piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 12 :) + PIERWSZY ROK BLOGA!!!!

Hej hej :) To ja Alice :) Mam dzisiaj dla was nowy rozdział ;*
WAŻNE INFORMACJE!!! PROSZĘ PRZECZYTAJCIE!
1. Dzisiaj mija dokładnie rok, od założenia bloga :) JEEEEEEEEEEEEEEEJ :D Nawet nie wiecie jak się cieszę :) Najlepsze jest to, że ten blog nie istniał by bez was :** Chciałabym serdecznie podziękować:
-  za ten wspaniały rok.
-  za wasz zmarnowany czas, kiedy siedzieliście i czytaliście moje wypociny :) 
- Za 25 308 wyświetleń ( na chwilę obecną :))
- Za 208 komentarzy :)
- za cierpliwość do mnie, kiedy musieliście dłuuuuuugo czekać, na coś nowego :) 
- za włączanie się w zmienianie tego bloga :)
- za to, że po prostu jesteście <3
Szczególnie, dziękuję ludziom, którzy są prawie od początku, (chociaż sądzę, że nie wiele was tu jest :) ) i tym, którzy pomimo długich przerw między postami, wciąż są z nami i czytają :)
                                          

DZIĘKUJĘ!


Z okazji 1 urodzin bloga, miałam napisać imagina, ale niedawno wróciłam od przyjaciółki z nocowania, i sądzę że nie wyrobiłabym się do północy, a chciałam jeszcze dzisiaj dodać ten post :) Tak więc, przepraszam, ale bedzie dzisiaj rozdział 12 :)
2. Przypominam o ankiecie :) 
3. Rozdział 12 :) Specjalnie dla was :) Od razu mówię, że pisałam go dawno temu, gdyż wątek z wypadkiem wymyśliłam razem z Tuśką, jakoś na samym początku i stwierdziłyśmy, że wlepimy go jakoś później :) Za wszystkie nieprawidłowości w tekście, względem wcześniejszych rozdziałów, PRZEPRASZAM :) Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
______________________________________________


Rozdział 12

Jeśli moglibyśmy cofnąć czas…

                Była godzina 2:48, kiedy rozległ się dźwięk telefonu Charlotte. Dziewczyna nie spała. Była zbyt zajęta zamartwianiem się, że nie mogła zmrużyć oka. Na wyświetlaczu pojawił się nieznajomy numer. Szybko odebrała telefon.
 - Halo? – zapytała nie pewnie.
 - Czy rozmawiam z panną Charlotte Craven? – zapytał głos w słuchawce.
 - Tak, to ja. O co chodzi?
 - Przepraszam, za tak późną porę, ale dzwonię ze szpitala przy ulicy Lee Street. Pani przyjaciółka miała wypadek. Czy mogła by pani przyjechać jak najszybciej na oddział?
                Char zamarła. Poczuła ukłucie w sercu. Do jej oczu napłynęły łzy.
 - Oczywiście, będę za jakiś 20 minut. – powiedziała bez zastanowienia. – Dowidzenia.
                Rozłączyła się i pobiegła do salonu, gdzie przebywał Liam, razem z Danielle.
 - Liam, musisz jechać ze mną. – rzuciła ubierając się w żakiet.
 - Ale co się dzieje! – zapytał chłopak stając w drzwiach. – Char, spokojnie. Jesteś zdenerwowana i myślisz, że w takim stanie będziesz prowadzić?
 - Liam, proszę ruszaj się. – rzuciła ciągnąc go za ramię. – Emily jest w szpitalu. Miała wypadek, a ty jesteś jedyną trzeźwą osobą w tym domu, więc musisz pokazać mi drogę na Lee Street.
                Liam bez słowa ubrał się i poszedł za nią do samochodu. Jechali około 15 minut. Pod szpitalem, Char zamknęła samochód i pędem pobiegli do budynku. Gdy znaleźli się na korytarzu zobaczyli Harry’ego. Siedział na krzesełku i wpatrywał się w przestrzeń.
 - Harry, gdzie Emily? Co z nią? – zasypywała go pytaniami.
 - Jest na Sali operacyjnej, operują ją. – powiedział z udawanym spokojem. – Potrącił ją samochód. Na moich oczach! Ma złamane kilka żeber i jedno z nich przebiło płuco. Nie wiadomo czy przeżyje.
                Harry zaczął płakać. Dziewczyna przytuliła go i również zalała się łzami. Liam usiadł obok nich.  Wszyscy siedzieli i z niecierpliwością oczekiwali końca operacji….


                Minęły dwie kolejne godziny. Nic się nie działo. Harry cały czas miał przed oczami drastyczny obraz wypadku i to jak pędem skoczył do Emily. Trzymał ją na kolanach rozpaczliwie wzywając pomocy. W końcu jakimś cudem, ktoś zadzwonił na pogotowie.  „A teraz? Teraz ona przeze mnie cierpi. To wszystko moja wina .” – obwiniał się Hazza. Niedługo potem wyszedł do nich lekarz. Wszyscy jak na komendę wstali.
 - Panie doktorze, co z nią? – zapytał Hazz.
 - Najtrudniejsze za nami. – uśmiechnął się lekarz. – Operacja udała się. Jej stan jest stabilny, ale odwiedzić ją będzie można dopiero jutro, kiedy dokończymy robić testy.
 - No dobrze, tak więc przyjdziemy jutro po południu. – powiedział Liam.
                Doktor odszedł, a Harry przytulił Char i Liam’a.
 - Hazz idziesz? – zapytał tatusiek.
 - Nie, ja przy niej zostanę. – odparł.
                Liam i Charlotte wyszli ze szpitala i pojechali prosto do domu. Była już godzina 6:12. Char pożegnała się z przyjacielem i poszła do sypialni Louis’a. Położyła się na łóżku i poczuła ręce na swojej tali. Louis objął ją i słodko zasnęła.

                Harry, siedział w szpitalu, wciąż obwiniając się o wypadek Emily. Miał w głowie słowa, które powiedział jej tuż przed wypadkiem. „ Nie Emily, nie możesz zniknąć z mojego życia. Po prostu nie możesz mnie tak zostawić. Nie możesz…” – pomyślał.  Po jego policzkach spływały gorzkie łzy. Po jakimś czasie, chłopak zasnął. W śnie spotkał swoją ukochaną. Dziewczyna podeszła do niego, pocałowała go i szepnęła na ucho dwa słowa. Kocham Cię! Poczym jak gdyby nigdy nic zniknęła. Hazza obudził się. Miał  nieodparte wrażenie jakby, ona stała i czuwała nad nim. Czuł jej obecność. Spojrzał na zegarek, który wskazywał 13:04. Szybko wstał z krzesełka i poszedł poszukać lekarza. Mężczyzna zgodził się, by Hazz wszedł do Sali szpitalnej. Chłopak leciał niczym na skrzydłach, by jak najszybciej zobaczyć Emi. Wpadł do pomieszczenia i w jego oczach znów pojawiły się łzy. Emily była blada. Jej ciało bezwładnie leżało na łóżku. Kilka łez spadło na podłogę. Harry podszedł bliżej i spostrzegł liczne siniaki na ciele ukochanej. Usiadł na stołku, przy łóżku. Wciąż patrzył na twarz dziewczyny, tak jakby liczył, że ta zaraz otworzy oczy i uśmiechnie się do niego promiennie. Wiedział, że tak się nie stanie, lecz wciąż miał nadzieję. Wyciągnął dłoń i chwycił nią rękę Emi. Nie była już tak ciepła jak zazwyczaj.
 - Nie zostawiaj mnie proszę, musisz żyć. Dla mnie, dla Char, dla rodziców i kuzynki. Nie możesz tak po prostu nas zostawić. – szepnął błagalnym głosem. – Obudź się, proszę!
 Jego gorzkie łzy spływały na białą pościel. Zaczął wspominać ostatnie tygodnie. Poznali się w połowie lipca, a teraz? Jest już połowa sierpnia. Niby to krótko, ale wystarczająco, by pokochać drugą osobę. Teoretycznie im wystarczyło kilka dni. Harry przypomniał sobie wszystkie chwile spędzone z Emily, pocałunki i radość przebywania z nią. Wciąż jednak zastanawiał się, dlaczego go zdradziła. Jeszcze kilka godzin przed tym mówiła mu jak bardzo go kocha, a na imprezie całuje się z jego najlepszym kumplem. To nie miało najmniejszego sensu….                                                                                                                                   

                Mijały kolejne tygodnie. Emily była w śpiączce i nikt nie wiedział czy ona jeszcze się obudzi. Harry nie odstępował jej na krok. Wciąż czekał. Codziennie przychodziła Charlotte i reszta chłopaków. Rodzice dziewczyny i Beth ciągle wydzwaniali z pytaniem czy obudziła się. Za każdym razem odpowiadali, że nie. Lekarze tracili nadzieję, gdyż Emi powinna obudzić się kilka godzin po operacji, a nie tygodni.
 Hazz jak zawsze siedział przy Em. Opowiadał jej jak minął mu dzień. Dzielił się z nią najnowszymi wieściami od Beth. Mówił jak bardzo tęskni i chciałby ją przytulić, pocałować.  Chłopak płakał, gdy wypowiadał każde słowo. Do Sali weszła Charlotte. Zobaczyła jak loczek płacze. Podeszła i przytuliła go bez słowa. Chłopak wtulił twarz w jej ramię i zaczął jeszcze głośniej płakać. Po 15 minutach Harry wrócił do siebie. Siedzieli tak w ciszy. Nagle Charlotte podskoczyła.
 - Co się stało? – zapytał Hazz.
 - Ona… Ona poruszyła palcem u ręki. – powiedziała dziewczyna.
                Harry  bacznie obserwował dłoń Emily. Po kilkunastu sekundach dziewczyna poruszyła palcem. Harry zesztywniał, a z jego oczu poleciały kolejne łzy. Char zerwała się na równe nogi i pobiegła po lekarza. Harry wciąż patrzył na nią z niedowierzaniem.
Po chwili powieka dziewczyny lekko drgnęła i powoli zaczęła się unosić…

                Emily obudziła się cała obolała . Zaczęła otwierać oczy, lecz poraziło ją ostre światło. Zamknęła oczy z powrotem. Czuła się beznadziejnie. Nie wiedziała gdzie jest i co się dzieje. Jakimś cudem udało jej się otworzyć powieki i rozejrzeć się dookoła.  Spojrzała na chłopaka, który siedział na krześle i płakał.
 - O mój Boże! – krzyknął. -  Obudziłaś się, tak się cieszę, nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem.
 -  K…kim… t …ty … jesteś? – zapytała.
 - Wraca Ci poczucie humoru. – zaśmiał się przez łzy.
 - Ale …. Kim …. Ty… jesteś?? – znowu zadała to samo pytanie.
                Chłopak posmutniał, kiedy zrozumiał, że ona nie żartuje. Do Sali wbiegł lekarz. Dokładnie obejrzał Emi, zadał kilka podstawowych pytań: typu jak się nazywasz? Skąd jesteś? Ile masz lat?. Wyciągnął z Sali Harry’ego i Char. Gdy byli już na korytarzu, doktor odezwał się:
 - Dziewczyna ma amnezję. Nie wiadomo czy jej wspomnienia, kiedykolwiek powrócą. Miejmy nadzieję, że tak. Nie należy jej denerwować. Niedługo będzie mogła wyjść ze szpitala i wrócić do domu. Czy państwo są jakoś spokrewnieni?
 - Nie, jesteśmy przyjaciółmi i razem z piątką osób, zaopiekujemy się nią. Nasi rodzice są w Bostonie. – odparła Chari.
 - Czy nie będzie problemem, jeżeli zamieszkacie wszyscy razem? Potrzebne jest jej towarzystwo najbliższych.
 - To żaden problem. – rzucił Hazza. – Dla niej zrobimy wszystko.
 - I jeszcze jedno: nie wolno jej mieszać w głowie. Najlepiej będzie jak będą państwo robili wszystko po jej myśli. Tak jak ona sobie to wyobraża.
 - Kiedy będziemy mogli ją zabrać? – zapytała Char.
 - Myślę, że w przyszłym tygodniu. – powiedział lekarz. – Teraz, niech państwo idą przedstawić się Emily. Proszę jej powiedzieć, od jakiego czasu się znacie i skąd.
 - Dobrze. – rzekli w tym samym czasie.
                Lekarz odszedł, a oni pobiegli do Sali. Dziewczyna patrzyła się na nich w zadumaniu, tak jakby chciała sobie coś przypomnieć.
 - Cześć Emily. – powiedziała niepewnie Char. – Pamiętasz mnie? Ym… Jestem Charlotte Craven.  Znamy się od 10 lat i jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Spotkałyśmy się na balecie…
 - Charlotte. Coś mi świta. – rzuciła. – Nazywałam Cię Chari?
 - Tak. – uśmiechnęła się uradowana. – Chari lub Char.
 - Zaczynam Cię kojarzyć coraz bardziej. – zaśmiała się. – A to urocze dziecko z loczkami, to kto?
 - Ja jestem Harry Styles. – uśmiechnął się. – Znamy się od miesiąca. Poznaliśmy się na moim koncercie. One Direction, mówi Ci to coś?
 - Powiedzmy, że tak troszeczkę. – powiedziała smutno.
 - To nic. – odparł i usiadł obok niej. – Wiesz, ja byłem twoim…
                Do Sali wpadło kolejne pięć osób. Kiedy zobaczyli, że Emi się obudziła, wszyscy zaczęli skakać ze szczęścia. Harry i Char ogarnęli ich i wyprowadzili na korytarz, by powiedzieć  im o wszystkim.
 - Ej, idioci! – powiedziała Char. – Ogarnijcie się!
- No co? My się po prostu cieszymy. – rzucił Loui.
 - Słuchajcie, ona nas nie pamięta. – powiedział Hazz, a wszyscy jak na zawołanie przestali się śmiać. – Emily ma amnezję. Trochę kojarzy Charlotte, ale przecież zna ją 10 lat. Być może, któreś z nas zapadło jej w pamięć, tak mocno, że sobie coś przypomni. Może być trochę wredna, ale nie miejcie jej tego za złe. Mnie nazwała „uroczym dzieckiem z loczkami”.
                Wszyscy wybuchli śmiechem.
 - Jest jeszcze coś. – dodała Char. -  Lekarz powiedział, że nie można jej denerwować. W przyszłym tygodniu ją wypiszą i wtedy zamieszkamy wszyscy razem, bo tutaj ma tylko nas. A poza tym, nie zaprzeczajcie niczemu. Jeżeli pomyśli, że np. Danielle nie chodzi z Liam’em, tylko np. z Zayn’em, to musimy udawać, że tak jest, dopóki nie wróci jej pamięć.  Będziemy musieli spełniać, każdą jej zachciankę. Nawet te najdziwniejsze. Nie możemy zostawić jej samej, nawet na chwilę. Ktoś musi przy niej być, zrozumiano?
                Wszyscy pokiwali głowami, na znak, że zrozumieli.
 - A teraz, grzecznie wchodzimy i się przedstawiamy, tak? – zapytał Liam.
 - Tak, właśnie tak robimy. – powiedziała Chari i pokazała gestem, że mogą wejść.
                Weszli do pomieszczenia i ustawili się w rządku. Em patrzyła na nich zdziwiona. Każdy po kolei przedstawił się i powiedział skąd się znają. Emily wciąż patrzyła na Niall’a. Aż w końcu rzuciła:
 - Ja Cię pamiętam, Niall. Całowaliśmy się. Czy my jesteśmy parą?
                Wszyscy spojrzeli na niego, a potem na Harry’ego. W jego oczach było widać ból i smutek. Wiedział, że nie może jej teraz powiedzieć prawdy, bo mogło by się to źle skończyć. Niall też to wiedział.
 - Ym… Tak, jesteśmy parą. – wyjąkał blondas.
                Wszyscy odetchnęli z ulgą. Emily uśmiechnęła się do niebieskookiego.
 - Chodź do mnie. – poprosiła.
                Chłopak niepewnie ruszył. Wiedział, że Emily chciała się z nim przywitać, ale inaczej niż z innymi. Nie chciał zranić Hazzy, ale nie miał innego wyboru. Usiadł na krzesełku obok dziewczyny. Ona wyciągnęła ku niemu ramiona. Blondyn przytulił Emi i po chwili ona go pocałowała. Wszyscy patrzyli na Hazzę smutnym wzrokiem. Miał szkliste oczy.
 - Harry pójdziesz ze mną po kawę dla naszej siódemki? – zapytała Chari widząc w jakim stanie jest jej przyjaciel.
Harry tylko pokiwał głową i wyszedł. Na korytarzu Harry nie wytrzymał. Zaczął płakać. Charlotte bez słowa przytuliła go i pozwoliła wypłakać mu się na swoim ramieniu…

                Emily wciąż była wtulona w Niall’a. Wszyscy byli zdołowani, całą tą sytuacją. Po chwili odezwała się Em:
 - Tak właściwie, to oni są ze sobą?
 - Kto? – zapytał Loui.
 - No jak to kto? Charlotte i to urocze dziecko z loczkami, Harry. – parsknęła.
                Louis stał zamyślony. Nikt się nie odzywał. Po chwili jednak Lou powiedział:
 - Tak, są ze sobą. – wymusił uśmiech. – Wiecie co? Może ja pomogę im z tą kawą.
             Rzucił i wyszedł z pomieszczenia.  Zobaczył ich na korytarzu. Od razu podszedł i powiedział :
 - To się narobiło.
 - O co chodzi? – zapytała Charlotte.
 - Emily myśli, że jesteście parą. – powiedział ze smutkiem w głosie.
 - Co!? – krzyknęli razem. – Jak to?
 - Tak po prostu. – odparł, a po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.
 - Jeśli tylko moglibyśmy cofnąć czas, to nie zorganizowalibyśmy tej głupiej imprezy. – dodała Char. – A teraz idźmy po tą kawę.
                Wszyscy razem poszli do szpitalnego bufetu. Kupili napój kofeinowy i wrócili do pomieszczenia. Przed wejściem Hazza złapał Char za rękę. Weszli do Sali i Hazz próbował udawać, że wszystko jest w porządku.
 - Jak wy uroczo ze sobą wyglądacie. – uśmiechnęła się Emi.
 - Yyym… Dzięki. – rzuciła Char.
                Wszyscy rozmawiali i śmiali się. Widzieli ten smutek w oczach Harry’ego i Lou. Nie mogli nic na to poradzić. O 18:00 odwiedziny się skończyły i wszyscy musieli opuścić szpital. Pożegnali się z Emi i wyszli. Nikt nie był w dobrym nastroju. Całą drogę milczeli. Gdy tylko wbiegli do domu, rozeszli się do pokojów. Chari wróciła do wielkiego pustego domu Beth. Zadzwoniła do niej i rodziców Emi, z dobrymi i złymi wieściami. Gdy skończyła rozmowę, pobiegła do swojego pokoju i zaczęła płakać. Chodziła po całym pokoju. Zmęczona, położyła się do łóżka, lecz nie mogła zasnąć…


                Harry siedział na swoim łóżku i myślał. Ciągle miał w głowie słowa Char: „Jeśli tylko moglibyśmy cofnąć czas…”. Wyciągnął duży notes w kratkę i długopis. Przypomniał sobie jak kiedyś, ktoś powiedział mu, że gdy jest smutny lub zdenerwowany to najlepiej, żeby zamknął drzwi do swojego pokoju i zgasił światło, by przemyśleć wszystko w ciszy i spokoju. Zapisał na kartce linijkę tekstu. Po chwili przypomniał sobie wszystkie chwile spędzone z Emi. Zaczął pisać kolejne linijki. Po kilku godzinach, nabazgrał nad tekstem słowo „MOMENTS”…

1 komentarz:

  1. Rozdział przepiękny, wspaniały <33333
    Naprawdę minął już rok? Nie mogę w to uwieżyć :)
    Ale dlaczego zmarnowany czas?! Nie rozumiem Cię, piszesz ♥genialnie♥ Jakbym uważała, że marnuję czas, to przecież bym tego bloga nie czytała c:
    Iwka :-)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku, widzę że chcesz skomentować ;D Niezmiernie nas to cieszy. Mamy jednak do ciebie małą prośbę. Podpiszcie się ludzie! Nawet nie wiemy komu mamy dziękować za wszystkie słowa : >