił gest. 
 - No dobra gołąbeczki, pocałujcie się w końcu. – rzuciła Emily.
 - Co? – zapytali obydwoje zdziwieni.
 - No przecież widzę, jak Harry ledwo się powstrzymuje, ty lepsza nie jesteś. – zaśmiała się. – Nie wiem w sumie, czego wy się wstydzicie. Chcecie się całować, całujcie się, przecież nie będziemy was za to gnębić albo mówić „Fuuuuuu”. Jesteśmy dorośli przecież.
    Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła, po czym przyciągnęła do siebie Niallera i dała mu szybkiego całusa w sam środek ust.
- Fuuuuuuuuuu! – powiedział teatralnie Zayn. U wszystkich wywołało to napad głupawki. Mulat jednak dostał za to od Emily w głowę. – Auuuu.
- Zamknij się Malik. – zaśmiała się ruda. – No a teraz buzi buzi.
 - Daj spokój Em. – zaczerwieniła się Char.
 - Daj spokój, daj spokój. Ale co ja takiego robię, hmm? – przedrzeźniała ją i przewracała oczami.
 - Kurde, skup się na krajobrazie, Emily! – szatynka walnęła ją w kolano. – Przecież właśnie po to jedziemy tą dłuższą drogą, żebyś spróbowała sobie coś przypomnieć, a ty mi tutaj gadasz o jakimś buzi buzi. Kobieto, ogarnij się!
    Emily naburmuszona założyła ręce, poczym bez słowa wlepiła wzrok w obraz za szybą. Charlotte odetchnęła z ulgą. Spojrzała na Hazze, który posyłał jej wdzięczne spojrzenia. Obydwoje ucieszyli się, kiedy Emily się uciszyła i dała im spokój. Ale czy aby na pewno oboje? Char na pewno, ale Hazza, który ostatnio trochę nam się wahał w uczuciach? Czy naprawdę ucieszył się na wiadomość, że do pocałunku nie dojdzie? A może towarzyszyły mu inne emocje? Może poczuł się zawiedziony i podenerwowany? „ Co się ze mną dzieje do cholery?! Sam nie wiem, czego już tak naprawdę chce.” Chłopak mocniej zacisną palce wokół kierownicy.

    Louis siedział za kierownicą swojego drogiego samochodu. Deszcz dudnił o szyby wozu.  Chłopak pogrążony był w swoich rozmyślaniach. Jego myśli krążyły wokół Charlotte. Tęsknił za nią. Miał nadzieję, że jak tylko wróci, to okaże się, że Emily odzyskała pamięć, a ich gra aktorska, będzie mogła dobiec końca. Że znowu będzie mógł być szczęśliwy z Char. Życie raczej nie miało na razie w planach, by wszystko wróciło do normy.
    Chłopak dostrzegł, że w promieniu świateł jego samochodu, ktoś leży na ziemi. Lou natychmiast zatrzymał pojazd i nie zważając na deszcz, wyszedł z auta, by sprawdzić, co się dzieje z tym człowiekiem. Już po zrobieniu paru kroków, przekonał się, że jest to dziewczyna. Leżała na boku, tyłem do niego. Miała piękne jasno brązowe włosy, takie lekko falowane, jak ma Charlotte, kiedy rano ich nie wyprostuje. I gdyby nie fakt, że Char jest w Londynie z resztą ekipy, to pewnie uwierzyłby, że to może być ona. Delikatnie szturchnął nią, a ona zaś, wydała z siebie tylko pomruk nie zadowolenia.
 - Ej, wstawaj. – rzucił, kiedy do jego nosa uderzył zapach alkoholu.
 - Zarazzz… - mruknęła. – Jesce 5 minut mamo.
 - Nie jestem twoją mamą słońce. – zaśmiał się. – No dawaj, wstań.
 - Zaraaaazzzzz….. jeszcze chwilę. – odburknęła i dalej leżała na asfalcie.
 - Kochana, nie możesz leżeć w centrum drogi. – powiedział.
 - Oj tam oj tam…. – dziewczyna leniwie machnęła ręką, poczym zaczęła szukać o wiele wygodniejszej pozycji do snu.
    Louis tylko westchnął poczym zaczął podnosić nieznajomą dziewczynę. Nie ułatwiała mu tego, ale no cóż. Nie może przecież zostawić pijanej dziewczyny leżącej na środku dość ruchliwej ulicy. Wziął dziewczynę na ręce poczym spojrzał na jej twarz.
 - Diana?! – otworzył szerzej oczy zaskoczony.

    W Londynie słońce właśnie chowało się za horyzont. Ulice, powoli zaczynały się wypełniać zakochanymi parami, którzy chcieli spędzić ze sobą kilka romantycznych chwil i miło wykorzystać te ostatnie dni wakacji. Szóstka przyjaciół, wróciła niedawno z wycieczki po Londynie. Wszyscy przebywali w salonie wygłupiając się i grając w gry na PlayStation. Wszyscy, ale nie ona.
    Charlotte siedziała na strychu, zajmując miejsce przy dużym oknie z widokiem na Londyn. Dziewczyna była pogrążona w swoich rozmyślaniach. Pragnęła teraz przytulić się do Louisa, na chwilę zapomnieć o tych wszystkich problemach. Emily, naprawdę dała jej dzisiaj w kość. Szatynka miała już naprawdę dosyć tego udawania z Harrym. „To wszystko jest do dupy.” pomyślała. Siedząc na parapecie, obracała w ręce swoją komórkę. Spojrzała na wyświetlacz, sprawdzając czy nie ma jakiś nieodebranych połączeń, albo nieodczytanych smsów. Miała cichą nadzieję, że jednak coś tam znajdzie, chociaż sprawdzała telefon już 5 razy. Dziewczyna zamknęła oczy. Po chwili jej policzki pokryły się słoną cieczą. Charlotte nie dawał już rady. Chciała znów być szczęśliwa. Ale z Louisem przy boku. Szatynka odblokowała telefon, po czym wybrała numer Lou. Czekała 2, czy 3 sygnały. Z każdą sekundą traciła nadzieję, że jej ukochany odbierze.
- Hej kochanie. – usłyszała głos Louiego.
- Cześć. - na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
 - Wszystko w porządku? – zaniepokoił się chłopak.
 - Tak, w najlepszym. – otarła łzy z policzków.
 - Kłamiesz, płakałaś. – dziewczyna lekko się zdenerwowała na te słowa. – Mów szybko co się stało?
 - Kochanie, nic się nie stało. Chciałam po prostu usłyszeć twój głos. Możesz mi uwierzyć, wszystko jest w porządku. – broniła się, chociaż i tak wiedziała że Loui jej nie uwierzy. No i miała rację.
 - Nie umiesz kłamać, nawet przez telefon wiesz? – rzucił. – Teraz mów co jest, bo i tak ci nie wierze. Ktoś cię skrzywdził? Powiedział coś?
 - Nie… Ja po prostu, chce żebyś był przy mnie. – znowu się rozpłakała. – Brakuje mi ciebie, twojego ciepła. Mam już dosyć udawania. Chce być tylko i wyłącznie z tobą.
- Ej, słoneczko moje. – zaczął Lou. – Wiesz, że kocham cię najmocniej na świecie i chciałbym być teraz z tobą. Mi też strasznie Ciebie brakuje, ale musimy być silni. Przetrwamy tą sytuację i jak tylko Emily wszystko sobie przypomni to jak słowo daję wyjedziemy gdzieś, tylko we dwoje na co najmniej tydzień. Wyłączymy telefony i odłączymy Internet, będziemy tylko my i jakiś domek w lesie. Ale teraz musisz dać radę, musisz przetrwać kochanie. Wierzę, że dasz radę. Obiecaj mi, że się nie poddasz.
 - Obiecuję. – powiedziała przez łzy.
 - No i o to chodzi. – zaśmiał się Louis. W słuchawce telefonu Charlotte usłyszała dzwonek do drzwi. – Kochanie, odłożę telefon stół i pójdę otworzyć. Zaraz wrócę, ok.?
 - Ok. – rzuciła poczym usłyszała jak Louis odkłada telefon.
    Dziewczyna, po tej krótkiej rozmowie poczuła się trochę lepiej. Wiedziała, że Louis ją kocha i że wesprze każdą jej decyzję. 
    Charlotte usłyszała jakieś szelesty.
 - Halo? – zapytał damski głos w słuchawce.
 - Halo, kim ty jesteś? – rzuciła lekko zdziwiona.
 - No jak to kim? Dziewczyną Louisa. – odparł dumny głos.
    Po chwili nieznajoma się rozłączyła. Charlotte odsunęła telefon od ucha i spojrzała na wyświetlacz. Był tam jedynie napis „ Połączenie zakończone”. Czuła narastający w niej gniew. Dziewczyna zamknęła oczy i zacisnęła pięści. Czy to było możliwe? Czy możliwe było że Louis ją zdradził? Jeszcze niedawno mówił, jak bardzo ją kocha, a teraz? Jego telefon przejęła jakaś laska, przedstawiająca się za jego dziewczynę. Wiedziała, że fanki są w stanie zrobić wszystko, ale skoro nic dla niego nie znaczyła to co robiła w jego domu? Przecież to nie było logiczne? Louis nigdy nie zapraszał obcych do swojego domu. Szatynka, oparła głowę o ścianę i pozwoliła łzom wypłynąć.


    Louis wrócił do pokoju, w którym zostawił swój telefon. Kiedy tylko przekroczył próg, pomieszczenia zobaczył Dianę, bawiącą się jego telefonem. Od razu do niej podbiegł, wyrywając telefon z rąk. Szybko odblokował ekran, by sprawdzić czy Char wciąż jest na linii. Na jego nieszczęście, Charlotte już nie było.
 - Jakaś głupia była ta dziewczyna, z którą gadałeś…- rzuciła Diana, układając się na kanapie.
 - Co jej nagadałaś? – zapytał spokojnie nie odrywając wzroku od wyświetlacza.
 - Ja nic. Chodź, połóż się koło mnie. – powiedziała rozkazującym tonem.
 - Co jej powiedziałaś? – podniósł głos.
 - No nic. – podniosła się lekko z kanapy, podchodząc do niego.
    Jej ręka powędrowała na jego plecy i zaczęła zjeżdżać nią coraz niżej. Louis był u kresu wytrzymałości. Jej dłoń, była na wysokości biodra chłopaka i nie zamierzała się zatrzymywać, spadając wciąż w dół. Lou był wściekły. Ku zdziwieniu dziewczyny, Tomlinson mocno chwycił ją za nadgarstki i przygwoździł do ściany.
 - CO JEJ POWIEDZIAŁAŚ DO CHOLERY! – wykrzyknął prosto w twarz dziewczyny.
 - Że jestem twoją dziewczyną… Ałła, Louis, to boli. Auu… Ała Lou, błagam puść… - dziewczyna posłała mu błagalne spojrzenie.
    Wściekły niebieskooki puścił ją poczym wyszedł z pokoju, zostawiając w nim samą Dianę. Sam, bezskutecznie próbował dodzwonić się do swojej dziewczyny. A może…. Już byłej dziewczyny? Nie, zapomnij Tomlinson! – skarcił się w myślach. – Ty kochasz ją, ona kocha ciebie. Nie ma innej możliwości.

    Zrozpaczona Charlotte odrzucała każdy telefon, zdezorientowanego Louisa. Nie chciała go słuchać. Nie miała ochoty słuchać, żadnych tandetnych ( lub nie tandetnych) tłumaczeń. Chciała po prostu w spokoju wszystko przemyśleć.

 - Dobra ekipo, ja idę spać. – rzucił Harry, spoglądając na radosnych przyjaciół.
 - No idź, do swojej dziewczyny. – zaśmiała się Emily.
 - No już idę, idę . – posłał wszystkim uśmiech. – Dobranoc.

    Chłopak jak zazwyczaj nie otrzymał odpowiedzi. Ruszył w kierunku piętra, w celu dojścia do swojego pokoju. Jednakże, coś kazało mu pójść na strych. Chciał przekonać się, co go tak ciągnie. Powoli stawał na każdym schodku, by czasem tylko nie zaskrzypiał. Gdzieś w połowie drogi, usłyszał szloch. Kiedy tylko wszedł na górę, dostrzegł leżący przy ścianie telefon, roztrzaskany na kilka kawałków. Podniósł lekko wzrok i zobaczył postać skuloną przy grzejniku. Dziewczyna miała twarz schowaną w kolanach, ale od razu rozpoznał w niej Charlotte. Natychmiast znalazł się przy niej i trzymał w swoich ramionach. Dziewczyna wtuliła się w niego, nie przerywając rozpaczliwego szlochu. Hazza zaczął powtarzać „ Cśśśś wszystko będzie dobrze.”
 - Nic nie będzie dobrze Styles. – krzyknęła. – Louis ma dziewczynę w Doncaster.
 - Co?! – niedowierzał.
 - To co słyszysz Harry. – zaszlochała ponownie.
 - Chodź do pokoju, tam mi wszystko opowiesz. – powiedział głaskając ją po włosach.


 - I ona wtedy powiedziała, że jest dziewczyną Louisa! – Char nie potrafiła pohamować łez, płynących po jej policzkach.
 - A to menda. – rzucił Harry tuląc ją do swojej piersi. – Już spokojnie. Cśśś jestem z tobą.
 - No wiem, ale mi jest głupio i strasznie źle… Czuję się oszukana. A ja go kocham, rozumiesz?
 - Rozumiem. – potwierdził.
 - Czemu jestem taka brzydka? Ta jego dziewczyna pewnie jest śliczna i bogata A nie to co ja… - zaszlochała rozczarowana.
 -Ej przestań! – skarcił ją Hazz. – A może to zwykły żart jego siostry? Albo jakiejś fanki? Słońce, przecież wiesz, że Lou Cię kocha. A nawet jeśli ma dziewczynę, to jest idiotą, bo jak można zdradzać tak wspaniałą dziewczynę jak ty. Jesteś piękną kobietą. – Chari podniosła na niego zapłakane oczy. - Do tego jesteś niesamowicie inteligentna i wrażliwa. Zawsze podziwiałem w tobie odwagę i to że umiesz zachować się w każdej sytuacji. Nigdy nie spotkałem takiej szalonej i żywiołowej dziewczyny, która za jednym razem może być też cicha i nieśmiała. Jesteś świetna i uwierz w to w końcu.
 - Dziękuję Hazz. – Charlotte złożyła na jego policzku delikatny pocałunek. – Dziękuję, że mam tak wspaniałego przyjaciela.
 - To ja dziękuję, że miałem zaszczyt poznania Cię. – uśmiechnął się.
    Char wtuliła się w tors chłopaka. Uspokoiła się przy nim i zrozumiała, że musi to wszystko na spokojnie przemyśleć.
 - Chari… - zaczął Hazz. Ona spojrzała na niego. – Ja przepraszam…
 - Za co? – zdziwiła się.
    Chłopak wpił się w jej usta i delikatnie położył na łóżku. Pocałunki z każdą chwilą stawały się coraz namiętniejsze. Ręka Harrego subtelnie podwinęła koszulkę niebieskookiej i wsunęła się pod cienki materiał bluzki. Ona nie protestowała.
 - Przepraszam, ale tak cholernie Cię pragnę…. – szepnął Harry między gorącymi pocałunkami.




__________________________________________________________
        Witajcie po długiej przerwie kochani. Tutaj wasza Alice. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Przepraszam za moją długą nieobecność, ale mam problemy zdrowotne, a co za tym idzie sporo zaległości w szkole. Do tego, muszę napisać jeszcze opowiadanie na konkurs. Wiem, że zaniedbuję blog, ale to jest jeden z powodów, dla których Eliza pojawiła się na blogu. Ona będzie przekazywała wam wiadomości ode mnie i wcielała w życie moje pomysły.
          Jeżeli macie pomysły na bloga to dajcie znać w komentarzach. Mam nadzieję że wybaczycie mi tą sporą nieobecność. DAJCIE OPINIE NA TEMAT ROZDZIAŁU W KOMENTARZACH! ( LICZĘ NA CO NAJMNIEJ 12 KOMENTARZY, BO WŁAŚNIE TYLE BYŁO POD TYM POSTEM)
                                        KOCHAM WAS
                                        ~Alice

________________________________________________________
Witajcie. Całą notkę napisała Alice. Miała ją wstawić sama ,ale internet jej się trochę zawieszał ;c.
~Eliza
Ps. Tak wiem bardzo się rozpisałam ;> :P.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 13


Rozdział 13
Potrzeba czasu, by przywrócić utracone wspomnienia…



                Charlotte obudziła się o 12:09. Zjadła coś, ubrała się i pobiegła do chłopaków. Zadzwoniła do drzwi i cierpliwie czekała. Ktoś podszedł do drzwi i jej otworzył. To był Harry. Tak jak wczoraj w jego oczach był smutek i ból. Weszła do salonu, gdzie byli już wszyscy. Panowała grobowa cisza, co w tym domu zdarzało się bardzo rzadko. Nikt się nie uśmiechał, bo prawda jest taka, że nie było z czego się śmiać. Charlotte zajęła wolny fotel.
 - To co zrobimy w zaistniałej sytuacji. – ciszę przerwała Dan.
 - Myślałam, żebyśmy wszyscy zamieszkali tutaj.  – rzuciła Charlotte. – Musimy jednak pousuwać z domu wszystkie zdjęcia jej i Harry’ego oraz moje i Louis’a, na których widać, że jesteśmy parą.
 - A co z okazywaniem sobie czułości? – zapytał Hazz. – Nie sądzisz, że może zauważyć, iż nie zachowujemy się jak prawdziwa para, nie całujemy, nie przytulamy? Co jeśli to zauważy?
 - Będziecie się zachowywać jak para. – powiedział Lou. – Będziecie się całować, przytulać i spać w jednym pokoju.
                Wszyscy na niego spojrzeli. Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Char podeszła do niego i przytuliła go. Ona również zaczęła płakać. Pocałowała go w policzek i wtuliła się w jego tors.
 - Przetrwamy to. – rzekł Lou. – Musimy przetrwać. Potrzeba czasu, by przywrócić utracone wspomnienia, ale my damy radę.
 - Louis ma rację. – poparł go Zayn. – Emily kiedyś sobie przypomni i wszystko wróci do normy.
               
                Siedzieli tak uzgadniając. Nikt nie miał wątpliwości co do powagi sytuacji. Stwierdzili, że dzięki tym wydarzeniom ich przyjaźń zostanie wystawiona na ciężką próbę. Wszyscy zgodnie zabrali się za porządki w domu. Po kilku godzinach Charlotte zaczęła zbierać się do domu.
 - Odprowadzę Cię. – rzucił Louis.
                Dziewczyna pokiwała głową i wyszła z budynku. Tuż za nią szedł Lou. Charlotte wtuliła się w tors chłopaka i ruszyli w stronę Willi Beth.
 - Wiesz Loui, podziwiam Cię. – zaczęła. – Jesteś jedyną osobą, która zachowuje zimną krew w tej sytuacji. Ja nie potrafiłabym pozwolić ci całować się, przytulać i spać z inną osobą.
 - Uwierz mi, postąpiłabyś tak samo. – powiedział i westchnął. – Każdy by tak zrobił.
 - Nie Lou, nie każdy. – rzekła bardzo poważnie. – Jesteś jedyny w swoim rodzaju. Za to właśnie Cię kocham. Dla przyjaciół jesteś w stanie poświęć wszystko.
                Na te słowa chłopak tylko mocniej przytulił dziewczynę. Szli tak przez niecałą minutę, choć Charlotte miała wrażenie, że dla nich czas się zatrzymał. Kiedy stanęli pod bramką posiadłości Louis złapał Charlotte za rękę.
 - Obiecaj mi, że te wydarzenia i czułości z Harry’m nie zniszczą naszego związku. – rzucił. – Obiecaj, że nadal  będziesz mnie kochać.
 - Obiecuję. – odparła bez zastanowienia. – Kochanie, jesteś moim największym skarbem. Kochać będę cię przez wieczność i nic tego nie zmieni.
                Dziewczyna spojrzała mu prosto w oczy. Stanęła lekko na palcach i pocałowała chłopaka namiętnie w usta. Trwali tak nie zważając na nic. Nic sobie nie zrobili z tego, że zaczął padać deszcz.
 - A może zostaniesz dzisiaj u mnie? – zapytała Char, gdy oderwali się od siebie. – Nie lubię być sama w tym wielkim, pustym budynku.
 - Dla ciebie zrobię wszystko. – powiedział i znów ruszyli w stronę willi.
                Gdy weszli do środka i ściągnęli z siebie mokre ubrania, Char usłyszała sygnał telefonu, który zwiastował, iż dostała nowego SMS’a. Szybko otworzyła wiadomość.
„Od: Harry
Za 20 minut po ciebie przyjdę i jedziemy do Emily. Tylko we dwoje. Niall pojedzie później jak my wrócimy. Pasuje Ci to?”
Dziewczyna szybko wystukała odpowiedz:
„ Do: Harry
 Żaden problem, tylko martwi mnie to ‘we dwoje’. Od razu mówię, że Louis zostaje dzisiaj u mnie.”
                W tym czasie powiedziała swojemu chłopakowi, że będzie musiała wyjść. Zgodził się  i zaoferował, że w czasie kiedy ona będzie w szpitalu to on zrobi kolację. Szybko doszli do porozumienia. Poczuła wibracje telefonu w kieszeni.
„ Od: Harry
„To dobrze. Powinniście spędzić trochę czasu razem. Do zobaczenia ‘kochanie’ : ( ”
                Charlotte pobiegła do swojego pokoju i wyciągnęła z szafy czarne rurki białą bokserkę oraz czerwono-szarą bejsbolówkę z literką „B”. Do tego nałożyła na stopy czerwone converse. Włosy spięła w wysoki kucyk. Chwyciła telefon leżący na łóżku i schowała go do kieszeni. Po chwili usłyszała dzwonek do drzwi. To na pewno Harry.- pomyślała i zbiegła po schodach. Otworzyła drzwi i ujrzała chłopaka z loczkami. Wpuściła go do środka i poszła pożegnać się z Louis’em, który krzątał się po kuchni. Pocałowała go i wyszła z Harry’m. W samochodzie milczeli. Po kilkunastu minutach drogi stanęli pod szpitalem. Charlotte już chciała wysiąść z samochodu, kiedy Hazz ją zatrzymał.
 - Char zaczekaj.
 - O co chodzi?
 - Po prostu.... – urwał. – Co będzie, jeśli ona będzie chciała, żebyśmy się pocałowali?
 - Do czego zmierzasz? – zapytała lekko skołowana dziewczyna.
 - Chodzi mi oto, - zaczął. - że my nigdy się nie całowaliśmy i kiedy już nadejdzie ta chwila, to my będziemy zmieszani i zdenerwowani. Ona to zauważy i zacznie coś podejrzewać. Nie będziemy wiedzieli jak się do tego zabrać i cały nasz plan pójdzie w cholerę.
                Dziewczyna przez chwilę i w skupieniu myślała nad słowami Hazzy. Spojrzała na niego z niepokojem.
 - Chodzi mi o to, że chyba powinniśmy poćwiczyć. – Harry lekko się uśmiechnął, lecz jego oczy mówiły wszystko. Nie chciał tego. Wiedział, że ona też nie.
 - Dobra, Styles. Masz rację. – przyznała Char. – Ale nie będziemy się całować w samochodzie, przy wszystkich. Wejdziemy do szpitala, znajdziemy jakiś zaciszny kąt i wtedy…… no wiesz.
                Harry pokiwał głową i otworzył drzwi. Charlotte przełknęła ślinę i wzięła głęboki oddech, po czym wyszła z samochodu. Pomysł z całowaniem, nie zbyt jej się podobał no, ale nie ma się dziwić. Żadne z was chyba nie chciałoby się całować z dziewczyną/ chłopakiem przyjaciela/przyjaciółki. Niestety, życie nie robi wszystkiego tak jak chcemy i często zmusza nas do rzeczy, które w żaden sposób nie przypadają nam do gustu. Szybko weszli do szpitala, przywitali się z pielęgniarkami. Przeszli przez całe piętro, po czym stanęli przed salą Emily.
 - To gdzie idziemy? – zapytał Hazza.
 - Może do łazienki? – zaproponowała Char.
 - Kochana, łazienki są z podziałem na męskie i damskie. Nie ma wspólnych. – rzucił lokowaty.
 - Trudno, pójdziemy do męskiej. Jakby co, to w damskiej skończył się papier. – powiedziała, po czym ruszyła w stronę męskiej toalety.
                Harry szedł tuż za nią. Kiedy przekroczyli drzwi łazienki, upewnili się, że nikogo nie ma. Hazza sprawdził wszystkie kabiny wokół, po czym wszedł do ostatniej.
 - Char, chodź tutaj. – zawołał siedząc na sedesie.
 - A ciebie, co? Już nóżki bolą? Starość nie radość? – zaśmiała się dziewczyna.
 - Wejdź i zamknij drzwi, a nie się ze mnie śmiejesz. – uśmiechnął się lekko.
                Dziewczyna zrobiła to o co ją poprosił. Harry wstał, po czym z poważną miną spojrzał na Chari. Kiedy dziewczyna się odwróciła, Hazz pogłaskał ręką jej policzek, po czym przeniósł dłoń na jej kark. Delikatnie ją do siebie przyciągnął, po czym powoli złączył ich usta, w subtelnym pocałunku. Z czasem, ich pocałunek zmieniał się w coraz namiętniejszy, chociaż sami nie wiedzieli dlaczego. Przecież łączyła ich tylko przyjaźń, prawda? Tylko to. „ A co jeśli nie? A co jeżeli jednak jest to coś więcej?” – zastanawiał się w myślach Harry. Szybko jednak skarcił się za takie myśli. Kocha tylko jedną dziewczynę. Dziewczynę z czarno – czerwonymi włosami, o brązowych oczach. Tylko ją, nikogo innego. Oderwali się od siebie po kilku minutach, po czym spojrzeli w swoje oczy.
 - Ok., pierwszy pocałunek mamy za sobą. Teraz możemy iść do Emily – rzuciła Char, lekko się uśmiechając.
                Wyciągnęła do niego dłoń. Już po chwili wychodzili z łazienki trzymając się za ręce, kierując się w stronę Sali gdzie leżała Emily.


                Charlotte weszła zmęczona do domu. Spędziła u Emily 5 godzin, opowiadając jej ich wspólne odpały. Zdziwiło ją, że światło w całym domu było zgaszone, a świeciło się tylko kilka świeczek. Dziewczyna weszła do salonu, po czym szeroko się uśmiechnęła. Na środku salonu ustawiony był stolik nakryty dla dwóch osób. Po środku stał bukiet czerwonych róż, a obok świeczki. Na jednym z krzeseł siedział Louis ubrany w garnitur. Uśmiechnął się szeroko po czym wstał i podszedł do swojej dziewczyny.
 - To jakaś specjalna okazja? – zapytała Char.
 - Nasza dwumiesięcznica. – uśmiechnął się nieśmiało.
 - Mój Boże, zapomniałam. – pacnęła się w głowę.
 - W porządku. – zaśmiał się. – Dlatego ja pamiętam. Zapraszam do stołu.
 - Daj mi 20 minut. – powiedziała Char. – Przebiorę się w jakąś sukienkę, ty wyglądasz tak pięknie w garniturze, a ja nie chce wyglądać, jakbym ze szkoły wróciła.
                Louis westchnął, po czym delikatnie, ale zarazem namiętnie pocałował swoją dziewczyną.
 - No dobra, leć. 20 minut. – uśmiechnął się.
                Charlotte ruszyła na górę, by jak najszybciej i jak najlepiej wystroić się dla Louisa.


Louis siedział na krześle o chwilę, zerkając na zegarek. Minęło już 25 minut, a Char jeszcze nie było. Lou zaczął się lekko irytować i nawet rozmyślał nad wyciągnięciem jej siłą z łazienki. Jednak nie musiał tego robić, gdyż usłyszał dźwięk obcasów uderzających o panele. Boo Bear skierował wzrok na schody, po których właśnie schodziła Charlotte. Ubrana była w różową sukienkę w kwiatki i czarne szpilki
 Włosy miała polokowane z wpiętym w nie kwiatem. Wyglądała uroczo i słodko. Louis wstał i odsunął dla niej krzesło.
 - Wyglądasz zjawiskowo. – rzucił, kiedy dziewczyna zjawiła się tuż przy nim.
 - Ty również. – zachichotała, po czym usiadła na krześle.
                Louis ruszył do kuchni i wrócił z dwoma talerzami spaghetti. Postawił jeden przed Charlotte. Dziewczyna grzecznie podziękowała, po czym zabrała się za jedzenie. Czas mijał im nieubłaganie szybko. Po udanym posiłku, Louis nalał im do kieliszków szampana.
 - Charlotte…..  – zaczął.
 - O co chodzi? – zapytała.
 - No bo….. ja muszę wyjechać do Doncaster. – dokończył.
                Charlotte spojrzała na niego ze zdziwieniem. Louis spuścił głowę i był wpatrzony w pusty talerz. W głowie Charlotte pojawiło się mnóstwo myśli.
 - Coś się stało? – spojrzała na niego z troską.
 - Moja siostra złamała nogę, a rodzice wyjeżdżają, do znajomych. – powiedział Lou. – Ktoś musi się nią zająć. Wziąłbym cię ze sobą, ale ty jesteś teraz potrzebna tutaj.
 - Na ile? – spojrzała na swój talerz.
 - Na 2 tygodnie. – posmutniał.
                Charlotte wstała z krzesła, podeszła do Louisa po czym go bardzo mocno przytuliła. Chłopak wtulił się w ramiona dziewczyny.
 - W porządku Lou. Postaram się poradzić bez ciebie. – powiedziała wtulając się w niego.
 - Dziękuję kochanie. – szepnął Louis. – Kocham cię.
 - Chodź, obejrzymy jakąś komedie. – rzuciła podnosząc pilota z szafki.



                Harry leżał na łóżku w swoim pokoju, wracając myślami do pocałunku z Charlotte. Wiedział, że kocha Emily, więc raczej nie powinno mu się podobać, prawda? Więc jakim prawem mu się podobało? Wciąż czuł, na swoich ustach, dotyk delikatnych, wilgotnych warg swojej przyjaciółki. Był zagmatwany w swoich uczuciach. „ Co się ze mną dzieje……” – zastanawiał się Hazz…..

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 12 :) + PIERWSZY ROK BLOGA!!!!

Hej hej :) To ja Alice :) Mam dzisiaj dla was nowy rozdział ;*
WAŻNE INFORMACJE!!! PROSZĘ PRZECZYTAJCIE!
1. Dzisiaj mija dokładnie rok, od założenia bloga :) JEEEEEEEEEEEEEEEJ :D Nawet nie wiecie jak się cieszę :) Najlepsze jest to, że ten blog nie istniał by bez was :** Chciałabym serdecznie podziękować:
-  za ten wspaniały rok.
-  za wasz zmarnowany czas, kiedy siedzieliście i czytaliście moje wypociny :) 
- Za 25 308 wyświetleń ( na chwilę obecną :))
- Za 208 komentarzy :)
- za cierpliwość do mnie, kiedy musieliście dłuuuuuugo czekać, na coś nowego :) 
- za włączanie się w zmienianie tego bloga :)
- za to, że po prostu jesteście <3
Szczególnie, dziękuję ludziom, którzy są prawie od początku, (chociaż sądzę, że nie wiele was tu jest :) ) i tym, którzy pomimo długich przerw między postami, wciąż są z nami i czytają :)
                                          

DZIĘKUJĘ!


Z okazji 1 urodzin bloga, miałam napisać imagina, ale niedawno wróciłam od przyjaciółki z nocowania, i sądzę że nie wyrobiłabym się do północy, a chciałam jeszcze dzisiaj dodać ten post :) Tak więc, przepraszam, ale bedzie dzisiaj rozdział 12 :)
2. Przypominam o ankiecie :) 
3. Rozdział 12 :) Specjalnie dla was :) Od razu mówię, że pisałam go dawno temu, gdyż wątek z wypadkiem wymyśliłam razem z Tuśką, jakoś na samym początku i stwierdziłyśmy, że wlepimy go jakoś później :) Za wszystkie nieprawidłowości w tekście, względem wcześniejszych rozdziałów, PRZEPRASZAM :) Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
______________________________________________


Rozdział 12

Jeśli moglibyśmy cofnąć czas…

                Była godzina 2:48, kiedy rozległ się dźwięk telefonu Charlotte. Dziewczyna nie spała. Była zbyt zajęta zamartwianiem się, że nie mogła zmrużyć oka. Na wyświetlaczu pojawił się nieznajomy numer. Szybko odebrała telefon.
 - Halo? – zapytała nie pewnie.
 - Czy rozmawiam z panną Charlotte Craven? – zapytał głos w słuchawce.
 - Tak, to ja. O co chodzi?
 - Przepraszam, za tak późną porę, ale dzwonię ze szpitala przy ulicy Lee Street. Pani przyjaciółka miała wypadek. Czy mogła by pani przyjechać jak najszybciej na oddział?
                Char zamarła. Poczuła ukłucie w sercu. Do jej oczu napłynęły łzy.
 - Oczywiście, będę za jakiś 20 minut. – powiedziała bez zastanowienia. – Dowidzenia.
                Rozłączyła się i pobiegła do salonu, gdzie przebywał Liam, razem z Danielle.
 - Liam, musisz jechać ze mną. – rzuciła ubierając się w żakiet.
 - Ale co się dzieje! – zapytał chłopak stając w drzwiach. – Char, spokojnie. Jesteś zdenerwowana i myślisz, że w takim stanie będziesz prowadzić?
 - Liam, proszę ruszaj się. – rzuciła ciągnąc go za ramię. – Emily jest w szpitalu. Miała wypadek, a ty jesteś jedyną trzeźwą osobą w tym domu, więc musisz pokazać mi drogę na Lee Street.
                Liam bez słowa ubrał się i poszedł za nią do samochodu. Jechali około 15 minut. Pod szpitalem, Char zamknęła samochód i pędem pobiegli do budynku. Gdy znaleźli się na korytarzu zobaczyli Harry’ego. Siedział na krzesełku i wpatrywał się w przestrzeń.
 - Harry, gdzie Emily? Co z nią? – zasypywała go pytaniami.
 - Jest na Sali operacyjnej, operują ją. – powiedział z udawanym spokojem. – Potrącił ją samochód. Na moich oczach! Ma złamane kilka żeber i jedno z nich przebiło płuco. Nie wiadomo czy przeżyje.
                Harry zaczął płakać. Dziewczyna przytuliła go i również zalała się łzami. Liam usiadł obok nich.  Wszyscy siedzieli i z niecierpliwością oczekiwali końca operacji….


                Minęły dwie kolejne godziny. Nic się nie działo. Harry cały czas miał przed oczami drastyczny obraz wypadku i to jak pędem skoczył do Emily. Trzymał ją na kolanach rozpaczliwie wzywając pomocy. W końcu jakimś cudem, ktoś zadzwonił na pogotowie.  „A teraz? Teraz ona przeze mnie cierpi. To wszystko moja wina .” – obwiniał się Hazza. Niedługo potem wyszedł do nich lekarz. Wszyscy jak na komendę wstali.
 - Panie doktorze, co z nią? – zapytał Hazz.
 - Najtrudniejsze za nami. – uśmiechnął się lekarz. – Operacja udała się. Jej stan jest stabilny, ale odwiedzić ją będzie można dopiero jutro, kiedy dokończymy robić testy.
 - No dobrze, tak więc przyjdziemy jutro po południu. – powiedział Liam.
                Doktor odszedł, a Harry przytulił Char i Liam’a.
 - Hazz idziesz? – zapytał tatusiek.
 - Nie, ja przy niej zostanę. – odparł.
                Liam i Charlotte wyszli ze szpitala i pojechali prosto do domu. Była już godzina 6:12. Char pożegnała się z przyjacielem i poszła do sypialni Louis’a. Położyła się na łóżku i poczuła ręce na swojej tali. Louis objął ją i słodko zasnęła.

                Harry, siedział w szpitalu, wciąż obwiniając się o wypadek Emily. Miał w głowie słowa, które powiedział jej tuż przed wypadkiem. „ Nie Emily, nie możesz zniknąć z mojego życia. Po prostu nie możesz mnie tak zostawić. Nie możesz…” – pomyślał.  Po jego policzkach spływały gorzkie łzy. Po jakimś czasie, chłopak zasnął. W śnie spotkał swoją ukochaną. Dziewczyna podeszła do niego, pocałowała go i szepnęła na ucho dwa słowa. Kocham Cię! Poczym jak gdyby nigdy nic zniknęła. Hazza obudził się. Miał  nieodparte wrażenie jakby, ona stała i czuwała nad nim. Czuł jej obecność. Spojrzał na zegarek, który wskazywał 13:04. Szybko wstał z krzesełka i poszedł poszukać lekarza. Mężczyzna zgodził się, by Hazz wszedł do Sali szpitalnej. Chłopak leciał niczym na skrzydłach, by jak najszybciej zobaczyć Emi. Wpadł do pomieszczenia i w jego oczach znów pojawiły się łzy. Emily była blada. Jej ciało bezwładnie leżało na łóżku. Kilka łez spadło na podłogę. Harry podszedł bliżej i spostrzegł liczne siniaki na ciele ukochanej. Usiadł na stołku, przy łóżku. Wciąż patrzył na twarz dziewczyny, tak jakby liczył, że ta zaraz otworzy oczy i uśmiechnie się do niego promiennie. Wiedział, że tak się nie stanie, lecz wciąż miał nadzieję. Wyciągnął dłoń i chwycił nią rękę Emi. Nie była już tak ciepła jak zazwyczaj.
 - Nie zostawiaj mnie proszę, musisz żyć. Dla mnie, dla Char, dla rodziców i kuzynki. Nie możesz tak po prostu nas zostawić. – szepnął błagalnym głosem. – Obudź się, proszę!
 Jego gorzkie łzy spływały na białą pościel. Zaczął wspominać ostatnie tygodnie. Poznali się w połowie lipca, a teraz? Jest już połowa sierpnia. Niby to krótko, ale wystarczająco, by pokochać drugą osobę. Teoretycznie im wystarczyło kilka dni. Harry przypomniał sobie wszystkie chwile spędzone z Emily, pocałunki i radość przebywania z nią. Wciąż jednak zastanawiał się, dlaczego go zdradziła. Jeszcze kilka godzin przed tym mówiła mu jak bardzo go kocha, a na imprezie całuje się z jego najlepszym kumplem. To nie miało najmniejszego sensu….                                                                                                                                   

                Mijały kolejne tygodnie. Emily była w śpiączce i nikt nie wiedział czy ona jeszcze się obudzi. Harry nie odstępował jej na krok. Wciąż czekał. Codziennie przychodziła Charlotte i reszta chłopaków. Rodzice dziewczyny i Beth ciągle wydzwaniali z pytaniem czy obudziła się. Za każdym razem odpowiadali, że nie. Lekarze tracili nadzieję, gdyż Emi powinna obudzić się kilka godzin po operacji, a nie tygodni.
 Hazz jak zawsze siedział przy Em. Opowiadał jej jak minął mu dzień. Dzielił się z nią najnowszymi wieściami od Beth. Mówił jak bardzo tęskni i chciałby ją przytulić, pocałować.  Chłopak płakał, gdy wypowiadał każde słowo. Do Sali weszła Charlotte. Zobaczyła jak loczek płacze. Podeszła i przytuliła go bez słowa. Chłopak wtulił twarz w jej ramię i zaczął jeszcze głośniej płakać. Po 15 minutach Harry wrócił do siebie. Siedzieli tak w ciszy. Nagle Charlotte podskoczyła.
 - Co się stało? – zapytał Hazz.
 - Ona… Ona poruszyła palcem u ręki. – powiedziała dziewczyna.
                Harry  bacznie obserwował dłoń Emily. Po kilkunastu sekundach dziewczyna poruszyła palcem. Harry zesztywniał, a z jego oczu poleciały kolejne łzy. Char zerwała się na równe nogi i pobiegła po lekarza. Harry wciąż patrzył na nią z niedowierzaniem.
Po chwili powieka dziewczyny lekko drgnęła i powoli zaczęła się unosić…

                Emily obudziła się cała obolała . Zaczęła otwierać oczy, lecz poraziło ją ostre światło. Zamknęła oczy z powrotem. Czuła się beznadziejnie. Nie wiedziała gdzie jest i co się dzieje. Jakimś cudem udało jej się otworzyć powieki i rozejrzeć się dookoła.  Spojrzała na chłopaka, który siedział na krześle i płakał.
 - O mój Boże! – krzyknął. -  Obudziłaś się, tak się cieszę, nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem.
 -  K…kim… t …ty … jesteś? – zapytała.
 - Wraca Ci poczucie humoru. – zaśmiał się przez łzy.
 - Ale …. Kim …. Ty… jesteś?? – znowu zadała to samo pytanie.
                Chłopak posmutniał, kiedy zrozumiał, że ona nie żartuje. Do Sali wbiegł lekarz. Dokładnie obejrzał Emi, zadał kilka podstawowych pytań: typu jak się nazywasz? Skąd jesteś? Ile masz lat?. Wyciągnął z Sali Harry’ego i Char. Gdy byli już na korytarzu, doktor odezwał się:
 - Dziewczyna ma amnezję. Nie wiadomo czy jej wspomnienia, kiedykolwiek powrócą. Miejmy nadzieję, że tak. Nie należy jej denerwować. Niedługo będzie mogła wyjść ze szpitala i wrócić do domu. Czy państwo są jakoś spokrewnieni?
 - Nie, jesteśmy przyjaciółmi i razem z piątką osób, zaopiekujemy się nią. Nasi rodzice są w Bostonie. – odparła Chari.
 - Czy nie będzie problemem, jeżeli zamieszkacie wszyscy razem? Potrzebne jest jej towarzystwo najbliższych.
 - To żaden problem. – rzucił Hazza. – Dla niej zrobimy wszystko.
 - I jeszcze jedno: nie wolno jej mieszać w głowie. Najlepiej będzie jak będą państwo robili wszystko po jej myśli. Tak jak ona sobie to wyobraża.
 - Kiedy będziemy mogli ją zabrać? – zapytała Char.
 - Myślę, że w przyszłym tygodniu. – powiedział lekarz. – Teraz, niech państwo idą przedstawić się Emily. Proszę jej powiedzieć, od jakiego czasu się znacie i skąd.
 - Dobrze. – rzekli w tym samym czasie.
                Lekarz odszedł, a oni pobiegli do Sali. Dziewczyna patrzyła się na nich w zadumaniu, tak jakby chciała sobie coś przypomnieć.
 - Cześć Emily. – powiedziała niepewnie Char. – Pamiętasz mnie? Ym… Jestem Charlotte Craven.  Znamy się od 10 lat i jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Spotkałyśmy się na balecie…
 - Charlotte. Coś mi świta. – rzuciła. – Nazywałam Cię Chari?
 - Tak. – uśmiechnęła się uradowana. – Chari lub Char.
 - Zaczynam Cię kojarzyć coraz bardziej. – zaśmiała się. – A to urocze dziecko z loczkami, to kto?
 - Ja jestem Harry Styles. – uśmiechnął się. – Znamy się od miesiąca. Poznaliśmy się na moim koncercie. One Direction, mówi Ci to coś?
 - Powiedzmy, że tak troszeczkę. – powiedziała smutno.
 - To nic. – odparł i usiadł obok niej. – Wiesz, ja byłem twoim…
                Do Sali wpadło kolejne pięć osób. Kiedy zobaczyli, że Emi się obudziła, wszyscy zaczęli skakać ze szczęścia. Harry i Char ogarnęli ich i wyprowadzili na korytarz, by powiedzieć  im o wszystkim.
 - Ej, idioci! – powiedziała Char. – Ogarnijcie się!
- No co? My się po prostu cieszymy. – rzucił Loui.
 - Słuchajcie, ona nas nie pamięta. – powiedział Hazz, a wszyscy jak na zawołanie przestali się śmiać. – Emily ma amnezję. Trochę kojarzy Charlotte, ale przecież zna ją 10 lat. Być może, któreś z nas zapadło jej w pamięć, tak mocno, że sobie coś przypomni. Może być trochę wredna, ale nie miejcie jej tego za złe. Mnie nazwała „uroczym dzieckiem z loczkami”.
                Wszyscy wybuchli śmiechem.
 - Jest jeszcze coś. – dodała Char. -  Lekarz powiedział, że nie można jej denerwować. W przyszłym tygodniu ją wypiszą i wtedy zamieszkamy wszyscy razem, bo tutaj ma tylko nas. A poza tym, nie zaprzeczajcie niczemu. Jeżeli pomyśli, że np. Danielle nie chodzi z Liam’em, tylko np. z Zayn’em, to musimy udawać, że tak jest, dopóki nie wróci jej pamięć.  Będziemy musieli spełniać, każdą jej zachciankę. Nawet te najdziwniejsze. Nie możemy zostawić jej samej, nawet na chwilę. Ktoś musi przy niej być, zrozumiano?
                Wszyscy pokiwali głowami, na znak, że zrozumieli.
 - A teraz, grzecznie wchodzimy i się przedstawiamy, tak? – zapytał Liam.
 - Tak, właśnie tak robimy. – powiedziała Chari i pokazała gestem, że mogą wejść.
                Weszli do pomieszczenia i ustawili się w rządku. Em patrzyła na nich zdziwiona. Każdy po kolei przedstawił się i powiedział skąd się znają. Emily wciąż patrzyła na Niall’a. Aż w końcu rzuciła:
 - Ja Cię pamiętam, Niall. Całowaliśmy się. Czy my jesteśmy parą?
                Wszyscy spojrzeli na niego, a potem na Harry’ego. W jego oczach było widać ból i smutek. Wiedział, że nie może jej teraz powiedzieć prawdy, bo mogło by się to źle skończyć. Niall też to wiedział.
 - Ym… Tak, jesteśmy parą. – wyjąkał blondas.
                Wszyscy odetchnęli z ulgą. Emily uśmiechnęła się do niebieskookiego.
 - Chodź do mnie. – poprosiła.
                Chłopak niepewnie ruszył. Wiedział, że Emily chciała się z nim przywitać, ale inaczej niż z innymi. Nie chciał zranić Hazzy, ale nie miał innego wyboru. Usiadł na krzesełku obok dziewczyny. Ona wyciągnęła ku niemu ramiona. Blondyn przytulił Emi i po chwili ona go pocałowała. Wszyscy patrzyli na Hazzę smutnym wzrokiem. Miał szkliste oczy.
 - Harry pójdziesz ze mną po kawę dla naszej siódemki? – zapytała Chari widząc w jakim stanie jest jej przyjaciel.
Harry tylko pokiwał głową i wyszedł. Na korytarzu Harry nie wytrzymał. Zaczął płakać. Charlotte bez słowa przytuliła go i pozwoliła wypłakać mu się na swoim ramieniu…

                Emily wciąż była wtulona w Niall’a. Wszyscy byli zdołowani, całą tą sytuacją. Po chwili odezwała się Em:
 - Tak właściwie, to oni są ze sobą?
 - Kto? – zapytał Loui.
 - No jak to kto? Charlotte i to urocze dziecko z loczkami, Harry. – parsknęła.
                Louis stał zamyślony. Nikt się nie odzywał. Po chwili jednak Lou powiedział:
 - Tak, są ze sobą. – wymusił uśmiech. – Wiecie co? Może ja pomogę im z tą kawą.
             Rzucił i wyszedł z pomieszczenia.  Zobaczył ich na korytarzu. Od razu podszedł i powiedział :
 - To się narobiło.
 - O co chodzi? – zapytała Charlotte.
 - Emily myśli, że jesteście parą. – powiedział ze smutkiem w głosie.
 - Co!? – krzyknęli razem. – Jak to?
 - Tak po prostu. – odparł, a po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.
 - Jeśli tylko moglibyśmy cofnąć czas, to nie zorganizowalibyśmy tej głupiej imprezy. – dodała Char. – A teraz idźmy po tą kawę.
                Wszyscy razem poszli do szpitalnego bufetu. Kupili napój kofeinowy i wrócili do pomieszczenia. Przed wejściem Hazza złapał Char za rękę. Weszli do Sali i Hazz próbował udawać, że wszystko jest w porządku.
 - Jak wy uroczo ze sobą wyglądacie. – uśmiechnęła się Emi.
 - Yyym… Dzięki. – rzuciła Char.
                Wszyscy rozmawiali i śmiali się. Widzieli ten smutek w oczach Harry’ego i Lou. Nie mogli nic na to poradzić. O 18:00 odwiedziny się skończyły i wszyscy musieli opuścić szpital. Pożegnali się z Emi i wyszli. Nikt nie był w dobrym nastroju. Całą drogę milczeli. Gdy tylko wbiegli do domu, rozeszli się do pokojów. Chari wróciła do wielkiego pustego domu Beth. Zadzwoniła do niej i rodziców Emi, z dobrymi i złymi wieściami. Gdy skończyła rozmowę, pobiegła do swojego pokoju i zaczęła płakać. Chodziła po całym pokoju. Zmęczona, położyła się do łóżka, lecz nie mogła zasnąć…


                Harry siedział na swoim łóżku i myślał. Ciągle miał w głowie słowa Char: „Jeśli tylko moglibyśmy cofnąć czas…”. Wyciągnął duży notes w kratkę i długopis. Przypomniał sobie jak kiedyś, ktoś powiedział mu, że gdy jest smutny lub zdenerwowany to najlepiej, żeby zamknął drzwi do swojego pokoju i zgasił światło, by przemyśleć wszystko w ciszy i spokoju. Zapisał na kartce linijkę tekstu. Po chwili przypomniał sobie wszystkie chwile spędzone z Emi. Zaczął pisać kolejne linijki. Po kilku godzinach, nabazgrał nad tekstem słowo „MOMENTS”…